Powstanie gigantyczny producent samochodów. Nazywam go roboczo Nihobishi, a wy nazwijcie pierwszy model
Ale może być też Homini (Ho-Mi-Ni), albo Mihossan, albo Niminda. W każdym razie japońskie ptactwo śpiewa już o możliwym połączeniu Hondy z Nissanem-Mitsubishi. Powstanie z tego istny gigant, taki japoński Stellantis.
Na początek chciałem Wam zacytować fragment z informacji prasowej na temat planowanego zlania się dotychczasowych rywali w jedność. Uwaga:
Nissan, Honda i Mitsubishi Motors osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie kontynuowania rozmów w oparciu o ramy określone w protokole ustaleń.
Nie bardzo wiem co to znaczy, ponieważ jest to w języku korporacyjnym. To sytuacja, w której za pomocą ponad 20 słów można przekazać myśl zawierającą się w zdaniu „trwają negocjacje”. Wprawdzie z oficjalnego komunikatu dowiadujemy się tylko, że chodzi o strategiczne partnerstwo w zakresie elektryfikacji i inteligentnych technologii, ale jest to wyrażenie, które należy rozumieć jako „zlejemy się w jedność, żeby móc przetrwać”.
Nissan jest w dużych tarapatach, a Honda od lat broni swojej niezależności
Sprzedaż Nissana spada. Nie postawił na hybrydy, elektryfikację zaczął z przytupem od Leafa, a potem opuścił gardę i dał się rozjechać konkurencji. Sytuacja w Chinach jest bardzo zła, na tyle zła że zdecydowano się zamknąć lokalną fabrykę. W tym roku japoński producent ma zwolnić 9000 pracowników. Źle wygląda również kluczowy dla Nissana rynek amerykański, gdzie z powodu nadpodaży samochodów w salonach trzeba było dawać ogromne zniżki klientom, aby choć trochę pozbyć się zapasów. Porażką okazał się elektryczny model Ariya (w Polsce widziałem jednego na ulicy). Zresztą i w Polsce dealerzy Nissana dają ogromne zniżki. Ostatnio przejrzałem Leafy: cena cennikowa to 155 900 zł, dealerzy są gotowi zejść do mniej niż 110 tys. zł.
Honda to firma, która w swoim czasie za sprawą nieokrzesanego charakteru Soichiro Hondy uniknęła wymuszonej konsolidacji. Japońskie ministerstwo handlu zagranicznego i przemysłu (MITI) już w latach 60. uznało, że Japonia nie potrzebuje aż tylu marek samochodów. Połączono wtedy na przykład marki Nissan i Prince, na czym Prince stracił wszystko (mimo że ich samochody były lepsze i nowocześniejsze niż Nissany), a Nissan niesamowicie zyskał. Honda w ogóle nie miała dostać dopuszczenia jako producent samochodów i ograniczyć się jedynie do motocykli. Do historii przeszły awantury, jakie urządzał Soichiro Honda w MITI, a także to, że swój pierwszy samochód – model Vamos – wprowadził do sprzedaży bez ministerialnego zezwolenia. Ostatecznie Hondzie udało się otrzymać status producenta samochodów i do dziś ta marka działa właściwie samodzielnie, nie mając żadnego światowego partnera. No to teraz będzie mieć – Nissana i Mitsubishi.
Mitsubishi jest najmniej istotne w tej trójce
W 2023 r. sprzedało milion samochodów, a Honda – prawie 4,2 mln pojazdów. Nissan natomiast sprzedał 3,44 mln pojazdów i był to zupełnie niezły wynik. Po połączeniu mielibyśmy więc megakoncern ze sprzedażą na poziomie ponad 8 mln aut na rok, a to już realne zagrożenie dla Toyoty, sprzedającej ok. 11 mln samochodów rocznie.
Chcemy stać się wiodącą firmą, która poprzez integrację biznesową tworzy nową wartość w obszarze mobilności.
Tak powiedział dyrektor Hondy, Toshihiro Mibe. Również nikt nie wie co to znaczy, dzięki temu nikt nie zapyta. W informacji prasowej znalazła się również wypowiedź przedstawiciela Mitsubishi, w równym stopniu niezrozumiała. Oczywiście to nieważne, najważniejsze jest jak nowy producent będzie się nazywał:
- Nihomishi - ta nazwa brzmi bardzo dobrze, jest taka japońska, a zarazem ładnie wkomponowuje wszystkie trzy marki
- Homini - krótkie i mocne, ale nie przejdzie, bo za bardzo kojarzy się z Mini. Poza tym mogliby wyprodukować model Lupus.
- Mihossan - za trudne, brzmi trochę po hindusku. Honda i Mitsubishi są zresztą mocne akurat w Indiach.
- Niminda - trudne do wymówienia.
W rzeczywistości nas z europejskiego punktu widzenia niespecjalnie to wzrusza
Honda i Mitsubishi w Europie już się nie liczą, Nissan jeszcze trochę walczy z Qashqaiem, ale też raczej ma tendencję mocno spadkową. Dlatego potencjalne modele aliansu Nihomishi raczej nie będą trafiać na nasz kontynent, chyba że w wersjach elektrycznych. Europa raczej nie jest w zasięgu największego zainteresowania przyszłego japońskiego giganta, skupi się on na Chinach, Indiach i Stanach Zjednoczonych.
Ja tymczasem przygotowałem wizualizację najważniejszego modelu Nihomishi: Qashvic.
Będzie miał silnik elektryczny napędzający silnik spalinowy, który napędzi kolejny silnik elektryczny. Widzę to.