Te samochody elektryczne będziesz mógł kupić z dopłatą. Lista naprawdę kusi
Używane samochody elektryczne i rządowe dopłaty brzmi jak idealne połączenie dla klientów na polskim rynku. Jeśli już plan zostanie zrealizowany, to będzie można przebierać w naprawdę kuszących propozycjach.
Oczywiście drugie zdanie powinno raczej brzmieć "o ile plan zostanie zrealizowany", bo na razie mamy głównie zapowiedzi, w ramach których do dopłat do nowych samochodów elektrycznych mają dołączyć także dopłaty do używanych aut elektrycznych. Szczegóły nie są jeszcze przesadnie klarowne i w tym momencie może nie zakładajmy konkretnych kwot, ale gdyby faktycznie górny limit dopłat wyniósł sporą część z zapowiadanych ok. 40 tys. zł, to przy używanych pojazdach można byłoby tak "zamortyzować" naprawdę rozsądną część kwoty do zapłaty. Na tyle rozsądną, że często zacierałaby się różnica między wersją spalinową a elektryczną.
Można wprawdzie poddać w słuszną wątpliwość sens jakichkolwiek dopłat do jakichkolwiek samochodów, ale niech będzie, że... będzie. I nic z tym się nie da zrobić. Więc po prostu zobaczmy, co jest na rynku i ile tego jest, kierując się ogólnymi wytycznymi, które poznaliśmy (młodsze niż 4 lata, wartość do 150 tys. zł).
Ile jest w ogóle takich samochodów?
W tej chwili, jeśli przyjąć dla bezpieczeństwa, że szukamy aut z roczników od 2021, kosztujących mniej niż 150 000 zł, ograniczając się przy tym wyłącznie do Otomoto - niemal 800. Czyli jest w czym wybierać, więc sprawdźmy, co czeka tych, którzy zechcą sobie sprawdzić używane auto elektryczne z dopłatą.
Nissan Leaf
Obstawiam, że może to być jeden z popularniejszych wyborów w ramach tego programu dopłat. Sensowne auto, które jeździ i wygląda jak "zwykłe", do tego ze świetnie działającym one-pedalem i przyzwoitą ceną - szczególnie jeśli odejmiemy od niej jakąkolwiek kwotę dopłaty.
Volkswagen up!
Za prawie 56 000 zł raczej zainteresowanie takim egzemplarzem i podobnymi będzie niewielkie. Co innego, jeśli od tej ceny uda się odjąć kilkanaście, albo nawet i więcej tysięcy złotych. Może wtedy będzie to idealne auto na krótkie dojazdy albo inne rozwożenie pizzy po mieście?
Hyundai Ioniq 5
Niski przebieg, kawał wozu, spory akumulator, mieści się w rządowym przedziale cenowym, z dopłatą może być nawet dużo ciekawszą propozycją niż spalinowy odpowiednik. Pisząc niezbyt wyszukanie - z garażu bym nie wyrzucił.
Dacia Spring
Taka cena Springa każe zadać pytanie, ile będą wynosić maksymalne dopłaty do używanych samochodów elektrycznych i w jaki sposób będą zależeć od wartości pojazdu. Bo gdyby udało się na taką ofertę zdobyć dofinansowanie w wysokości np. 10-20 tys. zł, to wracamy do dawno zapomnianych czasów, kiedy prawie nowe auto (ok, czy "auto", to można dyskutować) można kupić za ok. 30-40 tys. zł. To by było jakieś.
Maxus Euniq 6
Tutaj robi się naprawdę ciekawie, bo optymistycznie można byłoby przyjąć, że za okolice 100 000 zł można byłoby kupić sporawego (ponad 4,7 m) SUV-a, co w wydaniu spalinowym jest raczej nierealne. Tak, jest raczej niezbyt poważanej u nas marki. Tak, jest elektryczny i do tego używany. Ale to wciąż duży SUV i to w potencjalnie naprawdę trudnej do pobicia cenie.
Opel Corsa
Był już up!, był Leaf, był Spring, można też dorzucić elektrycznego Fiata 500 i właśnie Corsę. Co z kolei mogłoby oznaczać, że - o ile dopłaty będą na sensownym poziomie - względnie nieduże samochody elektryczne mogą w końcu zacząć mieć sens. Głównie dlatego, że ich cena będzie w końcu albo rozsądna, albo po prostu niższa niż spalinowej konkurencji. Obecnie za ponad 80 000 zł raczej można znaleźć ciekawsze samochody niż Corsę z wtyczką.
Peugeot e-2008
Kolejny przypadek, gdzie auto w takiej wersji jest raczej w Polsce bardzo trudne do sprzedania, szczególnie biorąc pod uwagę, że podobne egzemplarze w wydaniu spalinowym są o kilkadziesiąt tysięcy tańsze. Odpowiednio wysoka dopłata zrównałaby te ceny nawet jeśli nie zdecydowalibyśmy się na wersję elektryczną, to przynajmniej moglibyśmy ja rozważyć. I kto wie - może następnym razem wybrać właśnie gniazdko zamiast dystrybutora?
Mazda MX-30
Akurat w MX-30 można przebierać, zresztą w limicie mieszczą się nawet auta nowe albo prawie nowe. To ze zrzutu ekranu ma tylko 3500 km przebiegu i tak - nie jest to chyba najlepszy wybór na pierwsze i jedyne auto w rodzinie. Ale na auto miejskie, po dopłacie - zaczyna to wyglądać dużo atrakcyjniej. Większość spalinowych samochodów w okolicach 100 tys. jest raczej nudna, a o MX-30 można akurat powiedzieć sporo złego, ale zdecydowanie nie to, że nie jest ciekawa.
Honda e
Chyba wszyscy pokochali wspaniałą Hondę e, ale miłość ta była raczej platoniczna - cena była wysoka, powodów do zakupu niewiele, rybki i akwarium nie wystarczyły. Ale gdyby teraz okazało się, że można mieć ten pocieszny samochód za w sumie ułamek jego przerażającej początkowej wartości, to kupić takie auto "dla zabawy" będzie zdecydowanie łatwiej.
Podobnie zresztą sprawa ma się z wszystkimi pojazdami w tym zestawieniu i tymi, którym nie udało się tutaj zmieścić, np. elektrycznym C4, Hyundaiem Koną, e-208 czy nawet całkiem świeżym Niro. Ceny w salonach odstraszały wielu, ale jednak część osób zdecydowała się wziąć na siebie utratę wartości i pojeździć tych kilka lat. Teraz ktoś może i chciałby zdjąć z placu te używane egzemplarze, ale bez dopłat wygląda to mało atrakcyjnie.