REKLAMA

Nie zostawiaj tak auta na zimę. Małe przeoczenie, wielkie problemy

Jeśli masz samochód, który „zapada w sen zimowy”, nie jeżdżąc w tym okresie, to gorąco odradzam zostawianie go z benzyną E10 w baku. Mówię to jako właściciel trzech samochodów zabytkowych.

Nie zostawiaj tak auta na zimę. Małe przeoczenie, wielkie problemy
REKLAMA

Odkąd standardowa benzyna w Polsce ma zawartość do 10 proc. biokomponentów, życie właścicieli aut zabytkowych znacznie się skomplikowało. Nie tylko podrożało, bo oczywiście musimy teraz tankować wersję E5, czyli 98 oktanów, ale również pamiętać, że nie na wszystkich stacjach jest ona dostępna. Na przykład na stacjach Shell nie ma benzyny 98 – jest Racing V-Power w cenie ok. 2 zł wyższej niż normalna „95-tka”. Względnie bezpieczne pod tym względem są stacje BP i Orlen, gdzie 98 jest prawie zawsze.

REKLAMA

Pozyskałem doświadczenie z benzyną E10 jeżdżąc jednym z moich aut właśnie na niej

Mowa o samochodzie z 1984 r. z zasilaniem gaźnikowym, teoretycznie niedostosowanym do E10. Zauważyłem, że o ile nie brakuje mu mocy i również łatwo odpala, o tyle znacznie pogorszyły się wolne obroty. Samochód po prostu dygocze, czego na 98-mce nie stwierdziłem. Jeździć się da, pod warunkiem że jeździ się stale, regularnie, najlepiej codziennie. Natomiast zdecydowanie odradzam pozostawianie samochód z tą benzyną w układzie paliwowym na całą zimę. Zawarte w paliwie biokomponenty to głównie etanol, czyli alkohol pozyskiwany z buraków czy pszenicy. Etanol wchłania wodę i potrafi pojawić się korozja – taka benzyna nie powinna zalegać w gaźniku ani w zbiorniku paliwa. Jeśli zostawiacie klasyka na zimę, to najlepiej jest wypalić całe E10 (o ile je zatankowaliście), a potem dolać kilka litrów E5 i tak zostawić.

Benzyna E10 w założeniu miała być ekologiczna

Najnowsze raporty jednak miażdżą jej ekologiczny charakter, twierdząc że ostatecznie zużywa się do jej produkcji więcej cennych zasobów niż przy wydobyciu produktów ropopochodnych, a żadne oszczędności w emisji CO2 nie powstają. Gdyby rośliny rosły sobie naturalnie i zbieralibyśmy je na produkcję benzyny, to może coś by się opłacało, ale jeśli musimy je uprawiać wykorzystując mnóstwo nawozów, słodkiej wody i traktorów napędzanych olejem napędowym – to nie ma żadnego sensu. W dodatku nie wiadomo dokładnie ile biokomponentów jest w E10. Maksymalnie może to być 10 procent, ale słyszałem ostatnio, że w Polsce ta zawartość jest bliższa siedmiu procentom.

Mechanicy mają złe zdanie o tym paliwie

Już kilka razy spotkałem się z opinią, że w ostatnim czasie paliwo znacznie się pogorszyło i że tak naprawdę lepiej jest jeździć na LPG. To nie jest do końca tak, że silniki nowoczesnych aut są w większości dostosowane do E10 – są, jeśli stale się jeździ. Jeśli auto dłuższy czas pozostaje nieeksploatowane, to dochodzi do tych samych niekorzystnych procesów co w każdym innym samochodzie. Ponadto niektóre całkiem świeże samochody w ogóle nie mogą jeździć na E10, jak chociażby Volkswageny z silnikami FSI. W swoim czasie rządowa lista takich pojazdów budziła wesołość, bo znalazły się na niej nawet auta elektryczne.

REKLAMA

Na E10 zarabiają głównie rolnicy, mając stały zbyt na swoje produkty

Nie zyskuje ani środowisko, ani kierowcy (nie jest przecież od tego taniej), mechanicy mają pewnie więcej pracy, ale niekoniecznie takiej o której marzą. Wygląda na to, że jest to nieudany eksperyment, który najlepiej byłoby zakończyć na tym etapie i wrócić do wersji poprzedniej. Ale skoro nie możemy na to liczyć, to po prostu nie zimujcie swoich aut z alkoholem w baku. Iść spać jest najlepiej na trzeźwo.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-14T18:45:03+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T14:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T10:59:52+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T18:39:48+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T18:10:18+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T13:43:47+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA