Strefa zamieszkania nie dla mieszkańców. Tylko przyjezdni muszą ustępować pieszym
Na jednym z osiedli w Krakowie pod znakiem „strefa zamieszkania” powieszono ciekawą tabliczkę. Wygląda efektownie, ale z jej legalnością jest już gorzej.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ci przyjezdni. Tak brzmiące podsumowanie można napisać po lekturze dowolnej grupy mieszkańców jakiegokolwiek miasta i jakiejkolwiek dzielnicy albo osiedla. Wiadomo - to przyjezdni śmiecą, hałasują, rozrabiają i źle parkują. Tutejsi są piękni, dobrzy i nieskazitelni.
Czy powinni móc więcej?
Obecność parkingów tylko dla mieszkańców to nic nowego, zresztą trudno się temu dziwić - to normalne, że osoby, które składają się w czynszu na utrzymanie części wspólnych osiedla, chcą mieć miejsca parkingowe. Często dodatkowo za nie płacą.
Grupy na Facebooku obiega jednak dziś zdjęcie wykonane na jednym z krakowskich osiedli. Widać tam tabliczkę „nie dotyczy pojazdów z identyfikatorem mieszkańca”, ale wcale nie pod zakazem zatrzymywania się albo wjazdu, a pod znakiem sygnalizującym początek strefy zamieszkania.
Przypomnijmy: w strefie zamieszkania m.in. obowiązuje ograniczenie do 20 km/h, piesi mają zawsze pierwszeństwo (nie muszą przechodzić przez jezdnie w oznaczonym miejscu, mogą robić to tam, gdzie chcą i kierowca musi im ustąpić), a samochodów nie można parkować poza wytyczonymi miejscami.
Czyli mieszkańcy nie muszą się stosować do tych zasad
Łatwo wyobrazić sobie kompletnie absurdalny scenariusz, w którym pieszy musi uciekać sprzed maski auta, ale tylko wtedy, gdy za szybą znajduje się identyfikator mieszkańca. Auto stoi na środku drogi? Wszystko w porządku, przecież to mieszkaniec! No i przyjezdni muszą jechać powoli, ale już tutejsi w majestacie prawa mogą ich wyprzedzać…
Czysty absurd. Nie jestem pewien, co przyświecało twórcom tej tabliczki - być może chodziło o próbę „zalegalizowania” parkowania „tam gdzie zawsze”, mimo że nie są to poprawnie wytyczone miejsca. Wyszło przedziwnie.
Tak, ale nie
Najlepsze jest to, że taka tabliczka nie ma żadnej mocy prawnej. Rozporządzenie w sprawie znaków i sygnałów drogowych nie przewiduje stosowania wykluczeń pod znakiem D-40 - czyli „strefa zamieszkania”, więc można sobie tam powiesić, co tylko się chce, a i tak nie ma to znaczenia. Mówimy tu o znaku informującym o strefie - obostrzenia z nią związane wynikają z przepisów ogólnych ustawy, nie są więc zawarte w nim samym.
Co to oznacza? Mieszkańcy muszą się - tak jak i przyjezdni - stosować do przepisów. Nie ma tak dobrze: nie da się zrobić znaku „stop” z podpisem „nie dotyczy spieszących się” albo znaku „ustąp pierwszeństwa” i napisać pod spodem „no, chyba że mieszkasz tu od 20 lat, wtedy jedź”.







































