Duże ambicje, małe wyniki i… silniki. Nowe samochody rodzinne po downsizingu
Rodzinny samochód w założeniu musi sobie radzić podczas długiej trasy z obciążeniem. Tymczasem na rynku mamy sporo takich modeli napędzanych małymi, trzycylindrowymi silnikami. Czy to ma sens?
Niewiele spraw budzi obecnie równie wiele emocji wśród miłośników motoryzacji, co downsizing, czyli trend na obniżanie pojemności skokowej i liczby cylindrów w silnikach. Jedni mówią, że takie jednostki są za słabe i męczą się z autem, a później szybko ulegają zużyciu i awariom. Inni z kolei twierdzą, że mniejsze silniki z turbo są bardziej dynamiczne i mniej palą. Kto ma rację?
Jak zwykle – nie wiadomo. I „to zależy”.
Dokładniej, zależy od konkretnego silnika i samochodu. O ile jednak można przyjąć, że większość aut miejskich z silnikami o małej pojemności z turbo nieźle sobie radzi i rzeczywiście potrafi niewiele spalić, to w przypadku dużych modeli sytuacja często wygląda inaczej. Zdarza się, że patrzymy na dany samochód typu kombi czy SUV, a później zaglądamy w dane techniczne i przecieramy oczy ze zdumieniem – tak mała pojemność i tylko trzy cylindry do takiego nadwozia?
Nie zawsze jest to przepis na katastrofę. Ale często bywa.
Oto przegląd siedmiu obecnie sprzedawanych modeli, które mimo rodzinnych ambicji i pokaźnych rozmiarów mają pod maską małe silniki. Łączy je jedno – raczej nie chciałbym zbyt często jeździć nimi z rodziną i bagażami po górach.
Skoda Octavia kombi 1.0 TSI
Trzycylindrowy, litrowy motor grupy VAG jest naprawdę niezły. Ma dobre maniery, nie trzęsie się i nie terkocze. Jeżeli pracuje w którymś z miejskich modeli, na przykład w Polo czy w Ibizie, jest też dynamiczny i oszczędny. Niestety, Octavia kombi nie jest samochodem miejskim i gdy do środka wejdzie pięć osób, a do bagażnika zapakujemy ich walizki (zmieszczą się, bagażnik jest duży), litrowy motor będzie wyciskać z siebie siódme poty. Ani dynamika, ani spalanie nie będą zadowalające. Co prawda „na pusto” taka Skoda teoretycznie osiąga 100 km/h w 10,1 s… ale spróbujcie po załadowaniu przyspieszyć od 80 do 120 km/h.
Co ciekawe, silnik 1.0 TSI o mocy 115 KM nie jest wcale najsłabszym, z jakim można kupić Octavię. To miano należy się czterocylindrowej jednostce 1.2 TSI o mocy zaledwie 86 KM. Obie są dostępne w bazowej wersji Active, w której co prawda są już klimatyzacja i Bluetooth, ale nie ma elektrycznie sterowanych szyb z tyłu, świateł przeciwmgielnych z przodu ani skórzanej kierownicy. Ceny to 72 050 zł za 1.2 TSI i 77 880 zł za 1.0 TSI. Za 82 600 zł mamy już z kolei silnik 1.4 TSI o mocy 150 KM. Chyba warto dopłacić.
Opel Grandland X
Nowy crossover Opla robi wrażenie większego, niż w rzeczywistości. Ze swoją długością 4477 mm nie jest może aż tak „Grand”, jak mogłoby się wydawać, ale i tak jest dłuższy m.in. od Renault Kadjara i Nissana Qashqaia. Tyle że podczas gdy obu tych konkurentów można kupić z silnikami 1.6 turbo, chętni na Grandlanda X nie mają wyboru. Jedynym dostępnym benzynowym motorem jest trzylindrowe 1.2 o mocy 130 KM. Nie mniej i nie więcej mocy i to niezależnie od tego, czy mówimy o bazowej, czy topowej wersji wyposażenia.
Bazowa kosztuje od 94 900 zł. To sporo, jak auto z silnikiem trzycylindrowym. Owszem, to nie jest zła jednostka. Radzi sobie np. w kompaktowym 308. Ale w crossoverze wydaje się jednak nie na miejscu.
BMW 2 Gran Tourer
Pisałem, że 94 900 zł to dużo, jak za trzy cylindry? To patrzcie teraz. 118 900 zł – tyle trzeba zapłacić za bazowe BMW 2 Gran Tourer nazwane 216i. Kolejna wersja w hierarchii, 218i, to wydatek co najmniej 125 700 zł. Oba te samochody mają pod maską zaledwie trzycylindrowe jednostki o pojemności 1.5. Słabsza ma tylko 109 KM, mocniejsza – 140 KM. Warto dopłacić te 6800 zł, zwłaszcza że jest to model siedmioosobowy. 216i z kompletem pasażerów musi być w wyścigu spod świateł godnym rywalem Mercedesa W123 200D.
I to wszystko w klasie premium. Choć bazowa „dwójka” Gran Tourer nie ma zbyt wiele wspólnego z luksusem czy stylem. Brakuje jej między innymi czujników parkowania (nawet z tyłu!), automatycznej klimatyzacji (w standardzie manualna), czy podłokietnika i napędu CD. Nabywca dostanie za to „w gratisie” natarczywy dźwięk trzech cylindrów.
Citroen Grand C4 Spacetourer 1.2 PureTech
Spacetourer, czyli dawne Picasso. Napisałem kiedyś artykuł o tym, dlaczego Citroen zmienił nazwę swoich minivanów – zachęcam do przeczytania.
Nie do końca zachęcam jednak do wybierania do tego modelu silnika 1.2 PureTech o mocy 130 KM. Mamy tu do czynienia z tym samym motorem, który pracuje w opisywanym już Oplu Grandlandzie X. I o ile już w Oplu narzekałem, to tutaj jest jeszcze gorzej. C4 Spacetourer nie tylko jest większy (prawie 4,6 m długości), ale i siedmioosobowy.
Na szczęście w Citroenie klienci mają wybór. 1.2 z ręczną skrzynią biegów kosztuje od 82 470 zł, a za 101 028 zł można kupić wersję 1.6 THP o mocy 165 KM. Dużą różnicę w cenie po części tłumaczy obecność „automatu”, który w tej odmianie jest obowiązkowy. Warto jedynie pamiętać, że mowa tu o cenach podstawowej wersji Feel. Nie ma m.in. czujników parkowania ani felg aluminiowych, za to trzeci rząd siedzeń to standard.
Jeżeli chodzi o koncern PSA, silnik 1.2 można znaleźć także w Peugeocie 5008. Jest on najdłuższy z wymienionych modeli - mierzy 4,64 m. Na szczęście można kupić go również ze wspomnianą jednostką 1.6 THP.
Dacia Logan MCV 0.9
Czas na samochód z silnikiem o najmniejszej w tym zestawieniu pojemności. Logan kombi z motorem 0.9 nie jest jednak najsłabszy ani najtańszy w gamie. Bazowy motor to w tym aucie 1.0 73 KM, raczej nie słynący z dobrych osiągów. Silnik 0.9 dzięki zastosowaniu turbo ma aż 90 KM. Jest dostępny dopiero w środkowej wersji wyposażenia, Laureate, która ma już klimatyzację i kosztuje od 45 600 zł.
Polityka cenowa Dacii jest jednak bardzo interesująca. Logana MCV 0.9 można zamówić z fabryczną instalacja LPG, co samo w sobie jest już ciekawe. Jeszcze ciekawsze jest to, że taki samochód może występować w uboższej odmianie Open – bez klimatyzacji. W rezultacie, jeśli ktoś chce, może kupić Logana 0.9 z LPG za 44 900 zł, czyli trochę taniej, niż wersję benzynową.
Tymon napisał kiedyś taki przegląd – „Fura dla Janusza”. Myślę sobie, że stereotypowy Janusz musi mieć zagwozdkę przy tym Loganie. Z jednej strony to dobre, tanie, duże kombi z LPG. Z drugiej strony, ma przecież mały silnik, „a takie to, panie, dobre do kosiarek!”. Nie wiadomo, co o tym wszystkim myśleć...
Seat Ateca 1.0 TSI
Wracamy na chwilę do silnika z samego początku naszej dzisiejszej wyliczanki, czyli do 1.0 TSI grupy VAG. Octavia nie jest jedynym większym samochodem, do którego można go zamówić. Da się to zrobić także w przypadku Audi A3 – a więc jest to najmniejszy możliwy silnik dostępny w kompakcie klasy premium. Da się również poprosić o takiego Seata Atecę. To kolejny crossover w stawce.
Bazowa wersja Reference wygląda po prostu śmiesznie. Ma czarne klamki, nielakierowane, czarne lusterka i koła stalowe bez kołpaków. Może nieco przypominać Dacie Duster, które są używane przez służby leśne lub firmy budowlane. Tyle że takie Dustery przynajmniej radzą sobie w terenie, a Ateki Reference nie można kupić z napędem na cztery koła. Cena takiego Seata – 79 700 zł – może na pierwszy rzut oka wydawać się atrakcyjna. Ale bazowa Ateca ani dobrze nie jeździ, ani nie wygląda.
Plan minimum to zakup pakietu Comfort + za 1387 zł, obejmującego lakierowane klamki i lusterka oraz felgi aluminiowe i reflektory przeciwmgielne z przodu. Ale najlepiej po prostu wybrać wyższą wersję Style i silnik 1.4 TSI o mocy 150 KM. Taki Seat kosztuje 99 300 zł. I dopiero wtedy zaczyna nabierać sensu.
Ford Tourneo Courier 1.0 Ecoboost
Mogłoby się wydawać, że w segmencie aut użytkowych trend na downsizing jeszcze nie zagościł. Tymczasem już od jakiegoś czasu można kupić np. Forda Transita Couriera z jednostką 1.0 Ecoboost o mocy 100 KM. Da się zrobić to też z bardziej rodzinnym Fordem Tourneo Courier (swoją drogą, jeśli ktoś jest w stanie bezbłędnie połapać się w logice nazewnictwa tych podobnych do siebie modeli, zasługuje na oklaski).
Taki Ford kosztuje od 47 401 zł. Niby to świetna cena jak za samochód, który ma sporo zalet: jest jednocześnie nieduży i łatwy w parkowaniu w mieście, jak i przestronny w środku. Niestety, wyposażenie bazowej odmiany może wywołać co najwyżej parsknięcie śmiechem. Mamy 2018 rok, a tymczasem nadal można kupić odmianę nie tylko bez klimatyzacji, ale nawet bez radia! Na początku myślałem, że po prostu na obrazku w konfiguratorze coś nie do końca się wczytało.
Aby ratować sytuację, trzeba dopłacić co najmniej 1476 zł za najtańsze radio (jest ich do wyboru z pięć) i 4059 zł za klimatyzację manualną. Jeżeli chodzi o silnik, trzycylindrowy 1.0 Ecoboost uchodzi za jedną z najlepszych „downsizingowych” jednostek. Jest cichy, oszczędny, dynamiczny i – jak się okazuje – całkiem trwały. Ale w Transicie czy Tourneo, jego obecność nadal trochę zadziwia. Choć może pora się już przyzwyczaić – zarówno tutaj, jak i przy innych wymienionych modelach?