Sugeruję wam zapamiętać nazwę firmy Nexperia, bo przez nią za chwilę niektóre fabryki w Europie staną, a sprzedaż samochodów wyhamuje. Padniecie ofiarami wojny, w której nie padnie ani jeden wystrzał, za to główną bronią będą cła i regulacje prawne.

Wielki kubański filozof Armando Christian Perez powiedział kiedyś, że żeby zrozumieć przyszłość, musimy cofnąć się w czasie. Dlatego wróćmy na chwilę do 2020 i 2021 r., gdy cały świat zaczyna odkrywać, że rzeczywistość uległa zmianie, a większość producentów jest uzależniona od zadrukowanych płytek i materiałów, które nazywamy półprzewodnikami. Wtedy braki w ich dostawie spowodowały kryzys dostępności praktycznie każdej elektroniki - od kart graficznych po telefony, ale i samochody oberwały. Producenci wydawali auta bez radia czy innych komponentów, które miały zostać doinstalowane później. Kryzys trwał jakiś czas, ale udało się go opanować. Niestety nadchodzi kolejny, który może być gorszy w skutkach, bo nie jest zakłóceniem łańcucha dostaw na skutek kilku niefortunnych zbiegów okoliczności, tylko efektem bezwzględnej wojny handlowej.
Spis treści:
Co to są półprzewodniki?
W telegraficznym skrócie - półprzewodnik to substancja, która przewodzi prąd. Ich nazwa wzięła się od tego, że ich konduktywność mieści się między przewodnictwem metali, a substancjami, które w ogóle nie przewodzą prądu. Ich przewodnictwo można kontrolować poprzez dodawanie innych pierwiastków oraz zmienianie warunków zewnętrznych, jak temperatura czy pole elektryczne. Najczęściej stosowane półprzewodniki to krzem i german. Z półprzewodników produkuje się podstawowe elementy elektroniki: diody, tranzystory, układy scalone. Bez nich nie powstanie żadne nowoczesne urządzenie wyposażone w elektronikę. Producenci potrzebują ich dosłownie do wszystkiego. Hamulce, czujniki bezpieczeństwa, czujniki parkowania, kamery, systemy multimedialne, systemy asystujące i wielu wielu innych rzeczy składających się na auto - to wszystko zawiera półprzewodniki.

Rynek półprzewodników rośnie z roku na rok i według prognoz w tym roku przekroczy wartość 700 mld dolarów, a coroczny wzrost szacowany jest na około 10 proc. Tak naprawdę skupiony jest na kilkunastu firmach, które produkują półprzewodniki dla innych producentów, którzy używają ich do wytwarzania bardziej skomplikowanych układów.
Nexperia to firma kluczowa dla motoryzacji
Kiedyś była częścią koncernu Philips. Jej siedziba mieści się w holenderskim Nijmigen, niektórzy z was kojarzą to miasto z Andrzejem Niedzielanem, który był napastnikiem lokalnego klubu. Losy firmy od zawsze były związane z Holandią, ale przez większość swojego istnienia firma działała w ramach Philips. Koncern wydzielił swój dział półprzewodników w 2006 r., jego nazwa to NXP Semiconductors, w którą w 2016 r. zainwestowali Chińczycy. Rok później z NXP została wydzielona Nexperia, do której przeniosła się kadra zarządzająca NXp oraz ponad 11 tys. pracowników. Rok później firma została przejęta przez Wingtech Technology, czyli chińską firmę, która jest podległa tamtejszemu rządowi za pośrednictwem Komisji Nadzoru i Administracji Aktywami Państwowymi Rady Państwa (SASAC).
Tu musimy się na chwilę zatrzymać. SASAC jest de facto instytucją powołaną przez chiński rząd do wykonywania czynności akcjonariuszy w firmach, nad którymi sprawuje kontrolę. Jej kompetencje są szerokie - powołuje kadrę kierowniczą, zatwierdza reorganizacje, fuzje, kierunek rozwoju firm i ich strategię rozwoju. Zajmuje się firmami kluczowymi dla rozwoju chińskiej gospodarki, czyli z sektora energetyki, transportu, telekomunikacji, motoryzacji oraz technologii. Na koniec 2024 r. SASAC zarządzała aktywami o wartości 12 bilionów dolarów amerykańskich. Zysk na czysto tych firm wyniósł ponad 360 miliardów dolarów. Wingtech Technology produkuje półprzewodniki, układy scalone, ale również inne produkty. To właśnie ta firma będzie produkować oficjalny telefon Donalda Trumpa - T1 Phone, o którym więcej przeczytacie pod tym linkiem:
Wingtech Technology jest więc dużą firmą, która kontroluje Nexperię. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że holenderska firma jest pośrednio podległa chińskiemu rządowi. Nexperia jest jednym z największych na świecie producentów prostych półprzewodników, takich jak diody, tranzystory, ale w swojej ofercie ma również mikrochipy, które używane są do systemów zarządzania akumulatorami w samochodach elektrycznych. Z jej usług korzysta praktycznie każda europejska firma motoryzacyjna. Skoro zostaliście umieszczeni w czasie i przestrzeni, to czas na danie główne.
Holenderski rząd przejmuje kontrolę nad Nexperią
To bezprecedensowy przypadek. Holendrzy skorzystali z przepisów, które powstały jeszcze za czasów zimnej wojny, bo w 1952 r. Według nich rząd ma prawo do interwencji w decyzje prywatnych firm w celu zabezpieczenia dostępności kluczowych towarów podczas sytuacji kryzysowych. Członkowie rządu otrzymali uprawnienia do wydawania decyzji regulujących użycie określonych towarów, ale i praw majątkowych, ich modyfikację i transport. W latach 50. nikt jeszcze nie przypuszczał, że przepis zostanie użyty po raz pierwszy dopiero w 2025 r. Holendrzy zdecydowali się na ten krok, bo uznali, że Nexperia jest zbyt cenna dla gospodarki nie tylko krajowej, ale i światowej, żeby kontrolę nad nią sprawował chiński rząd.
Co się wydarzyło? Holendrzy uznali, że istnieje poważne ryzyko przekazania kluczowych technologii do Chin, a do tego doszły sygnały o błędach w zarządzaniu firmą, brak transparentności podejmowanych decyzji i obranie kierunku, który mógł skutkować naruszeniem bezpieczeństwa. Nadzór nad Nexperią przejął holenderski rząd. Będzie sprawował władzę przez rok, a jedną z pierwszych decyzji było zawieszenie prezesa Zhanga Xuezhenga. Następnie ustanowiono powiernika, a sama firma nie może podejmować kluczowych decyzji bez zgody rządu. Według holenderskiego rządu działalność Nexperii mogła skutkować kryzysem na rynku półprzewodników, dlatego należało działać pilnie. Holendrzy otrzymali pełne błogosławieństwo ze strony Unii Europejskiej.
Czy coś się zmieniło od 2018 r., kiedy to firma została przejęta przez Wingtech Technology? Tak. Właściciel Nexperii został umieszczony przez USA na liście podmiotów, które są zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego, a to termin wręcz święty dla Amerykanów. Jeżeli jesteś politykiem i wypowiadasz magiczny zwrot national security, to od razu dostajesz zgodę na zbombardowanie dowolnego arabskiego państwa. W przypadku Wingtech Technology uznano, że firma stara się pozyskać technologie kluczowe dla przemysłu obronnego USA i sojuszników. Konkretnie wymieniono próby nabycia zaawansowanych technologii produkcji półprzewodników, które mogłyby zostać wykorzystane przez Chińczyków do celów militarnych. Dostęp do amerykańskich technologii oraz przeprowadzenia transakcji z firmami z USA wymagał specjalnych zezwoleń. Sęk w tym, że Wingtech został wpisany na listę w grudniu 2024 r., a sama Nexperia nie została bezpośrednio objęta sankcjami, ale zaszły pewne zmiany.
Wróćmy na chwilę do Chin. Tamtejsi rządzący dekady temu uświadomili sobie, że ich gospodarka jest zacofana, że nie ma dostępu do nowoczesnych technologii, a prawdziwe rewolucje wydarzają się w Europie i USA. Dlatego otwarto granice, skuszono zyskami największe firmy z poszczególnych branż i przystąpiono do realizacji misternego planu. Żeby uzyskać dostęp do chińskiego ryku należało wejść w kooperację z lokalną firmą na zasadach spółek joint-venture. Zachodnie firmy otrzymały dostęp do ogromnego i stale rosnącego rynku, bez większych regulacji i przy okazji do skandalicznie taniej siły roboczej.
Jak dobrze wiemy - celem istnienia firmy jest zarabianie pieniędzy, więc spółki to robiły. Chińczycy wymogli jednak na kontrahentach układ, w którym przekazują swoje technologie w ręce lokalnych partnerów. Okazało się, że mieszkańcy Państwa Środka są wyjątkowo pojętnymi uczniami, którzy szybko nauczyli się nowych rzeczy i z czasem je udoskonalili. Mało kto zauważył albo wręcz przeciwnie - zauważył, ale zignorował chińskie prawo, które wymagało na lokalnych firmach ścisłej współpracy z rządem, gdy tylko ten zwróci się o taką pomoc.
Chińczycy stopniowo zwiększali swój udział w wielu firmach, w praktyce uzależniając świat od dostaw. Od jakiegoś czasu relacje USA z Chinami są wyjątkowo napięte. Państwo Środka ostrzy zęby na Tajwan, który jest ważny dla USA, bo tam znajdują się fabryki TSMC, jednego z najważniejszych producentów półprzewodników i chipów na świecie. Donald Trump co jakiś czas zapowiada różne cła na towary z Chin, co doprowadziło ostatecznie do poważnego kryzysu. Pod koniec września 2025 r. Amerykanie rozszerzyli kontrolę eksportu i importu na chińskie podmioty, a na liście znalazło się więcej firm.
W odpowiedzi na ten ruch na początku października 2025 r. Chiny ogłosiły restrykcje handlowe w zakresie komponentów i półprzewodników. Ich eksport miał podlegać ścisłej kontroli, a na używanie potrzebna jest zgoda przedstawicieli rządu. Zapanował chaos, firmy desperacko próbują uzyskać licencję na używanie chińskich półprzewodników. To właśnie zdecydowało, że holenderski rząd postanowił przejąć Nexperię, żeby mieć dostęp do półprzewodników.
Jak na przejęcie Nexperii zareagowały rynki i chiński rząd?
Holendrzy pokazali, że wolny rynek nie ma znaczenia, gdy w grę wchodzą kwestie bezpieczeństwa. W efekcie akcje Wingtech zaliczyły 10-proc. spadek wartości - maksymalny przewidziany przez giełdę w Szanghaju, na której notowana jest firma. Jednak to tylko pieniądze, więc Wingtech sobie poradzi. Gorzej, że Chińczycy nie zamierzają odpuścić i na przejęcie firmy zareagowali w sposób, który wstrząśnie rynkiem. Według danych nawet 80 proc. półprzewodników sprzedawanych przez Nexperię powstaje w Chinach, więc tamtejszy rząd powiedział krótko: wstrzymujemy dostawy do Europy.
Nexperia powiadomiła swoich kontrahentów, że nie będzie w stanie zagwarantować dostaw do europejskiego sektora motoryzacyjnego. Co więcej - chipy firmy są wykorzystywane również przez chińskie firmy, więc to one stały się teraz priorytetowymi odbiorcami, a do tego firma otrzymała nakaz rozliczania chińskich transakcji w juanach, a nie w dolarach, jak było do tej pory. Dzięki temu chiński oddział ma się uniezależnić od spółki matki, która ma siedzibę w Holandii. Jednocześnie holenderski oddział poinformował wszystkich kontrahentów, że wyroby pochodzące z fabryki w Chinach mogą nie spełniać wymagań jakościowych.
Co przejęcie Nexperii oznacza dla sektora motoryzacyjnego?
Zajmijmy się kwestią stricte motoryzacyjną, bo jesteśmy na Autoblogu. Nie jest dobrze. Volkswagen wstrzymuje produkcję popularnych modeli, żeby ręcznie sterować wykorzystaniem komponentów dostarczanych do tej pory przez Nexperię. W kuluarach mówi się, że firma zamierza zrezygnować z kuszących rabatów, żeby klienci nie walili drzwiami i oknami do salonów, bo to odbiłoby się niekorzystnie na wynikach finansowych firmy. Zapytacie, ale jak to jest możliwe? Gdyby okazało się, że firma nie jest w stanie dostarczyć zamówionych samochodów na czas, to jej akcje spadłyby. Przerabialiśmy to podczas pierwszego kryzysu półprzewodnikowego. Spadek akcji powoduje nerwowe ruchy akcjonariuszy, a to kończy się zwolnieniami zwykłych pracowników i kadry zarządzającej.
Można również znaleźć innego dostawcę części, ale jest to problem, bo wiąże się to z procedurą homologacyjną, która zajęłaby kilka miesięcy, a zapasy chipów producenci określają na 2-3 tygodnie. Problem Nexperii dotknie wszystkich - Mercedes mówi o wstrzymaniu produkcji, japońskie firmy właśnie zostały oficjalnie poinformowane, że holenderska firma nie gwarantuje dostaw.
Co dalej ze sprawą Nexperii?
To wojna handlowa w pełnym rozkwicie i teraz Holandia i Chiny grają w cykora. Bez półprzewodników firmy motoryzacyjne będą miały poważny problem, który odczujemy my klienci. Problem ze sprzedażą samochodów oznacza likwidację miejsc pracy, a likwidacja miejsc pracy prowadzi do pogorszenia się gospodarki. Holenderscy rządzący spotkali się z chińskimi rządzącymi, ale nie osiągnięto porozumienia. Należy pamiętać, że w tle mamy jeszcze rosnący spór na linii USA - Chiny, co tylko pogarsza sytuację. Nie lubię używać wielkich słów, ale najprawdopodobniej nieuchronnie zmierzamy do wojny handlowej, która zmieni oblicze świata. To walka dwóch potęg o prymat i jeżeli nadal będzie się zaostrzać, to nowy samochód będzie waszym najmniejszym zmartwieniem.
Wiecie co jest najgorsze? Już podczas pandemii było jasne, że uzależnienie się od Chin było błędem i należy się tym niezwłocznie zająć. Podpisano listy intencyjne, mówiło się o budowie nowych fabryk. Tymczasem kryzys wygasł, więc wrócono do robienia standardowych biznesów. I teraz mamy tego efekty. Nikt nie uczy się na błędach, wszyscy mają przed oczami tylko zysk.
zdjęcie główne: Andrew Angelov / shutterstock







































