REKLAMA

Uczył Hyundai, teraz pouczy Suzuki. Wielka zmiana w Warszawie i moje wrażenia

Samochód służbowy raczej nie stanowi najważniejszego rozdziału w moim życiu, niemniej zawsze jest trochę przykro, kiedy trzeba się rozstać. Po 5 latach żegnam się ze swoim “elkowym” Hyundaiem i20.

Uczył Hyundai, teraz pouczy Suzuki. Wielka zmiana w Warszawie i moje wrażenia
REKLAMA

Od połowy września warszawskie oddziały WORD zakupiły flotę nowych samochodów egzaminacyjnych - Suzuki Swift. Jednocześnie stołeczne szkoły nauki jazdy zaczęły powoli wymieniać swoje auta z dotychczasowych Hyundaiów i20 na nowe Suzuki.

REKLAMA

Hyundai i20 samochodem nauki jazdy w Warszawie był przez dekadę

O ile mój aktualny samochód mam w rękach od 5 lat, o tyle WORD takie auta zakupił już w 2015 roku. W 2020 roku natomiast doszło do odświeżenia floty o nowe, poliftowe modele tego samego auta. Kontrakt podpisywany jest na 5 lat, a Hyundai po prostu wygrał przetarg dwukrotnie z rzędu.

Przed 2020 rokiem akurat często zmieniałem służbowe “elki”, dlatego do żadnej nie byłem szczególnie przywiązany. Tym razem, to jest po wymianie szkolnej floty na nową, przez cały czas dysponowałem jednym samochodem.

Przez 5 lat nawinął niespełna 150 tysięcy kilometrów

Z jednej strony to dużo, ale z drugiej strony samochody nauki jazdy są cały czas pod parą. Jeszcze inna sprawa, że owe 150 tysięcy w takim aucie to jak przynajmniej około 200 tysięcy w normalnie użytkowanym egzemplarzu. Sprzęgło, hamulce, zawieszenie, takie tam. Niektórzy koledzy i koleżanki i tak wykręcili lepszy wynik, dobijając do prawie 200 tysięcy.

Jak Hyundai i20 wyglądał w oczach kursantów, trudno jednoznacznie określić, bo większość nie miała porównania. Jak natomiast wyglądał z perspektywy instruktora, który nie dość, że nawijał nim w szczytowych okresach po 100-150 kilometrów dziennie?

Miał kilka naturalnych technicznych niedoskonałości

Rzeczą, która bodaj najbardziej mnie wkurzała, był bieg wsteczny wchodzący na swoje miejsce gorzej niż w Dużym Fiacie. Być może to mój egzemplarz był wadliwy, ale od pierwszego cofania, kiedy wóz jeszcze miał folię na siedzeniach, dźwignia nie chciała przeskoczyć. Dopiero drugie podejście rozwiązywało problem. Zdarzało się jednak, że bieg wchodził dopiero za trzecim albo późniejszym razem. Owszem, konstrukcyjnie tryby biegu wstecznego zawsze trudniej zazębić, ale czasami odnosiłem wrażenie, jakby zębatki spasowano z tolerancją do 5 milimetrów. Nie muszę oczywiście dodawać, że w kryzysowych sytuacjach kursant trafiał we wsteczny bieg najwcześniej za drugim razem.

Niezbyt sympatycznie współpracowało się też ze wspomaganiem startu, co samo w sobie uważam za dziadostwo w “elce”. Kiedy auto złapało zadyszkę podczas ruszania i zaczynaliśmy od nowa, system się “restartował” i całkowicie wypaczał czułość mechanizmu sprzęgła. Być może jest to przywara wszystkich tego typu systemów, ale bazuję na tym, z którym miałem do czynienia najwięcej.

Zdarzyło się po drodze kilka awarii

Zanim i20 zrobił pierwszy 1000 kilometrów, puścił wąż układu chłodzenia wchodzący do bloku silnika, po czym nastąpił oczywiście błyskawiczny wylew płynu. Kiedy robił drugi 1000 kilometrów, puścił drugi raz - ten sam i w tym samym miejscu, z tym samym skutkiem. Kojarzę, że była to jakaś częsta przypadłość, bo w autach kolegów i koleżanek również zdarzyły się takie przygody, chociaż tylko mnie stało się to dwukrotnie. Przydało się również doświadczenie zdobyte na złomach kupionych za 500 zł, bo jako jedyny dojechałem z tą usterką do warsztatu na kołach - dwa razy.

Raz rozpięły się wodziki przy skrzyni biegów i trzeba było zostać na drugim biegu. W sumie, najlepsza z najgorszych opcji - zawsze mogło się to wydarzyć na wstecznym i musiałbym, niczym Erik Karlsson, naginać tyłem do bazy. Kilka tygodni później rozpięły się drugi raz, znowu na “dwójce”. W tym samochodzie wszystkie nieszczęścia chodziły parami.

Chyba, że żarówki - te paliły się przynajmniej raz na miesiąc przynajmniej po jednej sztuce. A to pozycyjne z przodu, a to pozycyjne z tyłu, a to mijania, a to kierunkowskaz, a to podświetlenie tablicy, itd.

REKLAMA

Dobry był z niego herbatnik

W połowie bieżącego tygodnia dostałem informację, że samochód idzie na sprzedaż, więc mam go “rozbroić” i odstawić na plac. Do czasu, kiedy przyjdzie nowa partia Suzuki Swift, będę z doskoku jeździł tym, co będzie akurat bez przydziału.

Nie trafił mi się, jak widać, wybitnie starannie wykonany egzemplarz, ale i tak będę go dobrze wspominał.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-16T12:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T13:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T11:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T09:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T18:45:03+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T14:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T10:59:52+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T18:39:48+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA