Chronisz głowę albo płacisz stówę. Obowiązkowe kaski przegłosowane
Właśnie poznaliśmy efekt długo zapowiadanych zmian w prawie o ruchu drogowym. Szereg wypadków na hulajnogach sprawił, że posłowie musieli zająć się tematem w trybie pilnym.

Wakacje okazały się wyjątkowo krwawe, kilka osób zginęło, kilkaset zostało rannych, a wszystko za sprawą wypadków na hulajnogach elektrycznych. W Polsce takie sprzęty są dostępne od dawna, ale dopiero ostatnie lato było tak dramatyczne. Swoje dołożyło to, że część z nich porusza się z prędkością większą niż dozwolona, bo tajemnicą poliszynela jest to, że chińskie firmy oferują możliwość zwiększenia mocy odpowiednim menu w aplikacji lub kombinacją przycisków na hulajnodze. Posłowie postanowili podumać nad problemem i znaleźli rozwiązanie: obowiązkowe kaski na głowę.
Obowiązkowe kaski na głowę. Nie ma zmiłuj
Nad projektem zmian pochylili się posłowie i po licznych dyskusjach w dniu 17 października przegłosowali zmianę prawa. Według nowych przepisów osoby do ukończenia 16. roku życia mają obowiązek używać w czasie jazdy kasku ochronnego odpowiadającego właściwym warunkom technicznym.
A ile wyniesie mandat za brak kasku?
Stawka będzie zawrotna i wyniesie 100 zł. Oczywiście zapłaci rodzic dziecka. Z racji tego, że wykrywalność takich przypadków będzie oscylować w granicy zera, to nie przewidujemy znaczących wpływów z tego tytułu do budżetu państwa. Teraz ustawa trafi do Senatu, a później na biurko prezydenta.
Nowe przepisy nic nie dadzą
Od razu ustalmy - nie mam nic przeciwko kaskom, uważam, że powinniśmy je zakładać, sam zresztą to robię ilekroć poruszam się na rowerze lub hulajnodze elektrycznej. Jednak to jest tylko jeden z aspektów. Nic się nie zmieni, jeżeli nie wprowadzimy zakazu sprzedaży i importu takich hulajnóg. Producenci nawet specjalnie nie ukrywają, że ich hulajnogi są szybsze, niż pozwalają na to przepisy, bo wiedzą, że nic się im nie stanie. W końcu jak mówi stara rzymska paremia: chcącemu nie dzieje się krzywda. Tylko to nie do końca prawda. Młodzi ludzie mają ograniczone pojmowanie rzeczywistości, nie rozumieją wszystkich skutków ubocznych i możliwych sytuacji na drodze. Od tego mają nas - dorosłych, żebyśmy tłumaczyli im świat, ale również, żeby chronić ich, gdy jest taka potrzeba.
Wystarczyłoby wymagać testowania każdego modelu na rynku dostępnego w sprzedaży na okoliczność odblokowywania mocy, a także ukrócić import z szemranych chińskich stron. To wszystko da się zrobić, ale wymaga więcej zachodu niż stwierdzenie: dzieciaki zakładajcie kaski, nara, pora na wódeczkę w sejmowym barze.