REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Historia

Prototypy z przeszłości: Jiotto Caspita i Monteverdi Hai 650 F1, czyli przedsionek Formuły 1

Tokio Motor Show trwa sobie w najlepsze. Z ciekawości popatrzyłem, jakie samochody prezentowano tam kiedyś i ogarnęła mnie nostalgia.

27.10.2019
14:20
silnik f1
REKLAMA
REKLAMA

Na trwającym obecnie Tokio Motor Show można zauważyć dwa główne trendy: zdecydowana większość prototypów ma napęd elektryczny, a poza tym producenci często nawet nie zawracają już sobie głowy tym, by podać jakieś bardziej szczegółowe dane techniczne. Obejrzyj i zainteresuj się wyglądem, po co ci informacja, jakie przyspieszenie do 100 km/h ma jakiś samochód? Przecież i tak będziesz jechać 50 km/h jak wszyscy inni. Albo stać w korkach.

Niedługo dojdziemy do momentu, w którym moc silnika (lub silników) będzie określana jako „wystarczająca” - jak niegdyś w Rolls-Royce'ach. Nie jestem jednak przekonany, czy akurat z takiego nawiązania do Rolls-Royce'a bym się cieszył.

30 lat temu fascynowano się nie zasięgiem na jednym ładowaniu, tylko Formułą 1.

silnik f1
Jiotto Caspita Mk1

Obok Yamahy OX99-11, jednym z efektów tej fascynacji był Jiotto Caspita. Pomysł na jego budowę zrodził się w 1988 r. w głowach Minoru Hayashiego oraz Yoshikaty Tsukamoto. Ten pierwszy był szefem Dome, zakładu budującego samochody wyścigowe (i znanego także z prototypu Dome Zero, który możecie kojarzyć choćby z gier serii Gran Turismo). Drugi kierował firmą Wacoal Corp, zajmującą się... produkcją kobiecej bielizny. Nowy pojazd miał się stać wizytówką świeżo powstałego studia stylistycznego - Jiotto Design.

silnik F1

Zaledwie rok później - w 1989 r. - gotowy prototyp Jiotto Caspity ukazał się tysiącom gości Tokio Motor Show.

Ważący 1100 kg samochód był wyjątkowo smukły i nowocześnie wyglądający - zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że kultowe Ferrari F40 z 1987 r. wyglądało przy nim na auto starsze nie o 2, a raczej o 12 lat (albo i więcej). Do ciekawszych detali stylistycznych należały m.in. lusterka przypominające tzw. „całuski” (rodzaj ciepłych lodów), a także nietypowo stylizowane reflektory przednie. Drzwi otwierały się do góry, niczym w Mercedesie 300 SL „Gullwing”.

silnik F1
Lusterka Jiotto Caspity. Widać lekką, piankową strukturę wewnętrzną.

We wnętrzu uwagę zwracała 2-ramienna kierownica i sporo czerwonego koloru. Co bardziej dociekliwych interesował też z pewnością obrotomierz, wyskalowany do co najmniej 12 tys. obr./min. (piszę „co najmniej”, ponieważ po zdjęciach trudno ocenić, czy po „12” jest jeszcze coś dalej). Powód takiego a nie innego wyskalowania czekał oczywiście za fotelami.

Chwila, co? Tak, dobrze widzicie - taką jednostkę zbudowało włoskie Motori Moderni na zlecenie Subaru. Silnik miał jeździć w Formule 1... i nawet przez chwilę jeździł, w kwalifikacjach. Był jednak zbyt ciężki i zbyt słaby - jego 560 KM osiągane w wersji wyścigowej stanowiło moc o blisko 40 KM niższą niż konkurencyjnych silników V8 i aż o 100 KM niższą niż najlepszego wówczas w stawce silnika V10 Hondy.

Co więcej, motor był też na tyle duży, że uniemożliwiał odpowiednie dopracowanie aerodynamiczne bolidu. Dość powiedzieć, że wyposażone w niego bolidy ani razu nie zakwalifikowały się do  startu w żadnym wyścigu.

silnik f1

Dlaczego więc użyto tej 3,5-litrowej jednostki napędowej w Caspicie? Wyjaśnienie jest bardzo proste: debiut 12-cylindrowca w F1 miał miejsce dopiero w 1990 r., tj. rok po prezentacji prototypu Jiotto. Przy okazji jeszcze jedna ciekawostka: mało brakowało, a ten silnik stałby się źródłem napędu samochodów Koenigsegga!

silnik f1
Jiotto Caspita Mk2

Gdy Dome zorientowało się, że 450-konny silnik to nic specjalnego, zaczęto kombinować nad jego wymianą. W efekcie prac w 1993 r. pokazano drugą odsłonę Jiotto Caspity. Nadwozie zrestylizowano (moim zdaniem efekt był niestety gorszy niż wcześniej), a w miejscu silnika B12 zamontowano również 3,5-litrowy, ale tym razem 10-cylindrowy silnik widlasty Judd GV. Czyli również coś rodem z F1. Gorąco polecam poniższy filmik, gdzie można go posłuchać.

Moc ważącej ok. 1240-1260 kg Caspity Mk2 przekraczała 590 KM przy 10 500 obr./min. Przy tych samych obrotach osiągany był też maksymalny moment obrotowy, sięgający 374 Nm. Tak jak poprzednio, napęd był przenoszony na tylną oś za pośrednictwem 6-biegowej, manualnej skrzyni biegów.

Tymczasem w Szwajcarii istniała już podobna konstrukcja - Monteverdi Hai 650 F1.

W zamyśle śp. Petera Monteverdiego, ta drogowa wyścigówka miała przywrócić światu markę Monteverdi. Nadwozie kształtem odrobinę można uznać za wariację na temat Italdesign (BMW) Nazki M12 i C2, szczególnie gdy spojrzy się na charakterystycznie ścięty tył. Niestety, niewiele można powiedzieć o wnętrzu - nie udało mi się w internecie odkopać żadnej jego fotografii.

silnik f1
Monteverdi Hai 650 F1

Hai 650 F1 częściowo bazowało na płycie podłogowej bolidu F1 Monteverdi-Onyx z 1990 r.

Skorzystano także z silnika - 8-cylindrowego Ford-Cosworth DFR. Zgodnie z nazwą samochodu, motor osiągał ok. 650 KM (przy 11 tys. obr./min). Maksymalna prędkość obrotowa sięgała 13 tys. obr./min. Również i tu za przeniesienie napędu na tylną oś odpowiadała 6-biegowa przekładnia manualna. Spore wrażenie robiła masa własna samochodu - było to zaledwie 850 kg, czyli o ponad 60 kg mniej niż masa bazowego Lotusa Exige 2. generacji (!).

silnik f1
Matthias v.d. Elbe [CC BY-SA 3.0], via Wikimedia Commons

Według słów producenta, Monteverdi Hai 650 F1 miało się rozpędzać do 100 km/h w zaledwie 3 s, do 200 km/h w 8 s, a maksymalnie osiągać 335 km/h. Dla porównania, Jiotto Caspita według krążących po sieci informacji potrzebowało ok. 3,4 s na sprint do „setki”, ale wygrywało prędkością maksymalną, wynoszącą 344 km/h.

silnik f1
Tak w zamyśle miało wyglądać Hai 650 F1. Trochę nie wyszło, ale i tak było nieźle.

Zainteresowanie nowym super-sportowym samochodem Monteverdi było całkiem spore, złożono nawet kilka zamówień. Niestety nie doprowadziło to do rozpoczęcia produkcji. Według różnych źródeł, powstały dwa lub trzy egzemplarze (pierwszy w 1992, ostatni w 1995 r.), z czego żaden nie był nawet dopuszczony do ruchu. Dwa takie auta można obejrzeć w muzeum Monteverdi w Bazylei w Szwajcarii.

REKLAMA

Po co się użerać ze stworzeniem czegoś inspirowanego Formułą 1, skoro można po prostu okryć wyścigowy silnik drogowym nadwoziem?

Tak, tak właśnie trzeba żyć. Ale wiecie co? Jiotto, Monteverdi ani wspomniana w tekście Yamaha nie pozostały bez duchowego następcy - Mercedes-AMG od dłuższego czasu szykuje przecież model Project One. Mam co prawda pewne obawy, że to mogą być ostatnie podrygi tego odłamu motoryzacji, ale odłóżmy to na razie na bok. W ten pogodny dzień po prostu oddajmy się marzeniom.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA