Gordon Murray będzie budował elektryczną furgonetkę. I - na szczęście - nie tylko
Gordon Murray nie zamierza odejść na emeryturę po premierze supersamochodu T.50. W planach jego firmy jest m.in. „bardzo głośna hybryda” i mały samochód miejski.
Rzadko śnię po nocach o najdroższych supersamochodach, ale muszę przyznać, że jeden wyjątkowo mi się podoba. To Gordon Murray Automotive T.50. Jest na mojej liście „motoryzacyjne życzenia, które raczej pozostaną życzeniami”.
Podoba mi się to, w jaki sposób T.50 nawiązuje do McLarena F1
Oczywiście najlepiej byłoby mieć w garażu obydwa te modele. Mają silniki V12 bez doładowania, napęd na tył, ręczną skrzynię biegów i trzy fotele. Kierowca siedzi na środku.
F1 było szczytem możliwości technologicznych początku lat 90 – i to było w nim wspaniałe. T.50 jest za to wspaniałe dlatego, że nie korzysta zbyt wiele z najnowocześniejszej technologii i jest wymyślone trochę w starym stylu.
Za obydwoma modelami stoi ten sam człowiek – Gordon Murray
Ten inżynier z gigantycznym doświadczeniem między innymi w Formule 1 ma już prawie 75 lat. Szczerze mówiąc, myślałem, że T.50 ma być jego pożegnaniem z projektowaniem aut. Niezwykle zresztą spektakularnym.
Wygląda jednak na to, że wąsaty Brytyjczyk dopiero nabiera wiatru w żagle. Jego firma, Gordon Murray Group, właśnie ogłosiła pięcioletni plan ekspansji wart 300 milionów funtów, o czym donosi Autocar.
Najwięcej pieniędzy trafi do działu projektowania i rozwoju
Zadaniem pracującej tam ekipy będzie stworzenie wyjątkowo lekkiej i bardzo wydajnej architektury do budowy aut elektrycznych. A więc Gordon Murray, mimo że w T.50 nie zastosował ani dodatkowego silnika elektrycznego, ani żadnej innej formy „uhybrydowieina”, dostrzega, w którym kierunku zmierza motoryzacja i gdzie można zarobić.
Nowa platforma ma posłużyć do budowy miejskich pojazdów wożących ludzi i towary. Murray opisuje swój pomysł jako „bardzo elastyczną deskorolkę będącą podstawą aut segmentu B”. Dodaje też, że na początku może zadebiutować – trzymajcie się! - „mały SUV pomieszany z kompaktową furgonetką”. Wóz może mierzyć mniej niż cztery metry, więc mówimy tu o czymś wielkości Volkswagena e-Up!’a. Konstruktor zaznacza jednak, że jego nowe dzieło ma być praktyczne i nie będzie wcale malutkie, przynajmniej w środku. Ciekawe, czy kierowca też będzie siedział pośrodku.
Zdaniem Murraya, obecne auta elektryczne segmentu B da się odchudzić co najmniej o jedną trzecią. Jest więc szansa, że ulice nie będą się zapadać po przejeździe kilku Cors i małych Hyundaiów.
Gordon Murray planuje też inne modele
Prace nad odelżeniem aut elektrycznych, do których zatrudniono m.in. ludzi z doświadczeniem w McLarenie i Lotusie, to nie wszystko. Murray nie zapomina o entuzjastach drogich aut sportowych, na których zapewne doskonale się zarabia. W planach jest m.in. kolejny supersamochód z motorem V12, a zaraz potem ma pojawić się „bardzo głośna” hybryda. Będę miał o czym marzyć. Oczywiście mam na myśli SUV-a furgonetkę.