REKLAMA

Które marki przetrwają połączenie Fiata i Peugeota? Wróżymy z fusów po kawie

Nowy koncern będzie miał w portfolio 14 marek. Sporo. Czy wszystkie przeżyją? (Podpowiedź: nie)

fiat peugeot połączenie
REKLAMA

Najbliższe miesiące będą pewnie nerwowe dla wielu pracowników nowopowstałego koncernu. Tavares i Manley mają twardy orzech do zgryzienia. W końcu stworzą koncern z dwóch firm, które są w stanie wyprodukować 8,7 miliona samochodów i sprzedają je z 14 różnymi znaczkami na maskach. 

REKLAMA

Co prawda Tavares w listopadzie zapewniał, że póki co nie żadnych planów na redukcję liczby marek, ale dodał, że zarządzanie całym portfolio będzie jednym z wyzwań, z którymi będzie się musiał zmierzyć jako CEO nowego koncernu. 

Jak to wygląda u konkurencji?

Patrząc na światowe TOP3, do którego będzie chciał aspirować nowy podmiot, najprościej jest w Toyocie. Globalnie sprzedaje modele marek Toyota, Hino (ciężarówki) i Lexus, lokalnie - Daihatsu. Grupa Volkswagena ma w portfolio 10 marek, licząc z chińskim Sihao i Jettą. Renault-Nissan-Mitsubishi oprócz tych trzech sprzedaje jeszcze Alpine, Dacię, Datsuna, Infinitni, Ładę, Samsunga i Venucię, ale tylko trzy pierwsze mają zasięg globalny. 

Patrząc na fusy na dnie kubka i dane sprzedażowe JATO Dynamics obstawiam, że o swoją przyszłość w PSA-FCA mogą być spokojni tylko najwięksi.

Peugeot w ubiegłym roku sprzedał 1, 74 miliona aut, intensywnie elektryfikuje gamę wprowadzając hybrydowe 508 i 3008 oraz elektryczne 208. 

1,55 mln aut w zeszłym roku sprzedał Jeep i będzie drugą najlepiej sprzedającą się marką koncernu. Ma fabryki i sprzedaje się w Stanach, Meksyku, Brazylii, Chinach i Indiach. Za 2 lata ma wprowadzić do Europy kolejnego SUV-a - mniejszego i tańszego od Renegade. Chyba nie ma co się martwić o jego przyszłość. 

peugeot 208 nowy test

Fiat sprzedał w ubiegłym roku 1,38 mln aut.

Co prawda jego losy pod koniec życia Sergio Marchionne nie były klarowne, mówiło się o tym, że na tanich autach nie da się zarabiać w obliczu coraz wyższych wymagań Unii Europejskiej. Pojawił się plan przesadzenia klientów wybierających maluchy typu Panda i 500 do aut o segment większych. Pewnie dostęp do francuskiej platformy CMP znacznie ułatwi tę operację. No i nie zapominajmy, że Fiat poza Europą nieźle radzi sobie w Ameryce Łacińskiej. I swój sukces buduje również w oparciu o dostawczaki sprzedawane pod marką Fiat Professional.

fiat tipo opinie

Citroena w ubiegłym roku wybrało 1,05 mln klientów, najchętniej wsiadali w miejskie C3. Poza nim lista modeli marki nie jest przesadnie imponująca. Zobaczymy jak na sprzedaż C3 wpłynie pojawienie się na rynku sporo droższego 208.

Podobne ilości aut sprzedaje Opel, który po przejęciu od GM w końcu zaczął przynosić zyski. Tu kluczem do sukcesu okazała się przesiadka na francuskie platformy i ofensywa crossoverów. Pewnie nowa Corsa będzie miała szansę poprawić wynik 1,04 mln sztuk sprzedanych w 2018 r.

Opel Corsa test

Mało znany u nas Ram, czyli samochody użytkowe FCA sprzedawane w USA, radzi sobie świetnie, w ubiegłym roku sprzedał 720 tys. aut i trudno przypuszczać, by ktoś chciał z tego zrezygnować.

Niestety dalej przestaje być różowo.

Alfa Romeo w pierwszym półroczu 2019 r. sprzedała mniej samochodów niż Lancia. Ubiegły rok zakończyła z wynikiem 119 tys. egzemplarzy, ale marne szanse, by była w stanie powtórzyć go w tym roku. Nie ma Mito, nie ma planów na następcę Giulietty, zapadła cisza w temacie hybrydowych wersji Giulii i Stelvio. Jedyna nadzieja w Tonale - kolejnym SUV-ie, mniejszym od Stelvio. Nowy koncern potrzebuje marki premium i być może tak będzie chciał budować wizerunek założonej w 1910 r. Alfy. 

Alfa Romeo Giulietta

Dziś prawdziwie premium jest tylko Maserati. 

Ale ze sprzedażą na poziomie 35 tys. egzemplarzy będzie kroplą w morzu potrzeb nowego koncernu. Nie radzi sobie w Chinach ani w Stanach, nie bardzo ma co sprzedawać w Europie, a nowe modele wciąż są tylko w zapowiedziach. 

Premium chciałby być też DS. 

Gdy w 2014 r. PSA stworzyło tę markę, nikt nie ukrywał, że zdobycie uznania na poziomie niemieckich konkurentów premium może trwać długie lata i zdaje się, że koncern był na to gotowy. DS sprzedał w ubiegłym roku 53 tys. aut, wiosną przyszłego roku w Genewie mamy zobaczyć flagowego, dużego sedana. Odważny krok ze strony DS. Być może trio w postaci Alfy Romeo, DS-a i Maserati mogłoby za jakiś czas zaistnieć na poważniej w gronie marek premium.

ds3 crossback test opinie
Oj dziadek, a Ty ciągle to samo. Czasy się zmieniły.

A czwartym do zespołu mógłby zostać Chrysler.

W końcu ma w historii wspólne projekty z Maserati. Z modelami 300 i Pacifica, tym drugim w hybrydowej odmianie, nie bardzo ma dziś jak walczyć o rynek. Sprzedał 178 tys. aut i po rozszerzeniu gamy mógłby walczyć o klienta amerykańskiego skuteczniej niż Alfa Romeo czy Peugeot. Trzeba jednak zaznaczyć, że w czerwcu 2018 r. podczas prezentacji planów na przyszłość koncernu nie pokazano żadnego nowego modelu tej marki.

2017 Chrysler Pacifica Hybrid

Podobnie w przypadku Dodge’a.

Mimo sprzedaży na poziomie 550 tys. aut rocznie nie został uwzględniony na liście nowych modeli. Dziś marka koncentruje się na sportowych modelach Charger i Challenger i być to mógłby być kierunek rozwoju tego brandu. 

Trudno za to oczekiwać, by podobnie potoczyły się losy Abartha.

Małe samochody w Europe coraz trudniej sprzedać, na drogie małe samochody póki co nie bardzo udało się wytworzyć modę. Abarthowi została 500-ka, jeśli Tavares nie zapała do niej miłością podobną do tej, która skłoniła go za czasów pracy w Renault do wskrzeszenia Alpine, to Abarthowi nie wróżymy niczego dobrego.

najszybsze samochody w Polsce
REKLAMA

A jest jeszcze Vauxhall.

Jeśli Brexit wypali, to być może dalsza produkcja Opli z kierownicą po prawej stronie będzie miała na Wyspach ekonomiczne uzasadnienie.

Wszystko to tylko przypuszczenia i nie ma się co nimi specjalnie przejmować. Wciąż jesteśmy przekonani, że wspólne budowanie samochodów przez Alfę, Citroena, Fiata, Opla i Peugeota jest skazane na sukces. Trzymamy kciuki!

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-02T19:03:34+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T18:45:52+02:00
Aktualizacja: 2025-07-01T20:12:51+02:00
Aktualizacja: 2025-07-01T17:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-01T12:38:30+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T17:02:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T11:18:58+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Wakacyjna promocja na paliwo. Hot dog ważniejszy od Karty Dużej Rodziny

Na Orlenie w wakacje zatankujemy taniej o 25 lub 45 groszy. Kwota obniżki zależy od nas, głównie od naszego apetytu. Wcześniej liczyła się liczba dzieci.

Wakacyjna promocja na paliwo. Hot dog ważniejszy od Karty Dużej Rodziny
REKLAMA

Trochę się nie spodziewałem, że i w te wakacje będziemy cieszyć się obniżkami cen paliw. Ceny nie są szalenie wysokie i nie zbliżają się żadne wybory, chyba że o czymś nie wiemy. Orlen ogłosił nową promocję, ale ta różni się od poprzednich. Warunki są trochę inne.

REKLAMA

Wakacyjna, weekendowa promocja na paliwo Orlenu w 2025 r.

Orlen ogłosił promocję na paliwo i zasady obowiązujące w 2025 r. Kwota obniżki na litrze to:

Nie możemy kupić dowolnej rzeczy. Lista wyłączeń szczęśliwie jest krótka. Produkty z poniższej listy się nie kwalifikują, trzeba kupić coś innego:

Czyli kupicie hot-doga, proste. W poprzednich latach liczyła się Karta Duże Rodziny, teraz już nie. Jej posiadanie nic teraz nie daje w przypadku tej promocji. Hot dog ważniejszy. Pozostałe warunki nie powinny nas już zaskoczyć.

Warunki weekendowej promocji na paliwo Orlenu

Nie będzie zaskoczeniem to, że trzeba mieć aplikację Vitay i aktywne kupony, żeby skorzystać z promocji. Tak działało to już wcześniej. Promocja obejmuje paliwa EFECTA i VERVA i nie dotyczy LPG. Podczas jednego tankowania można kupić nie więcej niż 50 litrów jednego rodzaju paliwa. Można wlać więcej, ale promocyjna cena nie obejmie nadmiarowych litrów. Nie można podczas jednej transakcji wykorzystać dwóch kuponów. Podobnie, nie można lać do kanistrów, ani innych zewnętrznych zbiorników.

REKLAMA

Start już dziś, czyli 27 czerwca 2025 r., a trwać będzie do 31 sierpnia 2025 r. w każdy piątek, sobotę i niedzielę. Po promocyjnej cenie możemy zatankować 10 razy, po 5 w każdym z wakacyjnych miesięcy. Nie podzielimy tego inaczej.

Można się spodziewać, że inne sieci też niedługo ogłoszą promocje.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-01T12:38:30+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T17:02:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T11:18:58+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Mazda zdradza swój plan. Dostaniemy sportowy samochód większy od Miaty

Mazda to mój ulubiony producent, który nie przestaje iść pod prąd w każdym możliwym momencie. Właśnie dowiedzieliśmy się, że wprowadzi do swojej oferty sportowy samochód, a do tego będzie miał wyjątkowy napęd.

Mazda zdradza swój plan. Dostaniemy sportowy samochód większy od Miaty
REKLAMA

Gdy inni odchodzą od silników Diesla - Mazda z radością instaluje sześciocylindrowego potwora w swoich dużych SUV-ach. Gdy słyszymy, że silnik Wankla to przeszłość i ślepy zaułek historii motoryzacji, japoński producent ogłasza, że pracuje nad kolejnym autem z takim napędem. Wreszcie, gdy cały świat przerzucił się na robienie SUV-ów, Mazda mówi, że pracuje nad sportowym samochodem, a później dodaje, że w sumie będzie miał silnik Wankla. Nie da się jej nie kochać.

REKLAMA

Mazda pracuje nad nowym samochodem sportowym. Jestem zachwycony

Obecnie japoński producent od dostarczania emocji ma wspaniałą MX-5, ale były czasy, gdy w ofercie producenta znajdowały sie inne samochody, które przyspieszały bicie serce. Jeżeli nie pod względem wyglądu, to za sprawą prowadzenia. Jednym z takich aut była kultowa już Mazda RX-7, która miała nietypowy napęd w postaci silnika Wankla. Owszem, doczekała się następcy w postaci RX-8, ale niestety nie był to udany model. Po zakończeniu produkcji tego zgrabnego coupe w gamie Mazdy powstała dziura. I teraz wszystko wskazuje na to, że to się zmieni. Nowy samochód ma korzystać z designu, który został przedstawiony w koncepcie Iconic SP:

To cudo ma być większe niż Miata, ale nadal to względnie niewielkie auto. Koncept mierzył 4180 mm, czyli o 265 mm więcej niż Miata. Skąd wiemy, że takie auto jest w ogóle w planach? Dyrektor techniczny Mazdy, pan Ryuichi Umeshita powiedział w wywiadzie, że ten samochód będzie następcą RX-7, a pierwotne plany zakładały wprowadzenie go do produkcji już w 2026 r., ale termin nie jest jeszcze pewny, bo zależy od planów biznesowych.

REKLAMA

To cudo będzie samochodem elektrycznym z range extenderem, którym będzie silnik Wankla. Moc ma wynosić około 365 KM, więc zapowiada się kusząco. Niestety nie znamy nazwy, ale podobno nie będzie to Cosmo, ani RX-9.

Jaram się jak nie wiem co. Nie dość, że nadchodzący samochód jest piękny, to będzie wyjątkowy ze względu na napęd. Mazdo, nigdy się nie zmieniaj.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-01T12:38:30+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T17:02:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T11:18:58+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

BYD dołączył do umierającego segmentu. Właśnie zaczął eksport nowego vana

Chińskie BYD kontynuuje swoje działania w celu budowy pozycji międzynarodowego potentata. Pomóc ma w tym nowy van M9, który będzie sprzedawany także poza ojczyzną.

BYD M9
REKLAMA

W styczniu br. BYD rozpoczął w Chinach produkcję modelu o nazwie Xia - vana o napędzie hybrydowym typu plug-in. Należy on do linii Dynasty, której modele dostają nazwy po dynastiach rządzących w Chinach. Zgodnie z tamtejszą historiografią, dynastia Xia była pierwszą dynastią w historii Chin, panującą w latach ok. 2070 - 1600 p.n.e., zaś jej twórcą był cesarz Yu. Brzmi to dumnie, choć na rynki eksportowe musiał dumę porzucić - za granicą Chin trafia do oferty jako M9.

REKLAMA

Eksportówka z jednym wyświetlaczem mniej

BYD Xia/M9 jest blisko spokrewniony z Denzą D9, która była już wcześniej eksportowana - a dokładniej jest jej tańszą wersją. Ma on 5145 mm długości,1970 mm szerokości, 1805 mm wysokości, zaś jego rozstaw osi wynosi 3045 mm. Jest dostępny tylko w układzie siedmioosobowym - 2+2+3. Jeśli chodzi o różnice w wyglądzie, to między wersją krajową, a eksportową, dopatrzymy się jedynie innej plakietki z nazwą.

Nieco więcej znajdziemy w wyposażeniu. W standardowym wyposażeniu znalazł się 12,3-calowy zestaw wskaźników, 15,6-calowy ekran do obsługi systemu informacyjno-rozrywkowego, szyberdach, sześć poduszek powietrznych i kamery 360. W porównaniu z wersją chińską, brakuje zaś oddzielnego ekranu dla pasażera z przodu i lodówki wbudowanej w tunel środkowy.

M9 jest napędzany przez układ hybrydowy typu plug-in. Silnik benzynowy jest typowy dla marki - ma pojemność 1.5 l, a dzięki turbodoładowaniu osiąga moc 156 KM. Współpracuje z silnikiem elektrycznym o mocy 272 KM, zaś cała moc jest przenoszona na przednie koła. Wersja eksportowa jest wyposażona w baterię o pojemności 20,39 kWh. Dzięki niej samochód przejedzie 95 km w trybie czysto elektrycznym, jednak liczba ta wartość została wyliczona według przestarzałego cyklu NEDC. Całkowity zasięg wynosi zaś 945 km. W Chinach BYD Xia jest dostępny również z większą baterią o pojemności 36,63 kWh, pozwalającą na przejechanie 145 km na samym prądzie.

Więcej o BYD przeczytasz tutaj:

Na razie Meksyk, ale potem...

BYD M9 zaczął oficjalny eksport w czerwcu, zaś jako pierwszy rynek wybrano Meksyk. Pierwszy duży van od BYD jest dostępny w ojczyźnie tequli na razie w tylko jednej wersji wyposażenia, którą wyceniono na 979,8 tys. peso meksykańskich. Po przeliczeniu na naszą walutę przy obecnym kursie wyjdzie 188,3 tys. zł.

REKLAMA

Jest to raczej przeciętna cena, jak na dobrze wyposażonego, komfortowego vana z napędem hybrydowym plug-in. Na razie wiadomo, że oprócz Meksyku trafi także do innych krajów Ameryki Łacińskiej, a z czasem także do Azji Południowo-Wschodniej. Jednak pojawienie się go w Europie, także nie jest wykluczone - pierwsza prezentacja M9 miała miejsce we włoskim Mediolanie, co może zwiastować także europejskie plany BYD, w sferze wprowadzania auta do sprzedaży.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-01T12:38:30+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T17:02:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T11:18:58+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Kierowca Skody prowokował BMW. Ktoś tu ma pewne deficyty

Skoda nie jest marką słynącą z siedzenia na zderzaku. Dzisiejszy wypadek na S3 udowodnił, że nawet w tej kwestii zdarzają się wyjątki od normy.

Kierowca Skody prowokował BMW. Ktoś tu ma pewne deficyty
REKLAMA

Na drodze ekspresowej S3 (odcinek Sulechów – Zielona Góra) doszło do zderzenia Skody i BMW. Chwilę po 8:40 trzy zastępy Państwowej Straży Pożarnej i OSP Cigacice wyruszyły w kierunku mostu na Odrze, zlokalizowano niedaleko Leśnej Góry. Służby zastały na miejscu dwa uszkodzone pojazdy, ale ich pasażerowie nie doznali poważnych obrażeń. Na materiale wideo widać dokładny moment wypadku.

REKLAMA

Wypadek Skody i BMW na S3 rodzi wiele pytań

Filmik z wideorejestratora zamontowanego w limonkowym BMW (prawdopodobnie nowym M3) pokazuje chwilę przed i po zdarzeniu. Na 19-sekundowym nagraniu widać, że BMW znajdowało się na lewym pasie, gdy do jego tylnego zderzaka zaczęła zbliżać się Skoda. Jej kierowca sygnalizował swoją obecność „długimi”, jednocześnie skracając dystans, pozostawiając zaledwie kilkadziesiąt centymetrów zapasu.

W pewnym momencie Skoda wychyliła się do lewej, żeby kierujący BMW ją zauważył – o ile nie widział jej wcześniej. Następnie kierowca Skody wyłączył światła drogowe i gwałtownie zjechał na prawy pas, rozpoczynając manewr wyprzedzania. Tu dochodzimy do dość zastanawiającego momentu, w którym Skoda nagle zajeżdża drogę BMW.

Na podstawie filmu można założyć, że kierowca Skody zachowywał się agresywnie i oczywiście jest to niepodważalne. Bardziej zastanawiające są jednak jego intencje, ponieważ nie wiadomo co właściwie chciał zrobić, zjeżdżając na wysokości BMW. Mógł świadomie uderzyć w samochód lub chcieć zajechać mu drogę na żyletki. Niewykluczone, że źle określił długość samochodu i chciał jedynie przestraszyć BMW.

Po zetknięciu obu samochodów Skoda wpadła na bariery energochłonne. Następnie ponownie wróciła na lewy pas i znowu uderzyła balustradę. Zatrzymała się kawałek dalej, podobnie jak BMW, które zdołało zjechać na pas awaryjny. Właśnie tak kończy się głupota i chęć dominowania na drodze. Ustaleniem zamiarów Skody zajmą się służby, ponieważ sprawa trafiła do sądu.

REKLAMA

Więcej podobnych sytuacji znajdziesz tutaj:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-01T12:38:30+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T17:02:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T11:18:58+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Kraków podnosi ceny parkowania. Trzecia godzina za 11 zł

Niedługo rozpoczną się wakacje. Jeśli planujecie zabrać rodzinę na zwiedzanie Krakowa, zaplanujcie wycieczkę w lipcu, by zaoszczędzić parę złotych.

Kraków podnosi ceny parkowania. Trzecia godzina za 11 zł
REKLAMA

Już 4 sierpnia Kraków wprowadzi nowy system opłat za parkowanie. Zarówno dla mieszkańców, jak i turystów, nie będzie to zmiana na lepsze. Rada Miasta przyjęła zmiany podwyższające stawki. Tak prezentuje się nowy cennik.

REKLAMA

Nowy cennik parkowania w Krakowie

Do tej pory cena za parkowanie rosła w zależności od odległości do centrum. W podstrefie A było to 6 zł za każdą godzinę. Parkowanie w dalszych podstrefach, czyli B i C, kosztowało kolejno 5 i 4 zł. Od sierpnia system opłat zostanie podzielony, wprowadzając inne ceny dla posiadaczy Karty Krakowskiej i pozostałych osób – w tym turystów.

Oznacza to, że nie wystarczy być mieszkańcem Krakowa, by skorzystać z niższych stawek. Miasto stawia na kartę mieszkańca, która obniży ceny. Pytanie, ile osób zrezygnuje z wyrobienia Karty Krakowskiej przez samą konieczność złożenia wniosku.

Zapłacicie nawet 11 zł za godzinę

Pora przyjrzeć się cenom. Jeśli odpowiednio się postaracie, zapłacicie nawet 11 zł za godzinę. Wasze konto uszczupli się o tyle, pod warunkiem że nie macie Karty Krakowskiej i zaparkujecie blisko centrum, by pozwiedzać. W sezonie letnim to właśnie ten scenariusz jest najbardziej oczywisty.

Posiadacze Karty Krakowskiej:

Osoby bez Karty Krakowskiej:

Oprócz cennika zmienią się parkomaty

Kraków zdecydował, że wraz z podwyżką cen zmieni sposób korzystania z parkomatów. Zarząd Dróg Miasta Krakowa zainstaluje stare-nowe parkomaty w centrum miasta. Wcześniej urządzenia można było znaleźć w Warszawie, ale wkrótce zostaną przeniesione do Miasta Królów – po drobnej modernizacji.

Muszą bowiem obsługiwać Kartę Krakowską, dzięki której kierowca będzie mógł skorzystać z ulg. System powinien zapewnić intuicyjność, przez co nie przestraszą się go przyjezdni. Wystarczy:

Jeśli PIN powiązany z Kartą Krakowską będzie poprawny, parkomat będzie działał według niższego cennika.

Kraków nie jest jedyny

Wiele polskich miast stawia na podobne rozwiązanie w kwestii parkowania. Innym pomysłem są aplikacje mobilne, które pozwalają na zaoszczędzenie kilku złotych, choć są solą w oku mniej technologicznych turystów. Co ciekawe, aplikacje mobilne generują większy przychód niż klasyczne parkomaty.

W lutym 2025 roku parkomaty zarobiły 2,7 mln zł, podczas gdy płatności dokonane w aplikacjach mobilnych to 3,7 mln zł. Kraków planuje obrać podobną drogę, pod warunkiem że operator zgodzi się na takie rozwiązanie.

REKLAMA

Dowiedz się więcej o strefach płatnego parkowania:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-01T12:38:30+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T17:02:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-30T11:18:58+02:00
REKLAMA
REKLAMA