Został najechany na chodniku, teraz odpowie w sądzie. Polska to nie Warszawa
To tylko w Warszawie, ewentualnie w innych dużych miastach może dojść do tak niezwykłej sytuacji, że kierowca najeżdżający na pieszego na chodniku zostaje skazany na wysoką grzywnę. W Polsce powiatowej w takiej sytuacji należy oskarżyć pieszego.
Warszawa ma swoich wojowników o parkingowo-uliczny porządek, którzy swoje starcia z kierowcami pokazują na Youtube. Stąd zdarza nam się oglądać afery z udziałem panów M., W. lub Stop Cham Warszawa. Ale przecież Polska to nie Warszawa i są też inne miasta, w których problem kierowców ignorujących przepisy bywa nawet bardziej dotkliwy. Za każdym razem jak pojadę do jakiegoś mniejszego miasta, to wyjeżdżam stamtąd zdziwiony, że tak w ogóle można. Samochody stoją zasadniczo wszędzie, często tak że w ogóle nie da się przejść.
Aleksandrów Kujawski też ma swojego aktywistę
To pan Łukasz, który tropi wykroczenia kierowców w tym mieście. Czasem wrzuca je do internetu, czasem zgłasza do służb. Lokalny portal naszemiasto.pl kilkakrotnie podejmował temat jego działań, w tym incydentu sprzed roku, który zdarzył się na chodniku przy ul. Słowackiego. Doszło tam do sprzeczki między panem Łukaszem a taksówkarzem, który manewrował samochodem na chodniku. Dalszy bieg zdarzeń uwieczniła kamera monitoringu miejskiego, co można obejrzeć na tym filmie.
Widać wyraźnie, że w 42. sekundzie filmu taksówkarz kierujący Hondą rusza, chociaż przed nim znajduje się pieszy. Dochodzi do kolizji, ale pieszy nie „kładzie się na masce”, co napisano na portalu naszemiasto.pl. Zostaje odepchnięty od pojazdu i na niczym się nie kładzie. Na miejsce wezwano policję, która skierowała wniosek o ukaranie kierowcy Hondy do sądu.
Jednak i sam pan Łukasz ma odpowiadać przed sądem
I to z artykułu 86 par. 1 kodeksu wykroczeń, czyli spowodowanie kolizji w ruchu drogowym. Naprawdę trudno mi zrozumieć, jak pieszy stojący na chodniku, najechany przez samochód, może być sprawcą kolizji. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to właśnie wspomniana różnica w mentalności między małym miastem a stolicą, chociaż to zapewne też nie jest regułą. Sprawa nie została jeszcze zakończona, ale sama sytuacja, gdzie policja próbuje ukarać potrąconego pieszego jest... nie, w ogóle nie jest zaskoczeniem. Właśnie tego spodziewałem się w Aleksandrowie Kujawskim. Zresztą w Warszawie też, więc niedawny wyrok sądu z linku na początku wpisu, to było zaskoczenie.
Portal naszemiasto.pl idealnie wpisuje się w linię „kierowcy mogą łamać przepisy”
Jest tam cytat z mężczyzny, który "musiał zaparkować niezgodnie z przepisami, aby pomóc swojej chorej matce". W jaki sposób parkowanie niezgodnie z przepisami pomaga chorej matce? Już tłumaczę: matka ma amputowaną stopę, więc nie może chodzić. Nie zgodziła się jednak, żeby syn kupił jej leki i musiała pójść sama. Zatem kierowca zaparkował na chodniku, na zakazie zatrzymywania, żeby miała bliżej do apteki. A gdyby wjechał do apteki przez witrynę, matka miałaby jeszcze bliżej. Policja nie ukarała tego kierowcy, no bo jak to tak karać kogoś, kto tylko przywiózł chorą matkę do apteki. Za to jakiś czas później aleksandrowskiemu aktywiście wybito szyby w samochodzie. Policja szuka sprawcy w okolicznych barach z kebabem, przy okazji oczywiście jedząc kebaby.
I tak się żyje w tych małych miasteczkach – nie należy się wychylać i próbować doprowadzić sytuację drogowo-parkingową do zgodności z prawem. Zgodność z prawem to oni sobie mogą mieć w tej całej Warszawie, a tu mamy nasze miasteczko i nasze zasady – mogliby powiedzieć przedstawiciele służb porządkowych z Aleksandrowa, gdyby zechcieli w ogóle coś skomentować. Aktywista działający na rzecz pieszych już został ukarany zniszczeniem samochodu, teraz jeszcze dołoży mu się grzywnę za spowodowanie kolizji i znowu w Aleksandrowie Kujawskim zapanuje porządek.
