Zderzyła się z tramwajem, zablokowała miasto, zniszczyła tory. Kosztowało ją to zero złotych
Podczas gdy kierowcy dostają wysokie mandaty np. za napisanie SMS-a w czasie jazdy, doprowadzenie do czegoś, co można nazwać małą katastrofą, czasami kończy się jedynie na pouczeniu.
Zagrożenie zdrowia dla kilkudziesięciu pasażerów tramwaju, długa blokada ruchu skutkująca uruchomieniem linii zastępczych, uszkodzenie torów, konieczność zaangażowania wielu służb, a wreszcie stworzenie dużego zagrożenia dla samej siebie. Oto efekty środowej jazdy 67-letniej kierującej czarną Toyotą RAV4. Wszystko stało się na ulicy Wojska Polskiego w Sosnowcu.
Kobieta skręcała w stronę cmentarza
O sprawie donosi portal 24zaglebie.pl. Gdy kierująca Toyotą skręcała, nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu tramwajowi, w wyniku czego doszło do zderzenia.
Motorniczy zaczął gwałtownie hamować, jednak ze względu na masę pojazdu skład zatrzymał się dopiero kawałek dalej. W tym czasie samochód był pchany po torowisku, co doprowadziło do jego (torowiska, choć i samochód nie wyszedł bez szwanku) poważnego uszkodzenia. Siła uderzenia była na tyle duża, że przemieścił się tłuczeń wypełniający torowisko, a drobne elementy infrastruktury - w tym barierki - uległy zniszczeniu.
-Tramwaj uderzył w prawy bok samochodu, który skręcał w stronę cmentarza. Mimo że wyglądało to bardzo groźnie, nic się nikomu nie stało. Niestety ruch tramwajowy był wstrzymany od godziny 10:56 do 12:14. Przez ten czas musieliśmy zorganizować transport zastępczy, a zakłócenia objęły całą linię numer 26 w Sosnowcu i Mysłowicach - powiedział redakcji 24Zagłębie rzecznik prasowy Tramwajów Śląskich, Robert Walczak.
Przez ponad godzinę utrudniony był również ruch samochodowy w rejonie zdarzenia. Wjazd na cmentarz komunalny był całkowicie zablokowany, a służby porządkowe musiały uprzątnąć rozbite elementy nadwozia samochodu i tramwaju. Na miejscu interweniowali strażacy Komendy Miejskiej PSP w Sosnowcu, funkcjonariusze sosnowieckiej policji, ekipy utrzymania ruchu Tramwajów Śląskich oraz pomoc drogowa.
Jakie konsekwencje poniosła kierująca?
Jak przekazała podkom. Katarzyna Cypel-Dąbrowska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu, oboje uczestnicy zdarzenia byli trzeźwi. - „Za kierownicą samochodu osobowego siedziała 67-letnia kobieta, mieszkanka Sosnowca, która była winna spowodowania kolizji. Została pouczona” - powiedziała policjantka.
Pouczona? Tak, ja też musiałem czytać to zdanie kilka razy, z lekkim niedowierzaniem. Mandat za samo spowodowanie kolizji (bez wliczania mandatu za nieustąpienie pierwszeństwa) „startuje” od 1000 złotych i sześciu punktów karnych, ale zważywszy na poważne i kosztowne skutki zdarzenia, policjanci z pewnością mogliby ukarać 67-latkę z Toyoty surowiej. Tymczasem poprzestali na pouczeniu. Według prawa, mogli tak zrobić. Co nie znaczy, że powinni.
Nie da się nie zastanawiać, skąd taka decyzja
Czy kierująca zna kogoś, kogo w tych rejonach znać warto? Czy wyjątkowo przekonująco opowiedziała policjantom o swojej sytuacji życiowej, ewidentnie wykluczającej możliwość skupienia się na drodze? Trudno nie być przynajmniej delikatnie oburzonym takim werdyktem funkcjonariuszy. W sytuacji, w której wielu z nas dostało kiedyś mandat za wykroczenie, które nie było zbyt niebezpieczne w skutkach, pouczenie za spowodowanie takiej kolizji i tak dużego zamieszania, co najmniej dziwi. Choć wierzę, że i bez pouczenia kobieta z Toyoty już wie, że w okolicy torów trzeba się trochę mocniej rozglądać.
