Szczyt klimatyczny COP26 w Glasgow to festiwal hipokryzji, od którego zbiera mi się na wymioty
Szczyt klimatyczny COP26 zorganizowany w Glasgow rozpoczął się 31 października i potrwa do 12 listopada 2021 r. Mdli mnie, gdy o nim czytam, bo to jeden wielki festiwal hipokryzji. Samochody są ZŁE ZŁE i ZŁE, no chyba że akurat bogaci ludzie muszą nimi jeździć bez celu.
Przedstawiciele 196 państw i setki przedstawicieli różnych firm spotkali się w Glasgow, żeby porozmawiać o tym, jak uratować planetę. Łączną liczbę uczestników szacuje się na około 25 tysięcy osób. Jak powszechnie wiadomo, mamy bardzo mało czasu, bo zmiany, do jakich doprowadził człowiek, są gwałtowne i grożą tym, że w przyszłości planetę czeka zagłada. Wnuki naszych wnuków mogą nie oglądać świata takiego, jaki znamy. Z tego powodu konieczne jest wytyczenie kierunków dla międzynarodowej polityki klimatycznej. Jej celem ma być ograniczenie globalnego ocieplenia do poziomu półtora stopnia Celsjusza. Powinniśmy porzucić tradycyjną motoryzację, przejść na samochody elektryczne, mniej jeść mięsa, ograniczyć przemysłową hodowlę zwierząt i ograniczyć szeroko pojętą konsumpcję. Jak zwykle zabrakło prezydenta Chin — największego emitenta CO2 na świecie, ale on ma ważniejsze sprawy na głowie niż jakieś spotkania towarzyskie przy whisky i cygarach.
Oczywiście jako głównych winowajców nadmiernej emisji i niszczenia środowiska wskazano kraje rozwijające się, których produkcja przemysłowa jest mało ekologiczna. One z kolei obwiniają bogate państwa za to, że najpierw same zanieczyściły środowisko w trakcie swojego rozwoju, a teraz udają świętych z czystymi rękami. Indie nie mają zamiaru nic ograniczać i głośno o tym mówią. Oczywiście w tle szczytu czuć zapach ogromnych pieniędzy, które będzie można zarobić na globalnym systemie handlu emisją oraz na oferowaniu biednym krajom zielonych źródeł energii. Wszystko wskazuje na to, że skutkiem globalnego systemu handlu emisją będą wyższe rachunki za prąd w krajach, gdzie nie ma elektrowni atomowych, a udział OZE jest niewielki. Takim krajem m.in. jest Polska. Ale jak to mówią możni tego świata — są to koszty, które przywódcy są gotowi ponieść. W końcu ktoś musi zadeklarować, że inni mają natychmiast coś zrobić.
Zemdliło mnie po tym akapicie
Szczyt COP26 w Glasgow to festiwal hipokryzji, pełna dekadencja i plucie w twarz zwykłym ludziom. Jeżeli czytam, że ludzie, którzy przybyli na szczyt 400 prywatnymi samolotami mówią mi, żebym ograniczył swoją emisję, to się irytuję. W ciągu trzech dni samoloty uczestników szczytu wyemitowały 13 tysięcy ton CO2. I to przy ostrożnych szacunkach. To tyle ile wyemitowałoby ponad 4300 samochodów, z których każdy przejechałby 300 000 km. O czym my w ogóle mówimy? Żeby było śmieszniej — część samolotów po wysadzeniu pasażera musiało odbyć pusty przelot na inne lotnisko, bo to w Glasgow nie pomieściło wszystkich maszyn.
Nawet nie będę bawił się w wyliczenia, jaki ślad węglowy zostawia prywatny odrzutowiec od momentu jego wyprodukowania, bo tylko wszystkich zdenerwuję. Tak wyglądało lotnisko pełne samolotów, które przywiozły ludzi, którzy chcą, żebyście zmienili swoje złe zachowanie.
Szczyt klimatyczny COP26 Glasgow 2021 to olbrzymia żenada ze strony prezydenta USA
Joe Biden, który od momentu wyboru na urząd prezydenta opowiada o tym, że czas najwyższy, żeby jego administracja przeszła na samochody elektryczne, postanowił poruszać się po Glasgow z pełnym przytupem. Proszę policzyć samochody elektryczne w tym konwoju:
Prawidłowa odpowiedź to: ZERO. Prezydent wybrał się do Glasgow z całą swoją świtą. Znajduje się w niej 30 samochodów i 5 samolotów. Emisję CO2 tej pokaźnej ekipy ostrożnie szacuje się na tysiąc ton. Sam przejazd samochodu prezydenta zwanego Bestią to ponad 2 kg CO2 na każdy kilometr. Dla porównania przeciętny samochód w Wielkiej Brytanii emituje 107 g/km. Prezydent zatrzymał się 45 mil od Glasgow, więc za każdym razem jak chce powiedzieć ludziom, że czas najwyższy ograniczyć emisję, to emituje tyle CO2, co mała podlaska wioska w szczycie sezonu grzewczego. A miał dużo roboty. Pierwszego dnia szczytu balował na uroczystym przyjęciu wydanym przez rodzinę królewską, a drugiego dnia powiedział, że czas ograniczyć emisje metanu. Niektóre media podają, że kolumna prezydenta liczy 85 samochodów, ale to nieprawda. Tyle liczyła w zeszłym tygodniu we Włoszech podczas szczytu G20. W Glasgow jest znacznie skromniej.
Szczyt klimatyczny COP26 Glasgow 2021 nic nie zmieni
Zapowiada się go jako spotkanie ostatniej szansy na powstrzymanie zmian na Ziemi. Otóż równie dobrze można było odbyć go za pomocą spotkania na Teamsach, czy na Skypie. Jeżeli ktoś myśli, że tam zapadły ważne ustalenia, to wierzy w bajki. Przywódcy powiedzą to samo, co mówią od lat — potrzeba zmian. Ale jak mają wyglądać te zmiany, ustalą poszczególne administracje. Równie dobrze każdy przywódca mógł zostać w domu, wygłosić telewizyjne przemówienie i efekt byłby ten sam. Śmiem twierdzić, że przynajmniej obyłoby się bez oskarżeń o hipokryzję. Kilkunastu/kilkudziesięciu anonimowych urzędników z każdego państwa będzie teraz w pocie czoła pracować nad tym jak wprowadzić zmiany. Oni nie latają prywatnymi samolotami, nie jeżdżą w obstawie 30 samochodów. Takie szczyty jak ten doskonale pokazują, jak wygląda świat. My malutcy mamy być zmianą, mamy myśleć o następnych pokoleniach, nie używać plastikowych słomek, a tymczasem wielcy tego świata latają sobie w te i z powrotem.
Osobną kwestią jest organizowanie szczytu na 25 tysięcy osób w trakcie pandemii koronawirusa. Ale najwidoczniej wśród polityków gorzej się roznosi. Jest na to nawet odpowiednie przysłowie — złego diabli nie biorą. Co do emisji CO2 nie da się policzyć ile tego gazu wyemitowali zwykli mieszkańcy, którzy spędzili ostatnie dni w korkach, które tworzyły się na czas przejazdów kolumn z przywódcami.
Ale spokojnie, za rok odbędzie się COP27 w egipskim Sharm El-Sheikh. To 27. spotkanie ostatniej szansy. Zgadnijcie, jak dostaną się tam uczestnicy. A wy moi drodzy nie jedzcie mięsa, nie jeździjcie bez celu samochodem, gaście światło gdy nie przebywacie w danym pomieszczeniu, nie pierzcie zbyt dużo ubrań. Planeta się nie uratuje jeżeli tego nie zrobicie. W końcu ktoś musi zrównoważyć nadmierną emisję bogatych ludzi.
Zdjęcie tytułowe: MAURO UJETTO / Shutterstock.com