My narzekamy na ceny, a tymczasem USA ma problem z brakiem paliwa. Będzie już tylko gorzej
W Polsce ceny paliwa zwariowały, a tymczasem USA grozi jego brak. To efekt kilku niezależnych od siebie czynników, które gdy się na siebie nałożyły to doprowadziły do fatalnej sytuacji. Nie ma co się oszukiwać – będzie coraz gorzej.
Wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych za kilka dni stanie w miejscu. Na stacjach zaczyna brakować paliwa, a tam gdzie jest jeszcze dostępne to błyskawicznie drożeje. To skutek ataku rosyjskiej grupy hakerskiej DarkSide na największego operatora rurociągów w USA. Pod jego kontrolą znajduje się rurociąg o długości prawie 9 tysięcy kilometrów, którym transportowana jest ropa, benzyna oraz paliwo lotnicze. Rurociąg łączy rafinerię w Zatoce Meksykańskiej i te w położone w Teksasie z odbiorcami na wschodnim wybrzeżu. W zeszły piątek hakerzy zaatakowali infrastrukturę sieciową firmy Colonial Pipeline, o czym zaatakowani poinformowali dopiero w sobotę. Jakimś sposobem hakerom udało się przeprowadzić atak typu ransomware na sieć operatora rurociągów. Dane zostały zaszyfrowane, a firma otrzymała żądanie okupu za ich odblokowanie. W związku z tym firma wyłączyła swoje systemy i zawiesiła działalność do momentu usunięcia złośliwego oprogramowania.
Brak paliwa w USA przedłuża się
Na początku wydawało się, że problem zostanie usunięty szybko i sprawnie. Okazuje się jednak, że mijają kolejne dni, a Colonial Pipeline nadal nie podała terminu wznowienia działalności. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że problem jest bardziej złożony niż podaje firma. Tymczasem uderzenie w kluczową infrastrukturę spowodowało panikę na rynku paliw i wśród konsumentów. W poniedziałek ceny na stacjach paliw wzrosły o kilka procent w stosunku do cen z piątku. To taka samospełniająca się przepowiednia. Rynek w obawie przed kryzysem paliwowym zareagował podniesieniem cen, od kilku dni trwały telewizyjne debaty ekspertów czy problem przesyłu spowoduje brak paliwa na stacjach w USA, co skutkowało tym, że klienci w obawie przed brakiem paliwa rzucili się z kanistrami na stacje benzynowe, czym naprawdę wywołali kryzys. Zapotrzebowanie na paliwo zwiększyło się o 20 proc. dla całego kraju i o 40 proc. w niektórych stanach.
Brak paliwa w USA jest dotkliwy
Rurociągami płynęło dziennie trzy miliony baryłek paliwa, czyli ponad 470 milionów litrów ropy, benzyny i paliwa lotniczego. Stanowiło to 50 proc. dostaw paliwa na wschodnie wybrzeże. Dlatego Colonial Pipeline próbuje na różne sposoby ponownie uruchamiać kolejne odcinki, ale idzie to bardzo opornie. Podobno sterowanie na nich odbywa się bez pomocy systemów mających połączenie z siecią. Budujące jest jednak błyskawiczne działanie amerykańskich władz stanowych i federalnych. Żeby zapewnić ciągłość dostaw za pomocą zwykłych cystern tymczasowo złagodzono ograniczenia czasu pracy kierowców ciężarówek, żeby ci mogli przejeżdżać więcej kilometrów zanim będą musieli odbyć przymusową przerwę. Gubernator Georgii zawiesił na czas kryzysu pobór podatków zawartych w cenie paliwa, żeby ograniczyć nadchodzący wzrost cen. O ile oczywiście uda się dostać paliwo na stacji benzynowej. Być może Amerykanom uda się przywrócić przepływ rurociągiem do końca tygodnia, ale ten incydent uwypuklił kilka problemów z amerykańskim rynkiem paliw.
Będzie coraz gorzej
Ostatnie dni pokazały, że uderzenie w rafinerie położone w Teksasie i Zatoce Meksykańskiej oznacza kryzys. Przesył paliwa opiera się głównie na systemie starzejących się rurociągów. Transport drogowy jest szczątkowy. Praktycznie niemożliwe jest zaspokojenie potrzeb konsumentów alternatywnymi metodami transportu paliwa. Można porównać instalację Colonial Pipeline do układu krwionośnego, w którym rurociąg to odpowiednik tętnicy. Jeżeli zostanie naruszona ma się bardzo mało czasu na zatamowanie krwawienia zanim dojdzie do zgonu. Uwypuklił się brak rezerw. Główna nitka rurociągu została wybudowana 50 lat temu, tj. w 1961 roku, w czasach, gdy gwałtownie rosło zapotrzebowanie na paliwo zarówno to samochodowe, jak i lotnicze. Z racji tego, że od 50 lat rurociąg pompuje paliwa, duże firmy korzystające z niego nie robiły zbyt dużych zapasów. Tym sam lotniska maja zapas benzyny lotniczej na kilka dni działania – według ekspertów jest to 5 dni. Po tym czasie lotniska staną. Podobna sytuacja dotknie wszelkie możliwe firmy transportowe. Z każdym dniem rośnie efekt kuli śniegu przetaczającej się po wschodnim wybrzeżu USA.
Mówi się, że USA to kraj wolności, ale brak paliwa pokazuje, że jednak nie do końca
Zapewne wielu ludzi zastanawia się czemu nikt nie wpadł na pomysł wybudowania drugiego rurociągu, który zapewniałby działanie w czasie kryzysu na głównej nitce, a dodatkowo umożliwiałby błyskawiczne przekierowanie paliwa tam gdzie jest najbardziej potrzebne. Na przeszkodzie stanęły amerykańskie regulacje pochodzące jeszcze z 1938 roku. To one odpowiadają za ceny przesyłu, warunki budowy nowych rurociągów, bezpieczeństwo, obowiązki raportowe itd. W ich wyniku nikomu nie opłaca się budować nowego rurociągu, bo można na nim tylko stracić. Rynek podzielił się między wielkich graczy, którzy postawili ten rurociąg w latach 60-tych XX wieku. Obecnie Colonial Pipeline należy m.in. do koncernu Shell i Koch Industries. Amerykańskie przepisy regulują również możliwość korzystania z zagranicznych tankowców do transportu paliw pomiędzy krajowymi portami oraz transport droga lądową. Krótko mówiąc nikomu nie zależy na wprowadzaniu zmian w tym sektorze, bo w grę wchodzą miliardy dolarów.
Tanie wydobycie zbiera żniwo
Kolejnym problemem były łupki i ułatwienie dostępu rafineriom do złóż ropy położonych u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej. Łatwość wydobycia i niskie koszty transportu z tego regionu Ameryki spowodowały bankructwo rafinerii położonych na wchodzie kraju, które nie były w stanie na siebie zarobić, bo musiały transportować ropę do przetworzenia z północy kraju za pomocą połączeń kolejowych lub importować ją z zagranicy. W ostatnich latach z rynku zniknęło 6 lokalnych rafinerii, które teraz uratowałyby wschodnie wybrzeże. W okresie świetności przerabiały ponad półtora miliona baryłek ropy tygodniowo. Tym sposobem wschodni region kraju uzależnił się od rafinerii z Teksasu i Luizjany. Pozostałe regiony Ameryki mają wystarczającą liczbę rafinerii i rurociągów do zapewnienia sobie niezależności paliwowej.
Wschodnie wybrzeże niedawno miało podobny problem
W 2017 roku huragan uszkodził rurociąg. Wynikiem tego było zawieszenie dostaw na 2 tygodnie. Spowodowało to wzrost cen paliwa o 1/4, wzrost cen w sklepach i potrzeba było kilku miesięcy żeby sytuacja wróciła do normy. Tylko czym innym jest żywioł, a czym innym atak hakerski. Omawiane wydarzenia pokazały, że łatwo jest wywołać zamieszanie bez niszczenia żywotnej infrastruktury. Według śledczych z FBI za atakiem grupy Dark Side stoi Rosja, ale nikt nie zamierza oficjalnie tego przyznawać, bo nikogo za rękę nie złapano. Zastosowano po prostu starą rzymską zasadę, mówiącą, że winnym jest ten, któremu przestępstwo przyniosło korzyści (is fecit, qui prodest – Autoblog uczy i bawi). Dzięki takim atakom Rosja uzyskuje wiedzę jak szybko wyrządzić krzywdę przeciwnikom bez sięgania do arsenału militarnego. Doświadczenia z wpływania na kluczową infrastrukturę w czasie pokoju zaprocentują w razie ewentualnego konfliktu. Wojny już dawno toczą się również w internecie.
Atak pokazuje również pewne lekceważenie zagrożeń. Infrastruktura przesyłowa powinna być szczególnie chroniona. Firma utrzymuje, że atak był wymierzony w dane osobowe firmy niezależne od przesyłu danych, ale Oczywiście wszyscy bazujemy na oficjalnych komunikatach, ponieważ nie wiadomo co tak naprawdę padło ofiarą hakerów. Do tej pory sądziłem, że po tym jak irański program atomowy padł ofiarą izraelskiego wirusa Stuxnet nauczono się, że kluczowe dla danego kraju instalacje powinny być szczególnie chronione i nie podpięte pod sieć. Najwidoczniej się myliłem.
Paliwa mogą być problemem w wakacje
Kilka dni temu Amerykę obiegła łamiąca wiadomość mówiąca o tym, że wakacje mogą być zagrożone z powodu braku paliwa. Ponad 1/4 cystern stała nieużywana ze względu na braki osobowe. W związku z pandemią nie odbywały się kursy prawa jazdy na samochody ciężarowe. W międzyczasie spadł popyt na paliwa, w związku z czym wielu dotychczasowych kierowców straciło pracę. Nadchodzące wakacje większość Amerykanów chciała spędzić w kraju, jako główny środek lokomocji wskazywali samochód. Tym samym istnieje realna szansa na to, że w wakacje znów zabraknie paliwa na stacjach benzynowych w USA. Kryzys paliwowy to zły znak. Już raz Ameryka przechodziła przez jeden, który odmienił jej motoryzację. Miejmy nadzieję, że tym razem uda się zdusić problem w zarodku.
PS: Jedyne osoby, które nie przejmują się problemami z paliwem są właściciele samochodów elektrycznych. Tym razem to oni mogą nabijać się z czasu spędzonego pod dystrybutorem przez kierowcę samochodu osobowego. Chichot losu.