REKLAMA

Szef Renault jako gołąbek pokoju. Chiny to wspaniały materiał na przyjaciela i nauczyciela

Szef szefów w Renault - Luca de Meo - ma chyba już dość przepychanek pomiędzy Europejczykami. Uważa że zamiast uważać Chińczyków za wrogów, trzeba się z nim zaprzyjaźnić.

Szef Renault: koniec przyjaźni z Europą. Teraz Chiny są moim najlepszym przyjacielem
REKLAMA

Dyrektor generalny grupy Renault Luca de Meo podczas Salonu Samochodowego w Paryżu wezwał europejski przemysł motoryzacyjny do współpracy z producentami chińskimi. Według niego Stary Kontynent nie radzi sobie z chińskim naporem na inne rynki. Dlatego zamiast ich tępić, powinniśmy spróbować z nimi współpracy.

REKLAMA

Z Chinami trzeba współpracować

Rozwój chińskiego przemysłu samochodowego jest zdecydowanie gorącym tematem dla europejskich producentów. Szefowie największych koncernów przedstawiają swoje stanowiska wobec azjatyckiej ekspansji - wielu widzi w nich przede wszystkim zagrożenie dla swojej pozycji na rynku.

I wtedy ze zdaniem zgoła odmiennym na Salonie Samochodowym w Paryżu wchodzi cały na biało Luca de Meo - pochodzący z Włoch prezes francuskiego koncernu Renault. Według niego Europa musi zbliżyć się do Chin i skutecznie dogadać się z przemysłem Państwa Środka.

Europejczycy muszą nawiązać dialog z Chinami i połączyć się z chińskim ekosystemem, aby jak najlepiej wykorzystać ich potencjał w duchu współzawodnictwa. [...] nasza branża nigdy tak bardzo nie potrzebowała otwartości i zespołowości.

De Meo widzi szansę, której nie można przegapić. Dostrzega u Chińczyków odmienne od europejskiego doświadczenie, które należy naśladować na płaszczyznach, w których Chińczycy są lepsi od nas. Przypominał, że europejski przemysł samochodowy kiedyś postępował podobnie - kiedy amerykański Ford zrewolucjonizował motoryzację tworząc taśmę produkcyjną, francuski Citroen i włoski Fiat mocno się na tym oparli, importując tę rewolucję do siebie. Teraz Chińczycy robią to samo z Europejczykami.

De Meo zabawił się nawet w słowotwórcę i na potrzebę swojego wywodu wymyślił określenie „coopetition” - łączy ono słowa „competition” (konkurencja) i „cooperation” (współpraca). Określił tak, to jak mają wyglądać stosunki w przemyśle motoryzacyjnym, między Europą, a Chinami.

Więcej o Renault przeczytasz tutaj:

A co z sojuszem Renault-Stellantis?

Takie plotki ostatnimi czasy krążyły po internecie. Nissan, wyrażający coraz większe niezadowolenie ze swojego sojuszu z Renault, ma ponoć ochotę zakończyć ten nieco toksyczny związek. Gdyby do tego doszło, nowym partnerem Francuzów mógłby zostać Stellantis, pod którego szyldem są trzy pozostałe, główne francuskie marki samochodów - Peugeot, Citroen i DS.

Teraz jednak de Meo w swoim wystąpieniu stanął w opozycji do Carlosa Tavaresa - prezesa Stellantis. Podczas gdy Tavares groził zamknięciem fabryk w związku z rozwojem chińskich marek, nawołując momentami wręcz do bojkotu wyrobów z Państwa Środka (tymczasem Leapmotor), to de Meo widzi szanse na owocną współpracę z obustronnymi korzyściami.

REKLAMA

Zgadzają się jednak w jednej sprawie - na temat Unii Europejskiej i jej regulacji. Zgodnie ze swoim portugalskim kolegą po fachu, Włoch krytykował Brukselę za restrykcyjne regulacje i surowe kary przez nią nakładane.

Wygląda jednak, że mimo wszystko de Meo średnio ma ochotę na bliższe relacje z Tavaresem (nie dziwie mu się). O dalszym pompowaniu molocha na glinianych nogach możemy chyba na razie zapomnieć.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA