REKLAMA

Jaki samochód dla rodziców na emeryturę? Przegląd 5 crossoverów (i jednego nie-crossovera)

Wygodne, nie za duże, nie za drogie, no i takie, żeby wygodnie się wsiadało. Tak, dostałem zadanie znalezienia idealnego auta... na emeryturę.

jaki crossover
REKLAMA
REKLAMA

Właściwie to nawet dobrze się złożyło, bo po tym, jak zdecydowałem, że 159 zostaje u mnie jeszcze długo (jak bóg włoskiej motoryzacji da), postanowiłem poszukać czegoś dla mojej mamy. Aktualnie jeździ Hondą Jazz, która wprawdzie spisuje się dobrze, ale powoli zbliża się do pełnoletności (to nie przeszkadza) i nie ma prawie żadnych systemów bezpieczeństwa, wliczając w to nawet ESP (to przeszkadza już bardziej).

Może więc zamiast sobie kupować kolejną zabawkę - mając już jedną - zrobić coś dobrego?

Siadłem więc do zestawienia, w którym pod uwagę brałem głównie mniej lub bardziej popularne crossovery, z silnikami, o które nie trzeba się aż tak troszczyć albo z silnikami, które uważam za przyjemne w codziennej jeździe. Dlaczego akurat crossovery? Bo wygodne, bo wysoko się siedzi, bo łatwiej się wsiada, bo wyglądają na duże, a wcale takie nie są, jednocześnie oferując sensowną przestrzeń w środku. Jasne, mógłbym się ograniczyć do aut segmentu A lub B, bo takie w pełni by wystarczyły, ale po co się ograniczać?

Uwaga: zestawienie uwzględnia wyłącznie samochody nowe.

Honda Jazz (póki jest)

Honda Jazz

Bezdyskusyjne pierwsze miejsce na mojej liście, z prostego zresztą powodu. W mojej rodzinie jest już jeden Jazz (choć dobija do 18 lat) i sprawuje się idealnie, a wszystkie zalety starszego modelu przenoszono pomiędzy generacjami.

Bieżący (czy właściwie już schodzący) model jest więc na tyle mały, że świetnie spisuje się w mieście, gdzie pewnie spędzi większość swojego życia. W środku jest może nieprzesadnie piękny, ale za to rozsądnie rozplanowany ergonomicznie, a do tego szokująco pojemny. Zdarzało mi się, że pożyczałem od mamy Jazza, bo łatwiej było do niego zmieścić to, co chciałem, niż do wiele większej 159.

Do tego Jazz ma taką zaletę, że trudno w nim cokolwiek zepsuć, nawet jeśli z rzetelnym i regularnym serwisem jesteśmy na bakier. Pozbawiony turbiny silnik 1.3 też traktuję w takich warunkach wyłącznie jako zaletę - do toczenia się po mieście wystarczy z nawiązką, a na autostrady raczej nie będzie się wybierał. Jeśli już, to posłuży do spokojnego turlania się prawym pasem.

Nie mogę przy tym wszystkim zgodzić się z przekonaniem, że Jazz jest - jak na to, co oferuje - jakiś przesadnie drogi. Startowe 65 100 zł za bazową wersję można dziś wręcz traktować jak okazję, chociaż jeśli już miałbym kupować Jazza, to raczej w kosztującej 68 300 zł wersji Comfort, w której na liście wyposażenia standardowego znajdują się czujniki parkowania z przodu i z tyłu, system multimedialny z odtwarzaczem CD oraz elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne. Szkoda tylko, że nie da się dokupić do tej wersji klimatyzacji automatycznej - jest ona wyposażeniem seryjnym dopiero od odmiany Elegance, która kosztuje już standardowo 75 000 zł. Spora dopłata za taką opcję...

Z Jazzem jest też taki problem, że nie dość, że nie ma zbyt wielu egzemplarzy na stocku, to jeszcze trudno szukać na nie potężnych rabatów. I to nawet pomimo tego, że do oferty wchodzi już powoli nowa, hybrydowa generacja. Zresztą ona to dopiero będzie miała ciekawe ceny.

Dacia Duster

Podobno Duster jest odpowiedzią na wszystkie pytania, a jeśli akurat nie pasuje do danego pytania, to znaczy, że źle je zadaliśmy. Czy jakoś tak.

Co nie zmienia faktu, że Duster wyjątkowo tutaj pasuje. Przykładowo moja mama zawsze chciała mieć Defendera. Nowy oczywiście nie wchodzi w grę (i to już nie to samo) ze względu cenowego, natomiast stary - ze względu na to, że trzeba być niezłym świrem, żeby jeździć tym na co dzień. A Duster daje jakąś namiastkę posiadania terenówki (dobra - czasem wcale nie namiastkę!), a do tego cenowo jest wciąż bardzo ciekawą propozycją. Ma też ten plus, że choć wydaje się dużym autem (Ludzie lubią to), to wymiary ma prawie pod każdym względem kompaktowe, a jeździ się nim i manewruje jak autem o jeszcze rozmiar mniejszym.

A ceny? Żeby nie być złym synem, zaproponowałbym wersję Comfort z silnikiem 1.0 TCe (bardzo go polubiłem, więc polecam go z czystym sumieniem). Jest niezbędne wyposażenie (w tym manualna klimatyzacja), są w porządku osiągi, jest bardzo niskie spalanie, a za to wszystko płacimy zaledwie 57 100 zł. Ok, może trochę więcej, bo można byłoby pomyśleć o podgrzewanych fotelach i czujnikach parkowania z tyłu, ale to tyle - i nie są to drogie dodatki.

Dustera też dużo łatwiej będzie znaleźć od ręki, chociaż też z rabatami nie będzie szału. Ale jak się poszuka, to poniżej 60 000 zł można znaleźć 1.0 TCe Prestige. A jak wiadomo, Duster Prestige to odpowiedź ostateczna na wielkie pytanie o życie, wszechświat i całą resztę. 42 to był jakiś błąd w tłumaczeniu.

Toyota C-HR

Toyota C-HR

CH-R, mimo że to jedna z najdroższych propozycji z tego zestawienia, trafiła tutaj z trzech powodów.

Po pierwsze - moja mam przez chwilę jeździła tym modelem i wszystko jej pasowało. Prowadzi się łatwo, przyjemnie, wszystko chodzi lekko i nie wymaga żadnego wysiłku, a do tego siedzi się trochę wyżej niż spora część uczestników ruchu. Takie wady jak stosunkowo niewielki bagażnik czy piwniczne doświadczenia z jazdy z tyłu nie mają w tym przypadku wielkiego znaczenia.

Do tego C-HR nawet w najbardziej ubogiej - o ile można tak napisać - wersji (Comfrot, 94 900 zł) jest bardzo przyjemnie wyposażone. Klimatyzacja? Automatyczna, dwustrefowa. Reflektory? LED. Kamera cofania? Jest. System multimedialny z CarPlay (i Android Auto)? Wszystko jest. Trochę przy tym odrzuca fakt, że podstawowa odmiana nie ma ani jednego czujnika parkowania, ale na szczęście można ten brak uzupełnić za 1200 zł (1700 zł, jeśli czujniki mają być też z przodu). Choć przy takiej dopłacie rozważyłbym już wersję Style (99 900 zł) - oprócz czujników z przodu i z tyłu Toyota dodaje przy okazji podgrzewane przednie fotele i kierownicę, wycieraczki z czujnikiem deszczu oraz automatycznie ściemniające się lusterko wsteczne. Szkoda tylko, że w pakiecie mamy jeszcze większe felgi (18" zamiast 17"), przez co eksploatacja będzie potencjalnie droższa.

Po trzecie - cały czas mowa o bazowej wersji silnikowej, czyli 1.2 Turbo. Nie jest to wprawdzie zbyt potężny silnik, ale za to zbiera bardzo dobre opinie, nawet w połączeniu z manualną przekładnią.

Jedyne nie w przypadku C-HR to oczywiście cena. Przy niecałych 100 000 zł zdecydowanie odstaje od reszty rywali z tego zestawienia. Tłumaczy to wprawdzie w dużej mierze wyposażenie (i nie tylko - plus np. za 6-biegową skrzynię i bardzo dobre wyciszenie), ale i tak różnica w stosunku do pozostałych samochodów jest ogromna.

Suzuki Vitara (2019)

Mazda CX-3 cena

Wracamy do bardziej sensownych przedziałów cenowych, chociaż forma samochodu jest zbliżona. Może mniej efektowna (efekciarska?), ale jednak.

Od początku można odrzucić wersję Comfort, bo różnice w wyposażeniu w porównaniu do wersji Premium są spore, natomiast dopłata wynosi tylko 7000 zł. A dostajemy m.in. skórzaną kierownicę, wyświetlacz między zegarami, system multimedialny z ekranem 7", elektrycznie regulowane szyby z przodu i z tyłu, automatyczną klimatyzację, podgrzewane fotele, dodatkowe oświetlenie we wnętrzu, tempomat, kamerę cofania, LED-owe światła do jazdy dziennej i jeszcze kilka dodatków. Uczciwie i większość z tego się przyda.

Nie ma też większych problemów z wyborem wersji silnikowej. 1.0 Boosterjet 2WD z 5-biegową przekładnia manualną kosztuje bez promocji 71 900 zł. Jeśli chcemy automat, musimy już zapłacić 78 900 zł. Jeśli chcemy manualne 6 biegów, musimy wziąć Boosterjeta 1.4, a to już 79 900 zł.

Zostajemy przy 1.0 i pięciu biegach.

Seat Arona

Ta propozycja trafiła na listę głównie ze względu na silnik, a raczej fakt, że jest to jedna z lepszych i przyjemniejszych w w codziennym użytkowaniu litrówek. No i na pewno to już ten poprawiony!

Fakt, że jeździłem wersją 115-konną z automatem oraz 110-konną z 6-biegowym manualem, a w przypadku Arony wchodziłaby w grę 5-biegowa 95-tka niewiele zmienia. To w końcu nadal ta sama jednostka, tylko trochę słabsza (nie ma wielkiego znaczenia) i pozbawiona jednego biegu (czyli mniej machania lewarkiem).

Ile trzeba byłoby zapłacić za taką Aronę? Bazowa odmiana Reference kosztuje 68 800 zł i w sumie mogłaby nawet wystarczyć, gdyby nie to, że wolałbym nie kupować i nie polecać nikomu samochodów z gumową kierownicą. Na start mamy więc 71 100 zł za wersję Style - Full LED i wyższe to już zdecydowana przesada.

Szkoda, że przy takiej cenie trzeba dopłacać do czujników parkowania z tyłu (1117 zł), klimatyzacja jest nadal manualna (ok, do przeżycia), ale poza tym - nie jest źle. Do tego cały czas utrzymujemy się we względnie sensownym przedziale cenowym.

Do tego dochodzi jeszcze całkiem spory wybór wśród ofert stockowych, w tym i tych z rabatem w ramach wyprzedaży rocznika. Chociażby tutaj.

Kia Niro Hybrid

Kia Niro Hybrid

Skoro była Toyota C-HR za prawie 100 000 zł, to nie może zabraknąć i hybrydowego Niro. Jest crossoverem, nie rzuca się w oczy, wsiada się łatwo, siedzi się wysoko, a do tego - jako jedyne auto z tego zestawienia - ma automatyczną przekładnię, bo... innej opcji po prostu nie ma.

Jako jedyne auto jest też hybrydą, czyli będzie tańsze w eksploatacji - zarówno jeśli chodzi o zużycie paliwa, jak i harmonogram wymiany większości elementów eksploatacyjnych. W sam raz. W bonusie - to najmocniejsze auto w tym porównaniu - hybrydowy układ generuje 141 KM.

Żeby jednak nie szaleć z ceną, musimy ograniczyć się do wersji M (cennikowo 97 990 zł). W standardzie dostajemy m.in. radio z 8-calowym ekranem dotykowym, CarPlay i Android Auto, kamerę cofania, czujniki parkowania z tyłu, światła do jazdy dziennej LED, skórzaną kierownicę, automatyczną, dwustrefową klimatyzację, 16-calowe felgi aluminiowe i kilka innych dodatków. Z C-HR Niro Hybrid przegrywa m.in. brakiem adaptacyjnego tempomatu i kilku dodatkowych systemów w standardzie, ale hej - porównujemy hybrydową Kię z benzynową Toyotą z manualną przekładnią. Zresztą za 3500 zł można dokupić pakiet systemów bezpieczeństwa, w którym uwzględniono aktywny tempomat.

Co wybrać?

Pierwszy wniosek, który mam, patrząc na to zestawienie, jest taki, że o ile sobie kupiłbym najchętniej auto włoskie, ewentualnie niemieckie, tak gdybym miał kupować coś dla kogoś i na emeryturę, to przytłaczającą większość pomysłów stanowiłyby jednak propozycje azjatyckie. Zresztą ta lista mogłaby być jeszcze bardziej wschodnia, bo dlaczego nie włączyć do niej bardzo przyzwoitej Kony albo trochę bezpłciowej wizualnie, ale jednak chwalonej Hondy HR-V? Ewentualnie jakiegoś bazowego Outlandera z wyprzedaży, chociaż to już trochę nie ten rozmiar.

Może i jest to opieranie się na stereotypach, ale... coś w nich jest.

REKLAMA

Natomiast po zestawieniu tej listy coraz bardziej rozumiem, dlaczego wiele osób idzie ostatecznie do salonu po Dustera. Nie oferuje on wprawdzie zbyt wielu gadżetów, ale ma wszystko to, co może być większości osób potrzebne na emeryturze, nadal jest imponująco tani na tle konkurencji, a moje gadanie o tym, że nie jeździ wybitnie, pewnie nikogo z potencjalnie zainteresowanych i tak nie obchodzi.

Więc tak, napiszę to - z tej listy pewnie poszedłbym do salonu po Dustera. Mamy to za sobą, teraz możecie się oburzać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA