Samochody elektryczne robią się coraz tańsze. Skody po rabatach podnoszą rękę na spaliniaki
Elektryczne Skody Elroq i Enyaq staniały. Po uwzględnieniu rabatów i dopłat trzeba naprawdę mocno nie chcieć jeździć samochodem na prąd, by mimo wszystko wybrać coś spalinowego.
Czy samochody elektryczne są droższe od spalinowych? Jeszcze niedawno tego typu pytanie mogło przyprawić rozmówcę o uśmiech. Odpowiedź „no oczywiście, że tak!” była oczywista. Teraz już tak nie jest, bo elektryki mocno staniały, można też dostać na nie dofinansowanie z programu „NaszEauto”. Właściwie co kilka dni dostajemy informacje o tym, że taki czy inny samochód elektryczny właśnie zrobił się tańszy. Teraz padło na Skodę.

Staniały modele Elroq i Enyaq

Elroq to ten mniejszy - czyli mniej więcej odpowiednik spalinowego Karoqa. W ramach promocji na 130-lecie Skody wersje 50 (czyli bazowa) i 60 (czyli prawie bazowa) są objęte rabatami w wysokości 8 tys. zł. Kosztują teraz: 141 900 zł zamiast 149 900 zł i 153 450 zł zamiast 161 450 zł. Mają odpowiednio 170 i 204 KM i akumulatory 55 i 63 kWh. Ich zasięgi to 375 i 430 km. Staniały też - o 11 tysięcy złotych - bogatsze wersje 85, 85x i RS.
Z kolei Enyaq - czyli większy z elektryków Skody, taki odpowiednik Octavii pod względem długości (ale jest SUV-em i jest przestronny bardziej jak Kodiaq) - kosztuje mniej nawet o 20 tysięcy złotych. To oznacza, że bazowy Enyaq 60 (63 kWh, 204 KM, 434 km zasięgu, 8,1 s do setki) to teraz wydatek 169 900 zł zamiast 189 900 zł, a mocniejszy Enyaq 85 (285 KM, 82 kWh, 560 km) kosztuje 189 900 zł zamiast 209 900 zł. Ta druga wersja brzmi jak naprawdę niezłe połączenie zasięgu, mocy i ceny. Staniały też Enyaqi Coupe, czyli coś dla tych, którzy wolą bardziej kontrowersyjne kształty.

Od tych cen można odliczyć dopłaty z programu „NaszEauto”
Czyli tak naprawdę odejmijmy od wspomnianych, obniżonych cen jeszcze 30 000 zł. Można więc mieć Elroqa za ciut ponad 100 tysięcy złotych, a „optymalny” Enyaq kosztuje niecałe 160 tysięcy. Trudno kupić za tyle konkurencyjne auto spalinowe. Oczywiście, jeśli ktoś np. służbowo bardzo często jeździ w trasy i wciąż się gdzieś spieszy, nadal lepiej sprawdzi mu się np. Octavia TDI. Ale przy użytkowaniu miejskim naprawdę coraz trudniej uzasadnić zakup auta, które nie jest elektryczne.