Nowa wielka Omoda za 219 tys. zł będzie schodzić jak woda. Boi się Hyundai, boi się Skoda
To nie musi potwierdzić się w 100 proc., po prostu chciałem wymyślić jakiś wiersz jako tytuł do mikroporównania cenowego Omody 9 Super Hybrid z rywalami.

Zanim jednak przystąpię do bliższej prezentacji SUV-a Omoda 9 Super Hybrid, chciałem nadmienić że w informacji prasowej, którą otrzymaliśmy, pojawiła się interesująca informacja. Otóż pierwszych pięciuset klientów, którzy kupią ten wóz, otrzyma pakiet prezentowy, w skład którego wchodzi m. in. zapach samochodowy i karta NFC z etui. Zazwyczaj producent tak przygotowuje samochód dla klienta jako nowy, żeby nie trzeba było go dopachniać zapachem.
Omoda 9 Super Hybrid - co to jest?
To SUV klasy średnio-wyższej z napędem typu hybryda plug-in. Długość to skromne 477 cm, ale rozstaw osi – 280 cm, czyli tyle co w Audi Q5 aktualnej generacji. Jak zwykle w przypadku samochodów chińskich, moc i osiągi są imponujące, czy wręcz szokujące. Oto SUV za 219 900 zł rozwija łącznie 537 KM (nie pytajcie jak oni to liczą) i do 100 km/h przyspiesza w 4,9 sekundy. Wnętrze też jest trochę z innej planety z dwoma ekranami o rekordowej przekątnej 31 cm i do tego jeszcze wyświetlaczem HUD zajmującym ponad metr szyby, obsługującym rozszerzoną rzeczywistość, czyli pokazującym ważne komunikaty w polu widzenia kierowcy, w sposób który nie zmusza go do zbliżania i oddalania wzroku.

Chińczycy dobrze wiedzą, że jeśli ktoś ma zechcieć wydać 219 900 zł na SUV-a o niezbyt renomowanej nazwie, to wóz musi robić wrażenie pod każdym względem. Stąd też lista wyposażenia nie chce się skończyć i obejmuje jeszcze choćby regulowane zawieszenie CDC z aktywną zmianą siły tłumienia w każdym amortyzatorze czy system kamer „540 stopni” – tu trzeba powiedzieć, że poszli na grubo. 360 stopni to jest nic, teraz liczy się 540 stopni, cokolwiek to dokładnie oznacza (klikając tutaj, zobaczysz film z tej kamery).

Omoda 9 Super Hybrid - układ napędowy
Jest skomplikowany, tyle można powiedzieć. Mamy tu:
- silnik benzynowy 1.5 Turbo o mocy 145 KM
- przedni silnik elektryczny nr 1 o mocy 102 KM
- przedni silnik elektryczny nr 2 o mocy 122 KM
- tylny silnik elektryczny o mocy 238 KM.
Po zsumowaniu wszystkiego wyszło mi 605 KM, ale najwyraźniej odjęto coś na straty, bo wyszło 537 KM. Zasięg na samym prądzie zapewnia akumulator trakcyjny o pojemności 34 kWh, co ma zapewnić ponad 140 km bezemisyjnej jazdy w cyklu mieszanym, natomiast przy wykorzystaniu wszystkich źródeł napędu to nawet 1100 km bez tankowania i ładowania. Średnie zużycie benzyny przy założeniu, że akumulator główny nie jest naładowany, ma wynosić 7 l/100 km, a przy naładowanym akumulatorze – zaledwie 1,7 l/100 km. Zafascynowała mnie mnie skrzynia biegów o nazwie 3DHT – ponoć to skrót od Dedicated Hybrid Transmission, a sama przekładnia ma jedynie 3 biegi i to w zupełności wystarcza. Z innych ciekawostek: niewiele hybryd plug-in obsługuje ładowanie szybkim prądem DC, w Omodzie 9 można ładować akumulator główny nawet z mocą 70 kW. Czyli w pół godziny mamy znowu pełno.

Omoda 9 Super Hybrid nie ma wersji wyposażenia, dopłaca się tylko za kolor
Konkretnie to za kolor Universe Gray i jest to niebagatelna dopłata 5000 zł, co wydaje się szalone biorąc pod uwagę że cztery bardzo podobne kolory są dostępne bez dopłaty. Można zatem przyjąć, że cena to 219 900 zł. I tu nastąpi błyskawiczne mikroporównanie konkurentów z napędem plug-in.
- Skoda Kodiaq plug-in – w promocji od 191 000 zł, ale z o wiele uboższym wyposażeniem. Po dopasieniu pod korek wychodzi więcej niż Omoda. Brak napędu na 4 koła.
- Hyundai Santa Fe - plug-in zaczyna się od 232 900 zł, tu Omoda zdecydowanie wygrywa.
- Kia Sorento PHEV jest jeszcze droższa i w podstawie kosztuje ponad 245 tys. zł.
- BYD Seal U Dm-i to cenowy nokaut nawet wobec rywali z Chin, zaczyna się od 169 tys. zł. Oczywiście również nie ma aż tyle wyposażenia, w tej cenie byłoby to nierealne
- Toyota RAV4 Plug-in Hybrid kosztuje 219 200 zł, czyli tyle samo co Omoda 9. Jest od niej mniejsza i nie aż tak „dopasiona”, ale nadrabia znikomym spadkiem wartości.

Nie wątpię, że na początek zadziała efekt świeżości i pewna liczba aut znajdzie nabywców. Natomiast jest to kluczowy moment dla nowej marki, żeby zacząć budować renomę w kwestii niezawodności i rozsądnych kosztów serwisowania, bo gdy początkowy „hajp” opadnie, trzeba będzie walczyć z dawno okopanymi już przeciwnikami. Na razie jednak czekamy na egzemplarz prasowy Omody 9 Super Hybrid – to będzie bardzo ciekawy test.