Dostałem wezwanie na straż miejską. Zamiast mandatu usłyszałem porady dla konfidentów
To dobrze się składa, bo sam jestem konfidentem, który zgłasza nieprawidłowo zaparkowane w mojej okolicy samochody. Mam prostą zasadę: póki mogę normalnie przejść, to nie robię afery. Jeśli samochód zajmuje cały chodnik albo stoi na przejściu dla pieszych, to już inna sytuacja.

Tym razem wezwano mnie w sprawie złożenia zeznań dotyczących mojego zgłoszenia osoby parkującej na miejscu dla niepełnosprawnych bez karty uprawniającej. Byłem świadkiem sytuacji, gdzie osoba kierująca eleganckim i nowoczesnym SUV-em nie miała ochoty szukać miejsca parkingowego, tylko stanęła na niebieskiej kopercie, a potem poszła na kawę. Kawę spożyła i odjechała. Byłem pod wrażeniem pewności siebie: przyjeżdżasz do dość ciasno zabudowanej dzielnicy na kubek kawy i nie tracisz czasu na kręcenie się, tylko parkujesz na specjalnym miejscu dla prestiżowych ludzi. Jest błękitne, jak twoja błękitna krew. Ale trafił się złośliwy donosiciel.
Zrobiłem zdjęcie i wysłałem mailem do straży miejskiej z opisem zdarzenia
Kilka tygodni później dostałem wezwanie na przesłuchanie w sprawie wykroczenia w ruchu drogowym jako świadek. Stawiłem się i po ok. 40 minutach oczekiwania zostałem przyjęty przez miłą funkcjonariuszkę, która powiedziała, że docenia zgłoszenia nielegalnego parkowania na miejscach dla osób niepełnosprawnych, ale chciałaby mi doradzić, żeby zawsze robić jeszcze zdjęcie podszybia samochodu. Jeśli zrobiłem zdjęcie pojazdu z daleka i widać tylko tablice, to za mało, ponieważ karta osoby niepełnosprawnej jest przypisana do osoby a nie do pojazdu. Nie da się sprawdzić w systemie czy dany pojazd może parkować na kopercie – może to robić każdy, kto dysponuje stosowną kartą i wyłoży ją pod szybę. Oczywiście nie mogłem pominąć pytania „a co jeśli pojazd nie ma przedniej szyby i jest na przykład motocyklem z koszem?” – wtedy kartę trzeba przymocować w sposób zabezpieczający ją przed zdmuchnięciem przez wiatr, np. przykleić taśmą klejącą, albo coś. To rzadkie sytuacje i wymagają kreatywności.
Złożyłem zeznanie, w którym potwierdziłem, że karty nie było
Oraz że osoba kierująca opuściła pojazd po zaparkowaniu – jak się okazuje, to też jest ważne. Widocznie siedzenie w samochodzie nielegalnie zaparkowanym na kopercie to jakieś mniej istotne wykroczenie. Teraz straż miejska zapewne wezwie właściciela/właścicielkę pojazdu z pytaniem czy dysponuje kartą uprawniającą lub czy pożyczył samochód komuś, kto taką kartę posiada. Obstawiam, że to się może potoczyć w kierunku zupełnego braku kary dla właściciela, zresztą rozmowa z portierem utwierdziła mnie w przekonaniu, że ten oddział straży miejskiej często daje pouczenia zamiast mandatów. Ale żeby oszczędzić sobie takich wizyt, a przy okazji doprowadzić parkingowych cwaniaków do białej gorączki – róbcie zdjęcia podszybia i wysyłajcie cały zestaw.
Przy okazji poruszyłem sprawę naszego sąsiada
Zajmuje on dwa miejsca parkingowe, stojąc równolegle na stanowiskach prostopadłych. Jeden z jego samochodów stoi z dala od krawędzi jezdni i jest nieużytkowany od dłuższego czasu. Drugi służy do codziennej jazdy, ale wskutek zatkania dwóch miejsc zgniłym dostawczakiem powstało jedno, specjalne miejsce tylko dla niego. Zapytałem, jak można by coś z tym zrobić. Dowiedziałem się, że wskutek braku oznakowania pionowego nie można ukarać sąsiada za parkowanie równoległe na miejscach prostopadłych, ale można – za parkowanie z dala od krawędzi jezdni. Ponadto wiem już jak zgłosić nieużytkowany pojazd do odholowania. Zwracam uwagę, że te miejsca są publiczne i korzystają z nich wszyscy mieszkańcy osiedla, więc taka postawa jest bezczelnością.

Będę się więc pewnie widział ze strażą miejską znowu, ale warto dbać o porządek na własnym osiedlu. Postawa w rodzaju „nie interesuj się co robią inni, od tego są służby” to patologia krajów postkomunistycznych.






































