Zgłaszasz patrol w aplikacji: "pomagasz mordercom" czy poprawiasz bezpieczeństwo? To proste
Osoby prowadzące popularny fanpage na Facebooku nie są zwolennikami zgłaszania patroli policji np. w aplikacjach. Posuwają się do obwiniania tych, którzy to robią, o tragiczne wypadki. Delikatnie mówiąc, mam na ten temat inne zdanie.

Fanpage o nazwie „LDZ Zmotoryzowani Łodzianie” ma 118 tysięcy obserwujących i jest na tyle aktywny, że jego posty Facebook podpowiada także i mnie, choć w Łodzi nie mieszkam ani z niej nie pochodzę. Na co dzień publikuje zwykle informacje o stłuczkach i korkach. Społeczność fanów jest prężna i ludzie chętnie nadsyłają informacje. Bywają też parkingowe awantury na bazie fotek od obserwujących, prośby o zgłaszanie się świadków wypadków albo informacje o zgubionych rzeczach. Ogólnie: pożyteczna strona, którą na pewno warto śledzić, gdy jest się z Łodzi. Ale trafiłem też na post, który najpierw czytałem dwa razy, potem się trochę zaśmiałem, a później uznałem, że aż chce mi się coś o nim napisać. Fanów strony też raczej bawi, sądząc po przewadze reakcji „ha, ha” pod spodem.
Ma tytuł „Kliknięcie, które zabija”
Brzmi poważnie. O co chodzi? Cały post podlinkuję niżej, więc jeśli ktoś ma ochotę, może sobie go przeczytać, ale pozwólcie, że streszczę, o co chodzi.
W skrócie: nie wolno zgłaszać patroli policji ani w aplikacjach typu Yanosik czy Google Maps, ani na fanapge’ach w rodzaju „Suszą w okolicy”. Dlaczego? Bo wydaje ci się, że komuś pomogłeś, a tak naprawdę „może właśnie podałeś kluczyki mordercy? Może właśnie dałeś mu zielone światło, by jechał dalej i za kilka kilometrów staranował przystanek pełen ludzi”.
Autorzy wpisu wspominają o długiej tradycji społecznego przyzwolenia na łamanie w Polsce przepisów. Wspominają, że „gdy oznaczasz w aplikacji patrol policji, nie masz pojęcia, komu pomagasz. Twój szlachetny w zamyśle gest może być dla kogoś, kto ma we krwi trzy promile alkoholu, bezcenną wskazówką”. „ Bo gdy następnego dnia w mediach przeczytasz o kolejnej tragedii spowodowanej przez pijanego kierowcę, pamiętaj – być może to właśnie ty wskazałeś mu wczoraj bezpieczną drogę” - tak emocjonalnie wpis się kończy. Po drodze jest też mowa o „toksycznej solidarności” i „cichym współudziale”.
Czy to wszystko prawda?
To nie tak, że cały ten wpis jest bez sensu. Po przeczytaniu go można w pierwszej chwili pomyśleć, że to sama prawda. Sam się na tym złapałem. „No tak, nie powinniśmy pomagać piratom drogowym, niech płacą mandaty” - uznałem i pokiwałem głową.
Tyle że zgłaszanie patroli w aplikacjach tak naprawdę przyczynia się do poprawy bezpieczeństwa na drogach.
Jakim cudem?
Po co patrole policji ustawiają się w danym miejscu? Przynajmniej w teorii powinno chodzi o to, by ludzie właśnie tam nie przekraczali prędkości. Czyli jeśli gdzieś jest niebezpiecznie, np. przy szkole, to gdy stanie tam patrol, kierowcy będą jechać wolniej. Profit: szansa na wypadek spada.
Jeśli kierowcy ostrzegą się w jakiś sposób - zgłaszając policję w aplikacji albo pisząc na fanpage’u - inni od razu zwolnią, czyli cel zostanie osiągnięty. W niebezpiecznym miejscu będą jechać wolniej i uważniej, w dodatku im prędzej dowiedzą się o patrolu, tym szybciej i wcześniej zdejmą nogę z gazu (bo nie będą pewni, w którym dokładnie miejscu stoi policja, no i zawsze może mieć przecież laserowy miernik prędkości z bardzo dużym zasięgiem).
Oczywiście, zdarza się też i to nierzadko, że policja ustawia się w miejscach, w których nie ma szkół, przejść dla pieszych, groźnych zakrętów ani skrzyżowań, na których często dochodzi do wypadków. Ale wtedy - gdy chodzi przede wszystkim o zbieranie pieniędzy - wpływ kontroli na bezpieczeństwo jest nieprzesadnie wielki.
Pozostaje jeszcze kwestia pijanych kierowców
Ten argument ma więcej sensu: nie warto ostrzegać, bo ktoś, kto jedzie pijany, uniknie konsekwencji. Tutaj jednak moje zdanie brzmi następująco: jeśli ktoś faktycznie wsiadł za kółko po wypiciu, nie kalkuluje zbyt wiele i się nie przygotowuje do drogi. Jest pijany, nie myśli za wiele i po prostu jedzie. Zgłoszenie w aplikacji, a już zwłaszcza na fanpage’u (kto będzie je przeglądał siedząc na popijawie?) nie zrobi mu różnicy.
Podsumowując: nie dajcie się nabrać na emocjonalne wpisy. Zgłaszanie może poprawiać bezpieczeństwo - albo nie dać policji zarobić, gdy stoi tam, gdzie zagrożenie nie ma.