Jeździłem największym Volvo. To samochód dla kobiet
Jeździłem największym samochodem w gamie szwedzkiej firmy, czyli Volvo EX90 Twin Motor Perfomance. Producent i tak chciał, żeby jeździły nim kobiety, ale to nie był dobry pomysł.

Volvo celowało swoim największym SUV-em w kobiety, ale nie wszystkie, tylko te, o których w Ameryce mówi się soccer mom, matka z przedmieść. Kto się kryje pod tym określeniem? To kobiety, które mieszkają w domach na przedmieściach, ale są w ciągłym ruchu, bo mają dzieci w szkołach, więc muszą je do nich podrzucić, zrobić zakupy, ugotować obiad dla całej rodziny, odebrać dzieciaki, zawieźć je na trening, bo to obowiązek, a później pojechać na zajęcia jogi. Możecie się śmiać, ale jest to jeden z najlepszych konsumentów dla marketingowców. Te kobiety mają wysoką siłę nabywczą - czyli tłumacząc z marketingowego na polski, mnóstwo pieniędzy. Do tego dużo zainteresowań, łatwo chłoną nowinki, a do tego są mobilne i otwarte na nowe marki. To one mają decydujący głos w zakupach domowych, łatwo pisać reklamy z myślą o nich i co więcej - mają coś, co handlowcy nazywają "silnym systemem poleceń". Wystarczy, że kilka mam na treningu powie, że kupiło sobie SUV-a Volvo, bo jest bezpieczny i wygodny, to ziarno zostanie zasiane i grono posiadaczek tych samochodów wzrośnie. I to właśnie do takich kobiet chciał trafić producent, ale pech chciał, że testował je polski mężczyzna z miasta.

Jeździłem Volvo EX90. Elektryczny smok na drogach
Volvo EX90 jest duże na polskie warunki drogowe. Mierzy 5037 mm długości, 1964 mm szerokości, 1744 mm wysokości, a do tego ma rozstaw osi na poziomie 2985 mm. Co najlepsze - na żywo jest jeszcze większy i nie są to słowa, które często usłyszycie w swoim życiu. Chyba że kupicie takie Volvo, to każdy wam to powie. Jest tak zbudowany, że nawet XC90 wygląda na dużo mniejsze. Tymczasem w USA to średniej wielkości SUV, akurat dla matki z trójką dzieci. A jak się sprawuje to auto podczas parkowania i manewrów? Jak już przyzwyczaicie się do wymiarów to świetnie, ale pierwsze chwile są szokujące. W manewrowaniu pomagają kamery 360 stopni, więc podziękujecie za nie przy parkowaniu pod galeriami handlowymi. Ze zdziwieniem odnotowałem, że zmieścił mi się do garażu, ale nie powiem, gdyby nie wentylowane fotele, to byłbym mokry ze stresu.

Designu nie ma sensu komentować - z daleka widać, że to Volvo, a elementy takie jak sygnatura świetlna pełna pikseli sprawiają, że wiesz, że to jakieś nowe Volvo. Od zawsze jestem fanem takiej stylizacji samochodów, więc tutaj też mi się podoba. Mam tylko zastrzeżenie do narośli, która kryje LiDAR, więc jest wymuszona przez konstrukcję. Nie jest piękna, ale nie widzicie jej ze środka, więc nie będziemy się nad nią zatrzymywać. Po co w aucie LiDAR? Do autonomicznej jazdy, bo dzięki tej technologii można precyzyjnie mapować drogę i rozpoznawać przeszkody. W naszych warunkach to wątpliwej jakości ozdoba, bo nie skorzystacie z możliwości, jakie daje.

Volvo EX90 Twin Motor Perfomance jest wygodne. I to bardzo. Mógłbym napisać, że Szwedzi po prostu doszli do wniosku, że nawet upakowanie do samochodu dwóch silników osiągających łączną moc 517 KM nie może stanąć na przeszkodzie w komfortowej jeździe. Może i ten samochód powstał z myślą o Stanach Zjednoczonych, ale jeżdżąc nim po polskich drogach powiatowych dowiecie się, że gdzieś tam istnieje lepszy świat, w którym nawet duże dziury nie są odczuwalne w środku. Zawieszenie jest pneumatyczne, nadwozie przyjemnie buja się na nierównościach, ale niech was to nie zwiedzie - to nie jest nieprzewidywalny krążownik, bo Volvo prowadzi się dobrze.

Volvo EX90 ma jeszcze tryb Perfomance, który sprawia, że przechyły są ograniczone, auto jest nerwowe i po kilku minutach jazdy w tym trybie musiałem go z obrzydzeniem wyłączyć. Nie pasuje do tego samochodu w żaden sposób. W tym trybie Volvo jest szybkie - 4,9 s do setki, a reakcja na gaz ulega znacznej poprawie, ale zdecydowanie nie jest to tryb do codziennego użytkowania. Nie włączajcie go również przy komplecie pasażerów, bo później będziecie musieli sprzątać samochód. W podstawowych ustawieniach auto i tak jest szybkie, nie wgniata w fotel, ale majestatycznie nabiera prędkości i jest to zdecydowanie lepszy wybór.
Lubię wnętrze Volvo EX90. To stylistyka, która porusza jakieś czułe nuty w moim ciele i za każdym razem, gdy do niego wsiadałem, czułem się jak w przytulnym mieszkaniu. I nie chodzi tylko o powierzchnię, która jest równa powierzchni nowoczesnych apartamentów inwestycyjnych w Warszawie, tylko o wrażenia, jakie dostarcza samochód. Jest minimalistycznie, ale za sprawą dużego ekranu centralnego i mniejszego za kierownicą czujemy, że to nowoczesny pojazd. Niektórzy powiedzą, że zbyt nowoczesny, bo 90 proc., rzeczy ustawia się z poziomu ekranu Nie jest to trudne, bo w menu jest widoczna odpowiednia zakładka, ale nie końca rozumiem sens regulacji kierownicy w taki sposób. Poza tym uwag nie mam - system działał dobrze, nie musiałem go resetować, nie miałem żadnych zawieszeń czy lagów. System nagłośnienia od Bowers&Wilkins jak zwykle robi robotę i zamienia Volvo EX90 w salę koncertową. Napisałbym, że małą, ale zmieściłbym tu całą orkiestrę filharmonii wiedeńskiej, więc sami rozumiecie, że nie mogę użyć tego określenia. Jednocześnie Volvo EX90 jest doskonale wyciszone, aż jest to na początku nienaturalne. Nie słyszycie zbytnio szumu opon, powietrza, a i brzydkie samochody spalinowe stojące na pasie obok nie wydają dźwięków. Podejrzewam, że w jednym Volvo EX90 jest tyle materiałów wygłuszających, ile używa się do rocznej produkcji Toyoty Corolli.

Volvo EX90 - rzecz o praktyczności
Testowany egzemplarz był w wersji 6-osobowej, czyli w konfiguracji 2+2+2. W pierwszym rzędzie otrzymujecie ogrom miejsca, w drugim jest dobrze, a co do trzeciego, to z zaskoczeniem przyjąłem, że się na nim mieszczę. Traktujcie go jednak jako awaryjne i nie wpychajcie tam osoby o wzroście powyżej 180 cm, bo traficie przed Międzynarodowy Trybunał Karny. Ten układ jest wymarzony dla rodziny 2+4. Testowo posadziłem na tylnych siedzeniach moje dzieci i były zachwycone.

Bagażnik Volvo EX90 jest ogromny przy złożonych fotelach trzeciego rzędu.

Gdybym się uparł, to mógłbym świadczyć usługi przewozowe, bo paleta wejdzie tu na miękko. Natomiast jeżeli wybierzemy się w podróż w komplecie, czyli łącznie w 6 osób, to i tak nadal otrzymujemy bagażnik, który ma sens.

Powiem więcej - to jeden z nielicznych samochodów przystosowanych do przewozu większej liczby osób, który nie traci właściwości transportowych po zabraniu kompletu pasażerów. Bez żadnego problemu zmieściłbym kilka walizek i zapakował się na dłuższy wyjazd. Niech przemówią liczby - pojemność bagażnika z położonymi fotelami - 2082 l, pojemność przy położonym trzecim rzędzie - 1045 l, pojemność przy wszystkich fotelach rozłożonych to 377 l. Bagażnik z przodu ma pojemność 46 l. Ten samochód to bagażowy potwór i nawet nie zapraszam do dyskusji. Co do praktyczności - polubicie możliwość podniesienia i obniżenia samochodu, co ułatwia załadunek.

Jednej rzeczy nie rozumiem. Volvo zdecydowało się na nietypowe rozwiązanie w kwestii obsługi szyb. Nie ma czterech przycisków na drzwiach, po jednym dla każdej szyby. Zamiast tego producent zdecydował się na użycie dwóch - prawa i lewa szyba oraz trzeciego, którym przełącza się szyby odpowiednio przód i tył. Oszczędność na materiałach i kablach wyniosła pewnie 2 euro, za to odnalezienie się w tym systemie kosztowało mnie pół roku życia, a jak śpiewała poetka: tych lat nie odda nikt.
Natomiast obsługa multimediów jest bajecznie prosta, a wszystko to za sprawą systemu opartego na Google Automotive. Jeżeli macie smartfon z Androidem, to zasady poruszania się po menu załapiecie w ciągu 30 sekund. Dużym plusem implementacji tego układu w Volvo jest to, że np. podczas nawigacji uruchamiane jest pobieranie danych o ruchu, przewidywanym czasie dotarcia oraz zbierane są informacje o bieżącej jeździe, co w efekcie przekłada się na bardzo dokładne wskazania stanu naładowania akumulatorów po przyjeździe na miejsce.
Volvo EX90 jest elektryczne, więc o tym porozmawiajmy
Od razu włóżcie między bajki obietnice Volvo, że średnie zużycie tego SUV-a będzie wynosić 20,7 kWh. Takie rzeczy występują tylko w symulacjach, nawet na trasach pokonywanych drogami wojewódzkimi otrzymacie wyniki bardziej zbliżone do 23-25 kWh i jest to jak najbardziej zrozumiałe, bo to ciężki i duży SUV i zabiegi takie jak chowane klamki nie uratują aerodynamiki. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Z drugiej strony, jeżeli kupujecie najmocniejszą wersję w gamie o mocy 517 KM i oczekujecie od niej oszczędności, to wymagacie konsultacji ze specjalistą. Volvo podaje zasięg dla tej wersji w okolicach 616 km, ale realnie zrobicie około 450 - 500 km i to nadal jest świetny wynik, bo mówimy o naprawdę dużym samochodzie. Może w mieście dobijecie do 550 km, ale np. przy jeździe autostradą z dopuszczalną prędkością będziecie musieli się naładować już po około 300 km. Ale pochwalę się - udało mi się osiągnąć zużycie równe 20 kWh na dystansie równym 100 km, ale do tej pory nie wiem jak do tego doszło.

Volvo EX90 potrafi się naładować od 10 do 80 proc. w 30 minut, o ile jest podłączone do ładowarki 250 kW, ale tutaj we wschodniej Polsce takich nie ma, więc czasy ładowania były realnie dłuższe. Czy narzekałem na to ładowanie? Nie, bo samochód ma baterię o pojemności 111 kWh i korzysta ze starszej architektury 400 V, więc cudów nie ma.
Volvo ma obecnie problem z tożsamością EX90
Wszystkie jego wady stały się nagle przedmiotem publicznej dyskusji, swoje dołożyły problemy z oprogramowaniem. Za chwilę zobaczymy odświeżone EX90 z nową architekturą ładowania, lepszym zasięgiem, poprawionymi osiągami, dojdzie nawet wersja o mocy 670 KM. Czy to pomoże? Nie wiem, bo ja miałem mieszane uczucia po teście. Polubiłem ten samochód, bo był wygodny, znakomicie odcinał od otoczenia i to nic, że do pasażerów trzeciego rzędu trzeba było krzyczeć, bo siedzieli tak daleko. Jednocześnie nie chciałbym go mieć na co dzień, bo miałem wrażenie, że nie pasuje, że w małym Lublinie się dusi.

Jak zawsze dałem prowadzić samochód mojej żonie: był to intensywny miesiąc, bo jeździła samochodami różnych marek i Volvo EX90, które było dla niej stworzone (w teorii) było jednocześnie najbardziej rozczarowujące. Trudno jej było znaleźć dobrą pozycję za kierownicą, bo albo siedziała za daleko albo pedały były za głęboko, a do tego narzekała na układ kierowniczy, że nie jest bezpośredni. I to jest chyba największy problem tego majestatycznego samochodu - trudno powiedzieć dla kogo powstał. Jego cena wywołuje zawał serca, gabaryty sprawiają, że nie jest łatwy w manewrowaniu, waży 2,8 tony i jako samochód elektryczny nie rozpieszcza zasięgiem. Mam wrażenie, że Volvo chciało złapać zbyt wiele srok za ogon. Szkoda, ale mam nadzieję, że akcja reanimacyjna się uda i nowa odsłona będzie radykalnie lepsza, bo brakuje naprawdę niewiele do stworzenia idealnego elektrycznego SUV-a.







































