Kartki w "boskim" planie się skleiły. Samochody autonomiczne pozostawią ogromny ślad węglowy
Może myśleliście, że rewolucja w motoryzacji to jakiś przemyślany projekt? Wygląda na to, że nie do końca. W przyszłości samochody będą pozostawiać olbrzymi ślad węglowy, bo będą autonomiczne. Coś nie pykło.
Oczywiście te samochody będą elektryczne, a ich produkcja neutralna dla środowiska, to będą jeżdżące sanktuaria czystości. Samochody mają być autonomiczne, bo kierowcy to zło. Jest tylko taki kłopot, że właśnie przez autonomiczną jazdę będą pozostawiać ogromny ślad węglowy. Odkryli to, amerykańscy oczywiście, naukowcy, ale z MIT, więc można się przejąć.
Wygląda na to, że ktoś słabo poskładał wszystkie niteczki przy projektowaniu odchodzenia od silników spalinowych, kartki może się gdzieś skleiły i czegoś nie dopatrzono.
Z czym walczymy?
Zmiany w motoryzacji dotyczą kilku spraw i nie bardzo daje się je połączyć. Ograniczamy emisję dwutlenku węgla z rury wydechowej, zmniejszamy silniki, ale jednocześnie zmienia się wtedy skład produktów spalania, na gorszy. Wymieniamy je wtedy na samochody elektryczne, ale te niespodziewanie okazują się bardzo ciężkie. Na drogach powstaje wtedy dysproporcja sił, nierozsądnym wydaje się jeżdżenie małym samochodem, który wymaga mniejszej ilości zasobów do produkcji i niedużo pali. Odkrywamy poza tym, że duże samochody też ścierają hamulce i opony, swoje wielkie opony, i też wytwarzają szkodliwy pył.
Kwestia bezpieczeństwa jest też nieustannie bardzo istotna. Premier Wielkiej Brytanii właśnie przepraszał, że nie zapiął pasów bezpieczeństwa w samochodzie. Problemy z ludźmi mają rozwiązać autonomiczne samochody. Może nawet przypilnują, żeby zapinali pasy, ale przede wszystkim mają sterować samochodami lepiej niż ludzie. Dzięki autonomicznym samochodom ma być bezpieczniej, ale okazuje, że jest kłopot z zapotrzebowaniem na energię. Świat pełen autonomicznych samochodów to świat z większym śladem węglowym.
Samochody autonomiczne mają ślad węglowy
2 proc. światowego zapotrzebowania na prąd to sprawka technologii komunikacyjnych i informacyjnych, a to zapotrzebowanie wzrasta. W tej chwili takie zużycie energii odpowiada emisji z ruchu lotniczego. Jeśli krzywa tego wzrostu się nie zmieni, to w 2040 roku będzie problem, czyli 10 lat przed całkowitym wyeliminowaniem samochodów spalinowych. A samochód autonomiczny potrzebuje dodatkowej mocy, żeby przetworzyć rzeczywistość, którą ogarnia kamerami i czujnikami.
Naukowcy policzyli, że musi dokonać się tu olbrzymi postęp technologiczny, żeby temu zapotrzebowaniu na energię sprostać. Ten jakoś nie chce nadejść w wystarczającym stopniu. Wyszło im, że to jeden miliard autonomicznych samochodów sprawi olbrzymi kłopot. Wydaje się, że to odrobinę zbyt optymistycznie założenie, że tyle osób w ciągu najbliższych kilkunastu lat przesiądzie się do elektrycznych samochodów. Problem śladu węglowego jednak jest.
A może wcale nie ma problemu?
Problem będzie, jeśli uda się w końcu wyprodukować w pełni autonomiczne samochody. Producenci wspinają się już na kolejne stopnie klasyfikacji SAE, a autonomiczne pojazdy rozwożą w wyznaczonych lokalizacjach zakupy. Z drugiej strony, kolejne biznesy, które miały autonomiczną jazdę rozwijać, padają, a co najmniej tracą w oczach inwestorów. Może kłopot nakreślony przez MIT nigdy nie nadejdzie, bo nigdy nie będzie autonomicznych samochodów? Widać jednak, że nigdy nie powstał żadnej kompleksowy plan zmian, w którym wszystko by się zgadzało. Naprawia się jedną sprawę, to zaraz wyskakuje druga, którą też trzeba rozwiązać.
Chyba tak po prostu działała zawsze ludzkość i oczekiwanie, że ktoś rozwiąże wszystko jednym sprytnym planem, jest nierealne. Na pewno przeciwnicy autonomicznych samochodów mają kolejny argument.
Czytaj również: