Yamaha kończy z samochodami. Zaraz, jak to z samochodami? Przecież robi motocykle i pianina!
Yamaha ogłosiła, że zamknie swój oddział zajmujący się techniką samochodową. Na pierwszy rzut oka to mało istotna informacja, ale to złudne wrażenie.
Wiele osób kojarzy Yamahę jedynie z motocyklami. Tyle tylko, że ten japoński koncern wcale nie od nich zaczynał swoją działalność w 1887 r. Yamaha rozpoczynała bowiem od produkcji pianin i organów. Była zresztą pierwszym producentem japońskim, który wyprodukował pianino, a dziś jest największym producentem tych instrumentów na świecie. Jednoślady zaczęto produkować dopiero w 1955 r.
Oprócz tego Japończycy z Yamahy od lat zajmowali się też techniką samochodową.
Nie chodzi tu tylko o takie ekstrema jak np. model OX99-11 z silnikiem bolidu Formuły 1. Gdyby nie Yamaha, w Fordach nie znalazłyby się polecane, relatywnie proste i trwałe silniki Duratec o pojemnościach od 1,25 do 1,6 l, znane choćby z Fiest, Focusów czy poprzedniego Mondeo. Inżynierowie Yamahy od zera stworzyli także dla Volvo nietypowy silnik 4.4 V8, montowany w 1. generacji XC90 i w ostatnim S80.
Mało? No to proszę bardzo: Toyota wielokrotnie korzystała z usług Yamahy. Nie tylko zbudowała ona znany z szeregu modelu (w tym z Corolli AE86) silnik 4A-GE, ale też opracowała głowice dla 8-cylindrowej jednostki 2UR-GSE (montowanej m.in. w Lexusach IS F i RC F). Co więcej, Toyota i Yamaha wspólnie zbudowały motor 1LR-GUE, czyli 4,8-litrowe V10 z Lexusa LFA. Lepszej rekomendacji chyba nie trzeba? A to i tak nie wszystkie przykłady...
Yamaha miała ambicje, by zacząć seryjnie produkować własne samochody.
Póki co współpracowała z innymi, w tym m.in. z Gordonem Murrayem - twórcą kultowego McLarena F1. Japończycy wspólnie z Murrayem zbudowali kilka prototypów, a autko miejskie o nazwie Motiv.e miało nawet wejść do produkcji w tym roku. Pracowano też nad niewielkim autem sportowym mogącym stanowić konkurencję np. dla Mazdy MX-5, a także nad crossoverem o nazwie Cross Hub.
Jeszcze w sierpniu br. zaprezentowano też coś w rodzaju autonomicznego pudełka opracowanego wspólnie z Sony - model SC-1 Sociable Cart. Swoją drogą, wybitnie okropny.
Niestety, na dalszych pracach nad samochodami postawiono kreskę.
Zadecydował o tym sam Yoshihiro Hidaka, stojący na czele marki. Uznano, że pomimo tak bogatego doświadczenia, firma ma zbyt małe szanse, by wyraźnie wybić się na tle konkurencji, którą uznano za zbyt silną.
Pomysł samej rezygnacji z budowy całych samochodów jakoś szczególnie by mnie może nie obszedł, ale szczerze mówiąc, boli mnie kwestia całkowitej rezygnacji z prac nad techniką samochodową. Choć nie zawsze propozycje Yamahy można było uznać za tak bezawaryjne jak na produkty japońskie przystało (np. problemy z łożyskiem wałka wyrównoważającego we wczesnych wersjach 4.4 V8 w Volvo), to jednak chyba każdy z ich silników mógł się pochwalić osiągami, dźwiękiem lub trwałością i bezawaryjnością. Czasem tylko jedną z tych cech, czasem wszystkimi... ale zawsze było coś z tej listy. Wiele silników innych producentów nie mogło się poszczycić żadną z tych cech.