"Łuk" na egzaminie na prawo jazdy. Ma tyle samo sensu, co ryba na rowerze
Kursanci go nienawidzą, a bez prawidłowego “przystemplowania” tego zadania na egzaminie na prawo jazdy nie powąchają nawet ruchu drogowego. Łuk do wykonania na placu manewrowym ma się dobrze i puszcza oczko kolejnym kandydatom. Czy ma on w ogóle jakikolwiek sens?

Naturalnie, w swoim etatowym zawodzie mam z nim do czynienia znacznie więcej niż bym tego oczekiwał. Wielokrotnie, pod wpływem zmarnowanego czasu na uczenie się pewnych rzeczy zaprasowanych w kancik zadawałem sobie to samo pytanie: po co my to właściwie robimy? Dokąd zmierzamy? Co nas czeka po drugiej stronie?
Wymowne jest, że od pewnego czasu wspomina się o rezygnacji z tego ćwiczenia, niemniej stan na październik 2025 jest niezmienny, czyli praktyczna część egzaminu na prawo jazdy zaczyna się właśnie od jazdy po tzw. łuku. Tym, którzy już zapomnieli albo jeszcze o tym nie wiedzą, zadanie polega na płynnym przejechaniu odcinka drogi po zakręcie, z jednej koperty na drugą, najpierw do przodu, a później do tyłu. Gilotyna opada po najechaniu na linię lub potrąceniu pachołka, ale według regulaminu również za mniej istotne błędy, jak np. zduszenie silnika lub zatrzymanie pojazdu w niewyznaczonym miejscu.
Odpowiadając zatem na pytanie z pierwszego akapitu: nie ma żadnego sensu, a przynajmniej nie w takiej formie
Egzamin z założenia ma weryfikować realne umiejętności prowadzenia pojazdu. Nie jest realną umiejętnością jazda w sztucznych i sterylnych warunkach. W rzeczywistej sytuacji, kluczowy jest umiejętny przejazd z punktu A do punktu B - nikogo nie interesuje, aby po drodze samochód się nie zatrzymał. Tymczasem na egzaminie takie zatrzymanie traktowane jest jako błąd i przerwanie zadania, co jest kompletnym bezsensem. Brak możliwości zatrzymania jest nieżyciowy i nie uczy logicznego myślenia - rozwiązując podobny problem na drodze czy na parkingu chwilowa pauza pomaga zorientować się w swoim położeniu i podjąć słuszną decyzję. A tutaj?
Trzeba cisnąć na pałę, bo kto się zatrzymuje, ten przegrywa
Jeżeli zgasł Ci silnik podczas ruszania, również zapala się czerwona lampka. No, zgasł, i co z tego? Nic. Treścią zadania jest umiejętna jazda po zakręcie, a taki błąd o niczym nie świadczy, bo nawet starym wyjadaczom raz na kwadrylion startów zdarzy się taka wpadka.
Jeżeli już sprawdzamy, czy człowiek potrafi skręcić w prawo, dlaczego nie zrobić tego samego w lewo?
Na egzaminie brakuje takiego ćwiczenia - w prawo trzeba umieć, w lewo już nie. Tymczasem w rzeczywistości niejednokrotnie trzeba będzie wykonywać taki manewr w drugą stronę, a czasami naprzemiennie w jedną i drugą.
Jazda po łuku sama w sobie ma sens, ale tylko jako podstawowe ćwiczenie,
Jest ono faktycznie przydatne, aby zrozumieć zachowanie samochodu i nauczyć się nim manewrować. Wystarczy później na drodze linie zastąpić krawężnikami, a słupki np. zaparkowanymi samochodami, ulicznymi latarniami, drzewami, kubłami na śmieci albo ławkami w parku. Kursant uczy się wyczucia ustawienia auta względem pasa ruchu, cofania według punktów odniesienia, ustawiania w miejscu parkingowym, wyczucia przodu i tyłu, itp. Jest to bardzo pomocne podczas trudniejszych manewrów, jak parkowanie czy zawracanie, gdzie poszczególne umiejętności wyjęte przed nawias mają o wiele większy sens.
Łuk jako całość jest dobrym ćwiczeniem demonstracyjnym, natomiast bezsensownym w roli sprawdzianu, zwłaszcza w tak hermetycznych warunkach
Sam plac manewrowy na egzaminie wymyślono i wprowadzono w 1992 roku, ale wersja obecna to i tak małe piwko w porównaniu z tym, co było na początku. Aktualnie, nie licząc zadania kontrolno-obsługowego, kursant musi wykonać wyłącznie dwa praktyczne ćwiczenia: ów “łuk” właśnie i ruszanie pod wzniesienie, które akurat jest zadaniem daleko bardziej przydatnym. W oryginalnej aranżacji, zadań było więcej, a obejmowały m.in. parkowanie i zawracanie pomiędzy pachołkami, a same wymiary łuku były znacznie mniejsze od tych aktualnych. Nie wspominając już o legendarnym mierzeniu linijką przez egzaminatora odległości kół od krawędzi.
Nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być gorzej.







































