Widziałem już „Nie czas umierać”, czyli nowego Bonda. Zobaczcie, jakie auta pojawiły się na ekranie
Właśnie wróciłem z pierwszego w kraju pokazu „Nie czas umierać”, czyli długo wyczekiwanej, najnowszej części przygód Jamesa Bonda. Opowiem wam, jakie samochody się tam pojawiły.
Nie byłem w kinie już chyba od dwóch lat. Akurat gdy zacząłem trochę tęsknić i pomyślałem, że warto byłoby się na coś wybrać, dostałem bardzo miłe zaproszenie na pierwszy w Polsce pokaz najnowszej części serii o agencie 007. Film nosi nazwę „Nie czas umierać” i musieliśmy na niego sporo czekać.
Było warto
Niestety, nie jestem krytykiem filmowym, więc takie lakoniczne zdanie musi wam wystarczyć za jego ocenę. Dodam jeszcze, że świetnie się bawiłem… ale nie opiszę tu ani fabuły, ani efektów specjalnych. Nie ocenię też gry aktorskiej. To strona o samochodach, więc to na ich temat trochę opowiem.
Zdanie „samochody są wyjątkowo ważne w filmach o Bondzie” brzmi banalnie, jak „lubię ładną pogodę” albo „uwielbiam smaczne jedzenie”. Auta nie są tu „ważne”. Po prostu grają jedne z głównych ról. Można by zrezygnować z wielu aktorów, ale bez samochodów i brawurowych pościgów, ta seria nie byłaby tym, czym jest.
Na szczęście, w „Nie czas umierać” zadbano o motoryzacyjną obsadę
Tak jak można by się tego spodziewać, z seansu najbardziej ucieszą się miłośnicy angielskiej motoryzacji. Klasyczny Aston Martin DB5 kojarzy się z filmami o Bondzie bardziej niż cyfry „007”. To nie pierwszy raz, kiedy srebrny egzemplarz wystąpił we współczesnych odcinkach serii. Zagrał już w „Skyfall” z 2012 roku i w Spectre sprzed sześciu lat (to już tyle minęło?!). W „Nie czas umierać” poświęcono mu wyjątkowo dużo smakowitych ujęć. Zaczyna się od spokojnej przejażdżki po pocztówkowych, krętych trasach we Włoszech. Nikt tu jednak nie ma zamiaru traktować DB5 ulgowo, jak nobliwego staruszka. Niedługo później na ekranie pojawiają się sceny, w którym Aston widowiskowo driftuje, a następnie wpada w tarapaty. Tych, których na widok podziurawionej i pogniecionej karoserii boli serce, uspokajam. W filmie „zagrała” replika drogocennego wozu.
Na ekranie pojawiają się też inne Astony Martiny
Drugim z pojawiających się na ekranie Astonów, który najbardziej przypadł mi do gustu, jest V8 Vantage. Ostatni James Bond, jaki nim jeździł, to ten grany przez Timothy’ego Daltona z części „The Living Daylights” (ależ dobrą piosenkę nagrał do tego filmu zespół A-ha!). Bordowy Aston Martin miał więc okazję trochę się „rozruszać” po długim postoju. W krajobrazach jesiennej Norwegii prezentował się zjawiskowo, a jego świecące na żółto reflektory dodawały mu niepowtarzalnego czaru lat 80.
Nie zabrakło również Land Roverów
Range Rover Sport zaprezentował się miło dla oka. Po tym wozie nadal nie widać upływającego czasu – prawie tak, jak po Danielu Craigu.
Ale „Nie czas umierać” to nie tylko motoryzacja brytyjska
Gdybym miał sobie wybrać, którą z postaci z nowego Bonda chciałbym być, niestety postawiłbym na te, które działały po stronie zła i walczyły z brytyjskim agentem. Taka posada dawałaby mi bowiem szanse na brawurową przejażdżkę Maserati Quattroporte po ciasnych uliczkach przepięknego, włoskiego miasteczka. Myślicie, że w filmie zagrały egzemplarze najnowszej generacji? Nie jest zła, ale nie ma w sobie nawet odrobiny tego klimatu, który ma wersja z lat 90. To właśnie nią jeżdżą włoscy gangsterzy polujący na Bonda i srebrny lakier jego DB5. Nieco kanciasta, rzadko widywana karoseria Maserati wygląda w oku kamery jak prawdziwa gwiazda filmowa. Szkoda, że miało tak małą rolę.
Włoscy antagoniści Bonda atakowali go też… Lancią Thesis. Dotychczas uznawałem, że to wóz pasujący raczej do bycia wygodną limuzyną jakiegoś biskupa, ale widok egzemplarza mknącego bokiem po zabytkowym bruku sprawił, że zacząłem patrzeć na niego trochę inaczej.
Podczas scen kręconych w Italii warto uważnie się rozglądać. Spostrzegawczy widzowie zostaną nagrodzeni np. widokiem zaparkowanego, czerwonego Ferrari z lat 80. To chyba Mondial. Smaczków jest więcej. Jako że akcja dzieje się także na Kubie, widzowie z bardziej „graciarskim” nastawieniem mogą nacieszyć się widokiem pędzących na sygnale, policyjnych Ład 2107. Gdy Bond jest na Jamajce, podróżuje z kolei Land Roverem Series III, czyli przodkiem Defendera. Ale o brytyjskich wozach już było. Czas na mój ulubiony samochód z całego filmu.
To Toyota Land Cruiser J90
Klasyczna, japońska terenówka w niepozornym beżowym doskonale i bardzo widowiskowo radzi sobie z atakami młodszych, droższych i szybszych rywali, zapewniając Bondowi coś, co od lat stanowi znak rozpoznawczy Land Cruiserów – poczucie niezniszczalności. Czy istnieje lepszy samochód do ilustracji hasła „Nie czas umierać”?
Idźcie do kina. W domu ten film będzie smakował jak burger z papierowego pudełka po godzinnej dostawie.