Minister uspokaja: nie pójdziemy do więzienia za przekroczenie prędkości. Nie przekonał mnie
Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek próbuje uspokajać kierowców na portalu „X”. „Nikt nie pójdzie do więzienia za samo przekroczenie prędkości” - tłumaczy, ale wątpliwości nie znikają.

Na kierowców padł ostatnio blady strach. Wszystko za sprawą przepisów przyjętych przez Sejm, według których za „rażące przekroczenie prędkości” będzie grozić kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.
Jak wynika z wprowadzonych zmian w kodeksie karnym, na autostradach i drogach ekspresowych kara więzienia grozi za jazdę z prędkością o co najmniej połowę wyższą od tej określonej na znakach. Czyli na autostradzie to 210 km/h, a na ekspresówce: 180 km/h. Na drogach krajowych granicę wytyczono przy prędkości 180 km/h. W terenie zabudowanym można „iść siedzieć” za jazdę ponad 60 km/h na ograniczeniu do 30 km/h.
Można powiedzieć, że „wystarczy nie przekraczać prędkości”. O ile faktycznie trudno przypadkiem pojechać 210 km/h na autostradzie, o tyle w terenie niezabudowanym przy obecnej liczbie znaków i ograniczeń, można - jeśli dobrze rozumiem przepisy - wpaść w tarapaty, np. jadąc przepisowe 90 km/h i natykając się na niewidoczny znak ograniczenia do sześćdziesiątki.
Oczami wyobraźni widzę porządnych ludzi siedzących w celi ze złodziejami i mordercami i więzienia jeszcze bardziej przepełnione, niż są teraz. „Grypsujesz?” - w moich myślach pyta głębokim głosem recydywista z tatuażami na twarzy wystraszonego nauczyciela fizyki, który zagapił się, jadąc Nissanem Almerą na ryby.
Kierowcy się boją
Minister sprawiedliwości postanowił trochę uspokoić obywateli. Na portalu X (gdybyście się nie zorientowali, od paru lat to chyba oficjalny, urzędowy sposób komunikacji - a na pewno najszybszy sposób, by się czegoś dowiedzieć) opublikował wpis wyjaśniający.
Zaznaczył, że aby kierowca trafił do więzienia, muszą być spełnione warunki naraz - i samo przekroczenie prędkości nie wystarczy, by poznać meandry słownika więziennego. Należy jednocześnie przekroczyć prędkość, a także „łamać inne zasady ruchu drogowego (np. przejeżdżać na czerwonym, wyprzedzać na pasach)” oraz „bezpośrednio narażać inną osobę na utratę życia lub zdrowia”.
„Prawo ma chronić rozsądnych kierowców i pozostałych uczestników ruchu drogowego, a nie piratów drogowych. Bez histerii. Z rozsądkiem.” - napisał minister.
Nie jestem przekonany
Pomijając już to, że na autostradzie nie da się wyprzedzać na pasach ani przejeżdżać na czerwonym, widzę tu spore pole do policyjnej (nad)interpretacji. To funkcjonariusz, który zatrzyma danego kierowcę, będzie decydował o jego penitencjarnym być albo nie być. To do niego należy, czy uzna, że np. zmiana pasa bez kierunkowskazu będzie "łamaniem zasad". To policjant zadecyduje, czy szybkie przejechanie obok innego uczestnika ruchu jest narażaniem go na utratę życia lub zdrowia. Przecież zawsze mógł zmienić pas.
Mam więc wrażenie, że tak naprawdę każda sytuacja, o jakiej jesteście w stanie pomyśleć, będzie mogła wysłać was za kratki. Na drodze zawsze znajdzie się ktoś, kto teoretycznie mógł być zagrożony. Jeśli jedziemy 60 km/h na „trzydziestce”, w okolicy pewnie stoi jakiś pieszy, a obok ktoś parkuje. Policjanci będą mogli uznać, że właśnie byliśmy o krok od spowodowania tragedii, nawet jeśli sytuacja jest, delikatnie mówiąc, sporna. Minister nieszczególnie mnie uspokoił.
„Za co siedzisz?” -„Za sześćdziesiątkę” - uważajcie, bo podobno w więzieniu lepiej tak nie odpowiadać, nawet jeśli naprawdę traficie za kratki za jazdę 60 km/h.







































