Z używanymi samochodami elektrycznymi jest za dużo kłopotu. Dlatego program dopłat je zignoruje
Miesiąc miodowy nie potrwał długo. Używane samochody znowu nie są cacy. Wiceminister funduszy i polityki regionalnej, Jan Szyszko powiedział, że resort klimatu ma skłaniać się do ograniczenia dopłat do aut elektrycznych z drugiej ręki.
Miesiąc miodowy był wyjątkowo długi, bo trwał trzy miesiące. W maju podano przełomowe wieści, że dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych mają dotyczyć także używanych samochodów. Teraz okazuje się, że jest to zły pomysł. Szybko poszło. Nie jestem przesadnie zaskoczony, choć wiceminister mógł sobie przygotować lepsze argumenty, bo te użyte w wypowiedzi dla PAP się nie kleją.
Miało być pięknie, samochody elektryczne dla każdego
Polsce udało się zmienić wymogi Krajowego Planu Odbudowy. Zamiast zapisanego tam podatku nakładanego na samochody spalinowe, miał pojawić się rozbudowany system dopłat do zakupu elektrycznych samochodów. Wyróżniały go dwie sprawy. Pierwsza to kwota, na dopłaty miało pójść aż 1,5 mld zł. Druga to ukłon w stronę osób, które nie mogą pozwolić sobie na nowy elektryczny samochód, czyli wobec większości mieszkańców Polski.
Dopłaty do używanych samochodów elektrycznych:
- Ile zapłacisz za nowy samochód, jeśli rządowe dopłaty się ziszczą? Sprawdziłem ceny
- Te samochody elektryczne będziesz mógł kupić z dopłatą. Lista naprawdę kusi
- Szukałem sensu dopłat. 1,5 mld zł na samochody elektryczne to trochę mało
- Samochód elektryczny niech sobie każdy kupi sam. Rząd powinien dopłacać zupełnie do czego innego
Padała nawet kwota 40 tys. zł. Taka miała być maksymalna wysokość dopłaty. Szczegóły nie były znane, ale iskierka nadziei była. Na to, że nowy program dopłat nie okaże się wyłącznie programem dopłacania producentom samochodowym do sprzedaży nieidącej zgodnie z oczekiwaniami. Była szansa, że na dopłatach zyska mniejszych rozmiarów biznes i osoby, które nie mają wielkich możliwości finansowych. Wprawdzie szybko pojawiły się głosy, że te używane auta i tak będą musiały być dość młode, ale iskierka się tliła. Na taką, chociaż półprawdziwą elektromobilizację miast i wsi. No to jej nie będzie. Wielki biznes jak zawsze wygrywa.
Z używanymi samochodami jest tyle kłopotów, ojejej
Nie musimy nawet pastwić się nad wiceministrem, sugerując, że może otrzymał połączenie telefoniczne, w trakcie którego ktoś mu wytłumaczył, że trochę w tym rządzie błądzą i nieładnie jest tak się dzielić pieniędzmi. Wystarczą same jego wypowiedzi, by się pośmiać, niestety przez łzy.
Resort klimatu skłania się ku maksymalnemu ograniczeniu dopłat do aut używanych i koncentracji na dopłatach do aut nowych, bo — tu uwaga, będzie mocne — z używanymi samochodami jest za dużo roboty. Dokładnie to wiceminister mówi, że może "spiętrzyć to biurokratyczne trudności w jego realizacji". Zapewne błędnie wydawało mi się, że państwo jest od rozwiązywania trudności, a te biurokratyczne powinno wyeliminować. Jest to tak kuriozalna wypowiedź, że aż bezwstydna. Mógłbym od ręki wymyślić kilka lepszych argumentów, żeby przykryć smutny fakt, że w programie dopłat chodzi wyłącznie o sprzedawanie nowych samochodów.
Ministerstwo funduszy i polityki regionalnej miało też przeprowadzić analizy, z których wynika, że wydawanie publicznych pieniędzy na samochody używane to ryzykowny pomysł. Tu pada myśl kolejna, warta odnotowania.
Zupełnym przypadkiem samochody elektryczne to margines
Samochody używane są i w najbliższych latach będą marginesem rynku aut elektrycznych. Nie wiem, czy ten argument dam radę rozchodzić, a ja bardzo lubię chodzić. To może wytłumaczmy, dlaczego elektryczne samochody używane stanowią margines rynku. Otóż dlatego, że nikt nie dopłacał do ich zakupu i z powodu słabości oferty. I jeszcze wyjaśnijmy, dlaczego nie wyjdą z tego marginesu - bo wiceminister właśnie powiedział, że rząd nie chce do nich dopłacać, bo rodzi to biurokratyczne trudności. Takie decyzje kształtują rynek. Widocznie nie napisali tego w analizach.
Wiceminister nie chce również sprowadzania do naszego kraju "elektroaut gorszej jakości". Trudno powiedzieć, co to znaczy. To znaczy, ja wiem, to samo, co znaczy zawsze w pięknej i bogatej stolicy. Coś, co jest nowe, jest zawsze doskonałe, a używane to bezwartościowy śmieć. Nie idźmy w to dalej, bo nie mam siły się zagłębiać w to, dlaczego 4-letnie auto elektryczne ma być gorszej jakości. Niby od czego. Podążając tą ścieżką, doszlibyśmy do tego, że autem nie można jeździć dłużej niż rok, bo potem robi się używane i gorszej jakości.
To jeszcze jeden cytat na pożegnanie:
Intencją polityki rozwojowej jest stymulowanie elektromobilności – tanich, dostępnych, powszechnych, nowych samochodów zeroemisyjnych
Słabo mi się pisze z opadniętymi rękami, ale ostatkiem sił dodam, że większość rynkowej oferty nowych samochodów elektrycznych to nie tanie, nowe samochody. Tanie i dostępne potrafią być te używane. Niestety jest z nimi za dużo kłopotu. Co za pech. Ale było miło choć przez trzy miesiące pomarzyć, że ktoś tu faktycznie chce sprawić, by samochody elektryczne były dostępne. Może, żeby nie wyszło zbyt przykro, dostaniemy coś na pocieszenie.