Odkryłem, co nie działa w moim aucie. Wyszło, że mam odwróconą hybrydę
Mój Peugeot 206 nie przeszedł badania technicznego na stacji kontroli pojazdów, a powodem tego były spaliny. Dostałem 14 dni na usprawnienie auta.

Na wstępie wypada podziękować za liczne komentarze, które napisaliście pod poprzednim wpisem na temat Dwieście Szóstki. Przypomnę krótko, że choć auto ma silnik benzynowy (1.4 8V), to z powodu przekroczonych dopuszczalnych wartości w trakcie badania składu spalin, upragnionej pieczątki nie udało się uzyskać. Diagnosta zasugerował wtedy, że problemem może być katalizator - lub coś, co zamontowano w jego miejscu (np. strumienica - bez endoskopu trudno poznać, ani diagnosta, ani mechanik nie byli w stanie).
Od razu po wyjeździe z hali stacji kontroli pojazdów umówiłem termin u mechanika
Trzeba było parę dni poczekać, ale okej - auto trafiło do serwisu, a ja poprosiłem w pierwszej kolejności o sprawdzenie luzów zaworowych (były regulowane wcześniej, ale po tej operacji spadła kultura pracy silnika) oraz zerknięcie na układ paliwowy i zapłonowy. W warsztacie większych uchybień nie stwierdzono, poprawiono jednak wartości luzów zaworowych i zabrano samochód na tę samą stację kontroli pojazdów. Lekka poprawa w wynikach była, ale zdecydowanie zbyt mała, by przeszedł badanie.
Trzeba więc było kupić katalizator
Myślałem nad elementami uniwersalnymi, ale ostatecznie wybrałem katalizator dedykowany do samochodu, po uprzedniej korespondencji z producentem, który typ będzie odpowiedni (Peugeot 206 z 2000 r. mógł spełniać normę Euro 2 lub Euro 3 - w pierwszym przypadku katalizator znajduje się pod podłogą, a w drugim bliżej kolektora wydechowego; ja mam ten pierwszy).
Jak to często bywa z elementami układu wydechowego, i tak nie wszystko do siebie pasowało i mechanik musiał jeszcze zamówić rurę początkową (od kolektora do katalizatora), ale ostatecznie całość zmontowano i sprawdzono na innej stacji kontroli pojazdów. Innej, bo na mojej była akurat kolejka. Otrzymałem informację, że wszystko jest pikobelo i samochód można odebrać.
Już samo uruchomienie auta zrobiło na mnie dobre wrażenie
Kultura pracy wzrosła bardzo wyraźnie - zarówno ze strony samego silnika, jak i układu wydechowego (w którym niedawno wymieniałem też tłumik końcowy, więc obecnie poza samym kolektorem cały wydech jest nowy).

Kolejnego dnia rano wybrałem się na przejażdżkę, by zagrzać silnik. Niezorientowanych przy okazji poinformuję, że nie ma to niczego wspólnego z jakimś oszukiwaniem itp. - samo rozporządzenie (Dz.U. 2024 poz. 141) informuje bowiem, jaki powinien być przebieg badania technicznego. Napisano tam m.in., że:
silnik powinien być w stanie równowagi cieplnej; w przypadkach wątpliwości dokonać pomiaru temperatury oleju silnika, która nie powinna być niższa niż 70°C
Przejechałem kilkanaście kilometrów i stanąłem pod bramą stacji. Jako że była przede mną mała kolejka, silnik pozostawiłem uruchomiony, by nie ostygł. Temperatura cieczy utrzymywała się w okolicach 90°C.
Zrobiłem jednak pewien błąd
A nawet podwójny błąd. Na jakieś 3-5 minut przed wjazdem auta na halę silnik zgasiłem, uznając, że no przecież się na tyle nie wychłodzi. Jak się po chwili miało okazać, chyba także za mało pojeździłem.
Sonda w wydech i sprawdzamy
Wpatrywałem się w ekran jeszcze intensywniej niż diagnosta. A im bardziej się wpatrywałem, tym bardziej węglowodory (HC) i tlenek węgla (CO) nie zamierzały przyjąć dopuszczalnych wartości, chwilami osiągając nawet gorsze niż przed wymianą katalizatora. Diagnosta zawyrokował, że wymiana katalizatora nic nie pomogła.
Ale wie pan, jest taka sprawa - u konkurencji wyniki były okej
No, może nie do końca w taki sposób to powiedziałem, ale stojąca za tym myśl się nie różniła. To wystarczyło, by diagnosta zainteresował się tematem bliżej i zaczął powtarzać badanie. 3000 obrotów. Bieg jałowy. 3000 obrotów. Bieg jałowy. Najpierw wydawało się, że nic się nie dzieje, ale... nagle wyniki zaczęły się zauważalnie i całkiem szybko poprawiać. Po chwili przy obciążeniu Peugeot mieścił się już w widełkach. Problemem pozostawał bieg jałowy - tu też zaczęło się poprawiać, ale dosyć niemrawo.
„Nie zejdzie do tej stówy [PPM]” - usłyszałem. Nie odpowiedziałem jednak, wpatrując się w monitor tak, jak sroka wpatruje się w gnat. 188. 172. 168. 155. 145. 140. 130. 122. 120. 118. 110. 110. 105. 98. Przegazówka, powrót do biegu jałowego. I jeszcze raz. HC już stabilnie utrzymywały się na poziomie 100 PPM niezależnie od obrotów i obciążenia silnika, a to oznaczało jedno: mamy pozytywny wynik!
Wyszło na to, że Peugeot to taka odwrócona hybryda
Wolno się nagrzewa, za to błyskawicznie stygnie. Gdybym go nie zgasił przed wjazdem na halę, zapewne też chwilę trzeba by było poczekać, ale krócej i przy mniejszych nerwach. Przy okazji na tym przykładzie widać idealnie, że katalizator po prostu musi się porządnie rozgrzać, by zacząć skutecznie oczyszczać spaliny - i nie ma tu znaczenia, czy auto ma lat pięć, czy dwadzieścia pięć. A że mam go pod podwoziem, a nie w komorze silnika, to być może też miało jakieś znaczenie.
Generalnie jednak mam trochę dość
Nie auta. Tego, że człowiek musi mieć oczy dookoła głowy i uważać na wszystko, bo inaczej wyproszą go ze sprawnym autem, na którego usprawnienie dopiero co wydał sporą kwotę (zwłaszcza, że wymieniono też przewody hamulcowe). I tak dobrze, że badanie powtórzono, bo inaczej zamiast 30 zł za badanie poprawkowe, miałbym do zapłaty kolejne 150 za kompletne badanie na innej stacji.
Wiem, że wiele osób podchodzi do badań technicznych tak, że jeśli ktoś się czepia spalin, to trzeba zmienić stację
Tu jest jednak pewien istotny szczegół, który nas różni: ja podejrzewałem, że może z tym wydechem być kłopot, ale chciałem mieć auto, które mieści się w normach. Wielu z was, jeśli - przykładowo - pojawiłby się w waszym aucie problem z zaworem recyrkulacji spalin (EGR), po prostu by go zaślepiło. Ja wolałbym go czyścić i - ostatecznie, w razie potrzeby - wymienić.
Ale własne nerwy też mają swoją wartość, i to całkiem niemałą. Dlatego też, choć jestem zadowolony, że mam samochód legalnie dopuszczony do ruchu, to jednak w przyszłości porozglądam się za inną SKP.







































