REKLAMA

Z jednej strony lejesz, z drugiej strony ładujesz. Przegląd ofert najtańszych hybryd plug-in

Sprawdziłem ile trzeba zapłacić za najtańsze na rynku samochody z układem hybrydowym typu plug-in, czyli ładowanym z zewnątrz. Podobno już niedługo ich popularność znacznie spadnie z powodu nowych, niekorzystnych metod liczenia emisji, więc producenci już teraz czują, że trzeba się ich pozbyć. A to oznacza niższe ceny.

Z jednej strony lejesz, z drugiej strony ładujesz. Przegląd ofert najtańszych hybryd plug-in
REKLAMA

W teorii hybryda plug-in to absolutnie idealny pojazd. Do pracy jeździsz sobie na prądzie (o ile masz skąd go pozyskać) i w warunkach miejskich nie musisz właściwie nigdy tankować benzyny. Jak potrzebujesz jechać w trasę, to też się sprawdzi – silnik spalinowy pozwoli przejechać czasem nawet 1000 km bez tankowania. W hybrydach plug-in specjalizują się ostatnio Chińczycy, marki europejskie zdają się lekko odpuszczać temat. Nadal jednak na rynku nie brakuje pojazdów tego typu, a przy okazji będą one dość atrakcyjne dla polskich przedsiębiorców już od 1 stycznia przyszłego roku. Nowe limity amortyzacji zmuszą do zakupu plug-ina, jeśli chcemy odliczyć całą kwotę do 150 tys. zł, ponieważ graniczna wartość emisji to 50 gramów na kilometr. Żadna hybryda bez wtyczki nie da rady osiągnąć tego wyniku. Sprawdźmy więc co da się kupić i za ile w kwestii aut nowych – ale nie tam że z cenników, bo te cenniki się ostatnio coraz mocniej rozjeżdżają z rzeczywistością.

Znalazłem sześć ciekawych ofert. Tylko połowa pochodzi z Chin.

REKLAMA

Najtańsza nowa hybryda plug-in to chiński sedan

BYD Seal 5 DM-i. Nie mogę powiedzieć, że ten wóz mi się nie podoba. Jest dość eleganckim sedanem na małych kółkach – dokładnie tak wizualizuję sobie chińskie samochody. BYD Seal 5 spełnia wszystkie kryteria wizualne „sedana z Chin”. Cena katalogowa tego wozu to 129 900 zł, ale na OLX trafiają się oferty od 111 tys. zł, chociaż realnie trzeba wydać 116-119 tys. zł. Pod maską pracuje benzynowy silnik 1.5 Turbo, a po mieście wozi nas jednostka elektryczna zasilana z akumulatora o pojemności 18,3 kWh. Pozwala to przejechać do 100 km na samej elektryczności, a w razie jazdy w trybie hybrydowym na każde 100 km wystarczy 4,8 litra paliwa. Łączna moc układu to 212 KM, ale chińskie konie mechaniczne radziłbym traktować z rezerwą. Czekam na wysyp Sealów 5 na przewozie osób – to nieuniknione.

Nie uwierzycie, ale kolejny samochód na liście też jest chiński

To Dongfeng e5: siedmioosobowy SUV za 127 900 zł. Wygląda generycznie, ale za to podświetla mu się logo. Silnik spalinowy to oczywiście 4-cylindrowa jednostka 1.5 turbo, zasięg na prądzie to maksymalnie 87 km, a łączna moc – 217 KM. Można być pod wrażeniem, jak Chińczykom udało się upchnąć rozbudowany układ hybrydy plug-in i jeszcze siedem miejsc, jednak nie rozpędzałbym się z nadmierną użytecznością trzeciego rzędu. Cena jest bardzo dobra jak na tak duży i zaawansowany technicznie pojazd, ale uczulam na nikłą popularność tej marki w Polsce (mimo jej wieloletniej obecności!), przez co ostateczny koszt użytkowania będzie wysoki z powodu ogromnej utraty wartości. Powodzenia też z próbami znalezienia autoryzowanego serwisu...

Numer trzy to Jaecoo 7 Super Hybrid za 138 800 zł

Jaecoo przynajmniej ma już jakąś renomę w Polsce i buduje dość żwawo sieć serwisowo-salonową, można więc zaryzykować zakup tego kanciastego pojazdu w wersji hybrydy plug-in. Na oficjalnej stronie marek Omoda-Jaecoo znajdziemy ten pojazd w cenie 153 900 zł. Wchodzimy w ogłoszenia i okazuje się, że dealerzy z przyjemnością udzielą nam rabatu aż do ceny 138 800 zł. Do 91 km jazdy na prądzie, do 1200 km łącznego zasięgu i spalanie 6 l/100 km w trybie hybrydowym to chyba wszystko, co trzeba wiedzieć o Jaecoo Super Hybrid. Ma oczywiście długą gwarancję i podobnie jak inne chińskie pojazdy – niezłe wyposażenie. Można nawet wybrać wariant Select lub Executive, które niewiele się różnią. W ogłoszeniu mamy oczywiście ten tańszy. Jeśli nie przeszkadza ci brak podgrzewanych foteli, to można go polecić.

Możecie zapomnieć o wszystkich powyższych ofertach, bo wjeżdża bomba

Volkswagen Golf 1.5 TSI eHybrid za 139 900 zł. Mogliście przeoczyć, że w zeszłym roku Golf z plug-inem dostał nowy, większy akumulator o pojemności 19,7 kWh, a jego teoretyczny zasięg elektryczny ma dochodzić do 140 km. To raczej naciągane dane, ale nawet przy ich urealnieniu – to wciąż lepiej niż chińska konkurencja. Auto ma możliwość ładowania prądem stałym DC, co jeszcze niedawno było rzadko spotykane w plug-inach, a tak poza tym to całkiem zwykły i dobrze znany Golf. Łączna moc jednostki elektrycznej i spalinowej wynosi 204 KM, czyli nieco mniej niż w chińskich autach, jednak VW obiecuje czas rozpędzania 0-100 km/h w 7,2 sekundy. No i największa zaleta Golfa: będzie łatwy do odsprzedania za dobre pieniądze.

Zwracam uwagę, że jest tu haczyk: samochód nowy, bez przebiegu, dostępny od ręki, ale już zarejestrowany na dealera - więc biegnie mu gwarancja. Tyle że jest ona na tyle długa, że utratą miesiąca czy dwóch nie warto się przejmować. Hyundai Tucson to absolutny bestseller w Polsce, tyle że w wersji bez wtyczki, ale i wariant wtyczkowo-benzynowy będzie w przyszłości zapewne śmiesznie prosty do odsprzedaży w uczciwej cenie. To całkiem spory SUV – z łączną mocą 252 KM nie żartuje, ale spora masa i wysokie nadwozie zauważalnie ograniczają osiągi. Akumulator o pojemności niecałych 14 kWh teoretycznie umożliwia przejechanie 90 km na jednym ładowaniu, ale trzeba byłoby zapewne poruszać się naprawdę wolno i delikatnie. Nie zmienia to faktu, że za te pieniądze to dobra oferta, nawet biorąc pod uwagę tę sprawę „samorejestracji”.

Nie mogło zabraknąć Toyoty. To C-HR 2.0 plug-in za 160 900 zł

Wprawdzie nie rozumiem fenomenu tego samochodu, bo wskutek dziwnej stylizacji cierpi przestronność wnętrza czy widoczność z kabiny. Cennik tego modelu podaje, że wariant Comfort Plus za 160 900 zł jest wyprzedany, ale najwyraźniej nie jest, bo krakowski dealer wciąż ma go w ofercie. Jeśli chodzi o dane techniczne, to mamy tu duży silnik benzynowy, ale za to bez turbodoładowania, moc systemową 223 KM i niespecjalnie imponujący zasięg 66 km na prądzie. W danych technicznych wciąż podawana jest emisja CO2 wynosząca 19 g/km, ale według nowych zasad już tak różowo nie będzie. Czy wspomniałem już o tym, że niecodzienna stylizacja tego wozu negatywnie wpływa na jego praktyczność? Bagażnik ma tylko nędzne 310 litrów. Ale jedno jest pewne: nikt nie pobije Toyoty w dziedzinie utrzymania wartości, co oczywiście ma przełożenie na ratę leasingową. Może więc się okazać, że ostatecznie w okresie np. 4 lat Toyota będzie nas kosztować tyle samo co MG czy BYD.

Screenshot
REKLAMA

Jedno spostrzeżenie na koniec

Gdy ogląda się OLX, wybierając tylko hybrydy plug-in z roku 2025, chińska dominacja jest tak znacząca, jakby inne marki w ogóle nie istniały. Nie chcę mówić, że znam się na sprzedaży nowych aut, ale mam wrażenie, że nabywców znajdują te wozy, które fizycznie są dostępne, a nie te, które w teorii można sobie zamówić i kiedyś tam przybędą lub nie. Wygląda na to, że dealerzy chińskich samochodów są zatowarowani po brzegi i właściwie wszystko co się chce, można mieć od ręki. Źle to wygląda dla wytwórców europejskich czy nawet innych dalekowschodnich...

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-20T18:11:46+02:00
Aktualizacja: 2025-10-20T16:50:49+02:00
Aktualizacja: 2025-10-20T12:52:34+02:00
Aktualizacja: 2025-10-20T10:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-19T10:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-18T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-18T12:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-18T09:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T20:04:54+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T16:55:55+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA