REKLAMA

Może nie być więcej okazji, by sprawić sobie taką kolekcję Astonów Martinów DB5

Wymarzoną kolekcję klasyków zwykle tworzy się całymi latami, szukając na rynku odpowiednich egzemplarzy. Czasem zdarzają się jednak okazje do kupna kolekcji w całości - i o ile zwykle ich atrakcyjność jest ograniczona, to w tym przypadku jest zgoła odwrotnie. Warunek: Aston Martin DB5 Vantage musi być twoim ulubionym autem.

Aston Martin DB5 Vantage
REKLAMA
REKLAMA

Jeśli tak właśnie jest - gratulacje! Możesz udać się do dealera specjalizującego się w klasycznych Astonach, firmy Nicholas Mee & Company z Hatfield w hrabstwie Hertfordshire w Wielkiej Brytanii. A, tylko są dwie ważne sprawy: po pierwsze, możesz potrzebować zastrzyku gotówki, ponieważ mówimy o kolekcji, którą wystawiono za 4 mln funtów - czyli prawie 20,8 mln zł. Po drugie: lepiej się pospiesz, bo taka okazja może się już nie powtórzyć.

Aston Martin DB5 Vantage to ta najmocniejsza wersja

W 1964 r., tj. rok po prezentacji standardowego modelu, rozwijającego 286 KM ze swojego 4-litrowego silnika R6 projektu Tadeusza Marka, do sprzedaży wszedł wariant Vantage. Jednostka napędowa nadal miała 4 l pojemności, ale dzięki nowym gaźnikom Webera (bazowy DB5 miał gaźniki SU) i zmodyfikowanym wałkom rozrządu osiągała już 330 KM. A to wystarczyło, by skrócić czas potrzebny na osiągnięcie 100 km/h z dotychczasowych 7-8 s do 6,5 s.

Choć dzięki filmowej promocji Aston Martin DB5 był autem wyjątkowo popularnym jak na tę markę, to trzeba zaznaczyć, że nie mówimy to o popularności w takim sensie, jak w przypadku tańszych, zwykłych samochodów. Wszystkich DB5 zbudowano łącznie tylko 1021 (w tym 123 kabriolety i 12 sztuk Shooting Brake'ów), z czego topowe modele Vantage stanowiły zaledwie 66 aut. Z tej grupy 60 samochodów miało nadwozia typu coupe, 5 - kabriolet (zwany początkowo po prostu Convertible, a od 1965 r. - Volante), a tylko jeden był trzydrzwiowym kombi - to dokładnie ten egzemplarz, który widzicie na zdjęciach.

No i choćby dla tego kombi warto by było nabyć kolekcję

Jego obecna wartość solo nie została podana, ale istnieje spora szansa, że kwota, która pojawiła się wam w myślach, jest zbyt niska. Dość powiedzieć, że „zwykły” Aston DB5 Shooting Brake, którego w 2019 r. sprzedano za pośrednictwem domu aukcyjnego RM Sotheby's, osiągnął cenę na poziomie ponad 1,75 mln dol. A tutaj proszę - nie dość, że to #jedynytakizobacz, to jeszcze na dodatek #tenwzmocniony. A i pozostałe auta są przecież świetne.

Każdego można by było używać do innych celów, bo są odrestaurowane i w pełni sprawne

Przypomina mi się, jak kiedyś pod innym wpisem nt. DB5 rozważaliśmy, że takie coupe byłoby świetne, by zrobić serię filmików na YouTube o roboczym tytule „Agent Bułka” (ale chętnie poznam wasze propozycje, bo powyższy tytuł nie brzmi zbyt profesjonalnie). Rzecz polegałaby na tym, że jeździłoby się takim Astonem po piekarniach w całym kraju, sprawdzając jakość ich wyrobów.

Jeśli gdzieś znalazłby się rogalik z wyrobem czekoladopodobnym zamiast czekolady albo czerstwa bułka sprzedana jako świeżo wypieczona - następowałaby demolka lokalu przy pomocy wbudowanych karabinów maszynowych (których oferowane auto nie posiada, ale przecież zawsze można domontować to i owo).

Zagwozdkę miałem z przydzieleniem zadania dla DB5 Vantage Convertible, ale już mam coś odpowiedniego - poszukałbym miejsca o największej liczbie tuneli przypadającej na 10 km2 i po prostu jeździł nimi przez pół dnia, oczywiście z opuszczonym dachem. Wszystko po to, by posłuchać tej rzędowej szóstki jeszcze dokładniej, wyraźniej i głośniej.

No a Shooting Brake? Tu sprawa jest najprostsza - skoro nazwa pochodzi od breka myśliwskiego, to trzeba polować. Na świąteczną rybę w dyskoncie spożywczym, na elektronikę w najbliższym markecie - na cokolwiek. Powiększona przestrzeń bagażowa z pewnością by to pomieściła. Tutaj również mogłyby się przydać karabiny - od razu prostsze stałoby się rozwiązywanie sporów w rodzaju „kto pierwszy zobaczył ostatnie opakowanie karpia”.

Tylne miejsca można złożyć, powiększając w ten sposób bagażnik. / fot. Nicholas Mee & Co Ltd

Zanim jednak można będzie zacząć myśleć na poważnie o przewożeniu karpia tunelami od piekarni do piekarni, to trzeba te auta jeszcze kupić. Przepraszam, bo tu mi telefon dzwoni, muszę kończyć...

REKLAMA

(dzwoni mój doradca od inwestycji, mówi żeby brać)

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA