REKLAMA

Na Białorusi jeżdżą jak od linijki. Przepisy prasują ich w kancik

Prowadząc zajęcia nauki jazdy z obcokrajowcami można się często dowiedzieć ciekawych rzeczy o zasadach ruchu i kulturze jazdy w innych państwach. Jest dużo smaczków, jednak szczególnie zainteresował mnie jeden przypadek - Białoruś.

Na Białorusi jeżdżą jak od linijki. Przepisy prasują ich w kancik
REKLAMA

Po wysłuchaniu różnych ciekawostek i dygresji o białoruskim jeżdżeniu, z chaosu wyłonił mi się obraz wojskowego drylu i zaprasowania wszystkiego w kancik. Z jednej strony, to dobrze, że przepisy są precyzyjne i nie pozostawiają wielu miejsc na interpretację, jak ma to miejsce w przypadku np. naszych krajowych zasad ruchu. Z drugiej zaś, regulowane wydaje się wszystko, włącznie z maksymalnym czasem drapania się po nosie i kierunkiem zaczesania fryzury pasażera tylnej kanapy.

Od razu zaznaczę, że na Białorusi osobiście nigdy nie byłem, ale za to mam wielu znajomych, którzy też nie byli. Wszystkie zamieszczone tutaj wątki mają źródło w opowieściach ludzi stamtąd, z którymi miałem styczność.

REKLAMA

Przykładowe zasady ruchu odrysowane od linijki i ekierki.

Polskie przepisy nie rozstrzygają kwestii, w jaki sposób należy się ustawiać przy skręcie w lewo. Można się wymijać zarówno po prawej, jak i lewej stronie, a decyzje podejmują kierowcy na skrzyżowaniu. Na Białorusi? Na Białorusi trzeba zawsze po prawej, na zakładkę. Nie ma, że na mniejszym skrzyżowaniu łatwiej po lewej, a na większym i wzdłużnym po prawej. Ma być zawsze po prawej i tyle.

Bardzo sztywno podchodzi się też do kwestii używania kierunkowskazów, gdzie zawsze i bezwzględnie należy je włączać bezpośrednio przed drogą, w którą się skręca. To też z jednej strony ma dużo sensu, ale z drugiej czasami drogi są na tyle blisko siebie, np. w postaci jakichś osiedlowych dojazdówek, że zupełnie naturalne wydaje się “kliknięcie” nieco wcześniej. Tak, czy inaczej, temat jest dokładnie opisany, a nie pozostawiony interpretacji kierowcy.

To tylko dwa przykłady, ale z tego, co zrozumiałem, mnóstwo zasad jest opisanych precyzyjnie co do szczegółu.

Dobrze również zaznaczyć sobie kilka dat w kalendarzu.

Pamiętacie przepis sprzed kilkunastu lat, kiedy obowiązkowa była jazda z włączonymi światłami mijania przez kilka miesięcy w roku? Został on zniesiony wraz z wprowadzeniem całorocznego obowiązku jazdy na światłach. Tymczasem, białoruskie przepisy nakładają wymóg używania świateł mijania od 1 października do 30 kwietnia, przez równo pół roku.

Lecimy dalej. Od 1 grudnia do 1 marca roku następnego kierowcy na Białorusi mają obowiązek używania opon zimowych. Nie jest to może ewenement na skalę świata, ponieważ regulacje o wymaganych oponach zimowych dotyczą co najmniej kilku krajów Europy, niemniej wciąż jest to mniejszość w skali całego kontynentu.

Lista obowiązkowego wyposażenia jest znacznie dłuższa, niż Ci się wydaje.

Ciekawie robi się w temacie obowiązkowego wyposażenia pojazdu. Poza znanymi u nas trójkątem ostrzegawczym i gaśnicą, kierowca musi wozić ze sobą koło zapasowe (lub dojazdowe) oraz apteczkę. Żeby nie było za łatwo, w apteczce musi znajdować się konkretny asortyment, który również jest wyraźnie określony w przepisach. Nie wystarczy sztuka dla sztuki.

Co na to wszystko milicja?

Same przepisy to jedno, ich egzekucja to drugie. Z opowiedzianych historii wywnioskowałem, że na drogach panuje zamordyzm, czyli milicja czyha na każdym zakręcie, a do tego bardzo skrupulatnie “trzepie” zatrzymanych kierowców. Służby potrafią nawet przejrzeć zawartość apteczki, po czym za jej niezgodność z przepisami wlepić kierowcy tłusty mandat. Dyskusji z milicjantem też raczej nie ma. Jednym zdaniem, atmosfera na białoruskich drogach jest raczej niezbyt przyjemna.

Kontrastuje to np. z wizerunkiem jazdy po Niemczech, gdzie policja też raczej trzyma wszystko i wszystkich za twarz, ale nie ma w tym wszystkim takiego poczucia "ucisku władzy".

Kandydaci na kierowców też nie mają lekko.

Od zawsze narzekam na “łuk” na polskim egzaminie na prawo jazdy, który uważam za idiotyczny w tej formie, w jakiej jest przedstawiony. Tymczasem, na Białorusi jest jeszcze gorzej - na tamtejszym placu manewrowym należy wykonać znacznie więcej ćwiczeń manewrowych, na słupki i na pamięć. Tak, u nas też kiedyś tak było, ale od dawna już na szczęście nie jest. Za naszą wschodnią granicą wciąż jest i podobno wzbudza to lęk wśród osób uczących się. Moja kursantka z Białorusi wzdrygnęła się na samo słowo “parkowanie”, ponieważ miała właśnie w głowie białoruski plac manewrowy i szereg tyle samo durnych, co kłopotliwych manewrów. Z wysłuchanych opowieści wywnioskowałem łatwo, że nasz polski egzamin na prawo jazdy jest łatwiejszy i bardziej ludzki, patrząc zarówno na same wymagania, jak i podejście do uczniów.

REKLAMA

A po egzaminie? Przez dwa lata po otrzymaniu uprawnień można jeździć co najwyżej 70 km/h. Tak, na autostradzie również. Czy jazda niemal dwukrotnie wolniej od pozostałych brzmi bezpiecznie? Nie za bardzo.

Może u nas wcale nie jest aż tak źle?

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-19T10:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-18T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-18T12:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-18T09:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T20:04:54+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T16:55:55+02:00
Aktualizacja: 2025-10-17T09:58:59+02:00
Aktualizacja: 2025-10-16T13:24:57+02:00
Aktualizacja: 2025-10-16T12:15:13+02:00
Aktualizacja: 2025-10-16T08:01:25+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA