Prom w Gassach spadł z rowerka. Dobry był z niego herbatnik
W przedostatni weekend września nastąpiła rzecz przykra, ponieważ swoją działalność zakończyła przeprawa promowa łącząca podwarszawskie Gassy z Karczewem. Pomijając oczywisty walor funkcjonalny, prom ów był popularny wśród samochodziarzy, korzystających z niego nie tyle z konieczności, co w ramach atrakcji.

Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, zazwyczaj albo oglądamy czeski film, albo chodzi o pieniądze. W tym przypadku rozbiło się o tę drugą kwestię - właściciel przeprawy, nie mogąc jej dalej finansować z prywatnych środków, chciał ją przekazać samorządom, które jednak przejęciem nie były zainteresowane. Temat ciągnął się od około roku, a jedną z zainteresowanych jednostek miał być Mazowiecki Zarząd Dróg Wojewódzkich, jako że trasa promu łączy w teorii dwa kikuty drogi wojewódzkiej nr 712. Wtedy również pojawiły się pierwsze wyraźnie słyszalne głosy o możliwym zamknięciu przeprawy. Ostatecznie, do żadnego przejęcia nie doszło, ale do zakończenia działalności również, zatem wszystko pozostało bez zmian.
Brak wystarczających środków
W bieżącym sezonie jednak sytuacja finansowa stała się daleko niekorzystna z uwagi na awarię jednostki pływającej, do której doszło w okresie wakacyjnym - uszkodzeniu uległa jednostka napędowa, wskutek “zakopania” się w piachu z uwagi na niski stan wody w Wiśle. Przez kilka tygodni prom był wyłączony z eksploatacji, później powrócił wszakże do służby i pływał aż do ostatniego weekendu. 20. września 2025 roku był ostatnim dniem kursowania przeprawy pomiędzy Gassami a Karczewem.
Plener zdjęciowy
Jako typowy graciarz, również regularnie korzystałem z owej przeprawy, zarówno prywatnie, jak i służbowo. M.in. część kilku materiałów wykonananych dla Magazynu Classicauto powstała właśnie na pokładzie wspomnianego promu. Jednym z nich były trzy rzemieślnicze kabriolety ze wschodu kontynentu. Już wtedy towarzyszyły nam, to jest mi, fotografowi i kierowcom pojazdów kłopoty techniczne podczas przeprawy. Z uwagi na niski poziom wody w Wiśle prom musiał być równomiernie obciążony, aby nie osiąść na mieliźnie. Naruszyło to nieco naszą koncepcję ustawienia samochodów, ale te musiały zrobić przeciwwagę dla sterówki i wykluczone było zrobienie tego “po naszemu”.
Dawniej zdarzało się również, że prom stanowił punkt na trasie rajdu turystycznego. Tak było chociażby na jednej z imprez Mistrzostw Okręgu Warszawskiego Pojazdów Zabytkowych w 2015 roku, gdzie załogi przeprawiały się z jednego brzegu na drugi.
Wcale nie taki stary
Wydawać by się mogło, że przeprawa promowa w tym miejscu to kawał historii i przynajmniej kilka dekad wspomnień. Prawda jest jednak taka, że obecny prom istniał tutaj od… 2014 roku, czyli zaledwie 11 lat. Tym niemniej ci, którzy wyobrażali sobie ciągnącą się przez kilkadziesiąt lat oś czasu, nie są do końca w błędzie, albowiem korzenie przeprawy pomiędzy Karczewem a Gassami zaiste sięgają dużo dalej, bo aż XVII i XVIII wieku.
Naturalnie, początkowo połączenie służyło pieszym oraz wozom konnym, ponieważ nie wynaleziono jeszcze samochodu. Przeprawa miała duże znaczenie handlowe, łącząc oba brzegi Wisły. Było to po prostu jedyne możliwe połączenie dwóch znajdujących się po różnych stronach rzeki wsi.
Sytuacja jest aktualna nawet dzisiaj, gdyż najbliższe mosty znajdują się odpowiednio w Górze Kalwarii i warszawskim Wilanowie, z czego ten drugi istnieje od zaledwie kilku lat, zaś most w Górze Kalwarii wybudowano w 1954 roku. Obydwa wymagają przynajmniej kilkunastu kilometrów podróży. Tak, czy inaczej, od zawsze była to najkrótsza droga pomiędzy Gassami a Karczewem.
Wzmianki o samochodach przeprawiających się przez rzekę pochodzą jeszcze sprzed 1939 roku, aczkolwiek nie wspomina się o radykalnych zmianach konstrukcyjnych jednostki pływającej - przez cały czas za prom robiła drewniana barka przesuwana ręcznie wzdłuż liny. W obliczu spadku zainteresowania, promowe połączenie zakończyło działalność w 1971 roku i aż do wspomnianego 2014 roku pozostało nieaktywne.
Nie tylko Gassy i Karczew
Prom pomiędzy Gassami a Karczewem nie stanowił jednak żadnego ewenementu w skali kraju, ponieważ w 2025 roku w wielu miejscach Polski wciąż kursują takie przeprawy i nie są to wyłącznie atrakcje turystyczne, a strategiczne połączenie dwóch stron rzeki, niejednokrotnie jedyne w promieniu kilkunastu kilometrów. Przeważnie takie promy pływają w ciągu dróg lokalnych o statusie powiatowym lub gminnym, ale zdarzają się również przypadki poważniejszych dróg, np. wojewódzkich.
Najbardziej znanym przedstawicielem jest oczywiście prom w Świbnie łączący gdańską Wyspę Sobieszewską z Mikoszwem, znajdujący się przy samym ujściu Wisły do Bałtyku. Od lat stanowi on najkrótsze połączenie Gdańska z nadmorskimi miejscowościami typu Stegna, Jantar, Krynica Morska i Kąty Rybackie. Podobną sytuację można również spotkać w lubuskim Połęcku, gdzie prom pływa w ciągu drogi wojewódzkiej nr 138, a także w Tarnobrzegu, gdzie z kolei przeprawić można się wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 758 do Ciszycy.


Budujemy mosty i tunele
Niestety, dużo takich połączeń promowych w ostatniej dekadzie zniknęło z uwagi na budowę mostów, a jedynym śladem pozostają nabrzeża i urywające się w wodzie kikuty drogi. Obiektywnie jest to oczywiście zmiana na lepsze, przyspieszająca czas podróży, niemniej subiektywnie przeprawa promem często stanowiła atrakcję samą w sobie. Czym innym jest jednak atrakcja i wolny wybór, a czym innym przymus i brak alternatywy.
Ikonicznym przykładem tej ostatniej kwestii przez dziesięciolecia było Świnoujście - miasto leżące na wyspie, którego jedyne połączenie z lądem stanowił prom. Nie była to wszakże barka na kilka samochodów, a solidna jednostka pływająca, zabierająca na pokład kilkadziesiąt pojazdów. Prom pływał w ciągu drogi krajowej nr 3, zatem w skali kraju stanowił ewenement. W ubiegłym roku, po wielu latach perypetii, otwarto jednak tunel pod rzeką Świną, dlatego cały ruch tranzytowy trafił właśnie tam, a prom pozostał wyłącznie jako odciążenie, awaryjna alternatywa oraz atrakcja turystyczna. I tak będzie los większości promów.