Chłopcy z Turcji nie uczą się jeździć. Od razu to umieją - wiem, o czym mówię
Większość kursantów rozpoczyna kurs na prawo jazdy nie mając żadnego pojęcia o prowadzeniu samochodu. Chyba, że jest mężczyzną i pochodzi z Turcji - wtedy cała robota została już wykonana wcześniej.

Sam, zanim poszedłem na kurs prawa jazdy, pobierałem nieoficjalne nauki samochodem rodziców na przydrożnym parkingu. Wielu moich równieśników również, a byli też tacy, co poszli na kurs przygotowani lepiej niż niektórzy go skończyli. Ta praktyka niestety zanika.
Kiedy na pierwszych zajęciach zadaję pytanie o ewentualne doświadczenie z samochodem, w 90 proc. przypadków słyszę: żadnego
Oczywiście, rozpoczęcie kursu od czystej kartki papieru jest wkalkulowane i inny stan rzeczy jest anomalią, niemniej jeszcze kilka lat temu było inaczej. Może nie tak, że na odwrót, ale proporcje układały się w stosunku mniej więcej pół na pół. Do tego tematu jeszcze wrócę, bo akurat dzisiaj chciałem nie o tym. Tzn. o tym, ale od innej strony.
Jak wspomniałem przy okazji innego tekstu, zajęcia prowadzę zarówno z krajanami, jak i obcokrajowcami. Ci zaś pochodzą z całej kuli ziemskiej. I tutaj zarysowało się jedno ciekawe spostrzeżenie.
99,9 proc. młodych chłopaków z Turcji przychodzi na pierwsze zajęcia, umiejąc już jeździć samochodem
Przynajmniej takie odniosłem wrażenie na podstawie tego, co zaobserwowałem. Ten 0,01 proc. to chłopak, z którym zacząłem zajęcia w tym tygodniu i który z nieukrywanym zażenowaniem na zadane pytanie odpowiedział przecząco.
A tak, każdy przynajmniej umie ruszyć, zahamować, skręcić i zmieniać biegi. Czyli właściwie ogarnia kompendium technicznej obsługi pojazdu. Ponadto ogarnia w takim stopniu, że po jednej rundce po placu już wiem, że ćwiczenie podstaw to strata czasu i można przejść do kolejnego rozdziału.
Brak umiejętności prowadzenia samochodu to dla mężczyzny w Turcji ujma
Wspomniane zażenowanie podyktowane było tym, że nad Bosforem jazda samochodem jest w przypadku mężczyzn czymś równie oczywistym, co konieczność spuszczania po sobie wody w toalecie. Jeżeli uchował się ktoś, kto przetrwał dzieciństwo i okres nastoletni bez opanowania tej sztuki, jako dorosły jest wyszydzany i wytykany. Przynosi ponadto wstyd rodzinie, nigdy nie znajdzie żony i w ogóle wywoła we własnym kraju wojnę domową.
To jest jednak odosobniony przypadek i nie należy go traktować poważnie. Inna sprawa, że nawet pomimo kompletnego braku doświadczenia, człowiek wsiadł, chwilę posłuchał co i jak, po czym odpalił furę i pojechał. Widać było, że nigdy wcześniej nie siedział za kierownicą, ale byłem pełen uznania, jak szybko łączył kropki.
Wielu Turków ma duże pojęcie o motoryzacji
Tak czy inaczej, większość męskiej populacji znad Bosforu samochodem jeździć potrafi co najmniej od etapu bycia nastolatkiem.
Ciekawym efektem ubocznym tego zjawiska jest to, że lwia część moich kursantów z Turcji ogarniała pojęcie samochodu w znacznie szerszym kontekście, niż tylko kręcenia kierownicą i naciskania pedałów. Często pomagali ojcom dłubać przy wozach, uskuteczniając różne druciarskie naprawy. Moglibyśmy się policytować, kto odniósł większy sukces na tej płaszczyźnie.
Fajnie się również słuchało, kto na czym trenował w dzieciństwie: Renault Toros, Renault Boulevard czy Tofas Murat to najciekawsze przykłady. Ogólnie, to tak jakby ktoś ćwiczył rysunek od strugania bryłki węgla. Nic dziwnego, że większość z nich później nie ma problemu z obsługą samochodu, jeżeli zaczynali od poziomu expert.
Wyjątkowo obrazowe były wspomnienia w przypadku Renault Toros, czyli wnuczki Renault 12. Zaciekawił mnie nawyk przełączania biegów z przechodzeniem za każdym razem przez luz i podwójnym wysprzęglaniem - rzecz całkowicie wymarła. Po prostu w Renault była tak pogruchotana skrzynia biegów, że inaczej nie dało się ich przełączać.
Chłopie, miałem kiedyś Dacię 1310 z 1996 roku - jak ja Cię rozumiem!







































