Nissan w tarapatach. Uratować ma go Mitsubishi
Źle się dzieje w królestwie Nissana. Chociaż sprzedaje całkiem sporo, to sytuacja rynkowa jest tak zła, że musi wezwać na pomoc MItsubishi. Czy to pomoże przetrwać trudne czasy globalnej niepogody?
Nissan od 1999 r. jest członkiem sojuszu z Renault i Mitsubishi, którego celem było wspólne rozwijanie technologii i maksymalizacja zysków. Przez lata obserwowaliśmy różne formy współpracy - od dzielenia się technologią, po inżynierię znaczkową, ale każda z nich przynosiła wymierne korzyści dla członków sojuszu. Cementem, który dodatkowo spajał firmy było wzajemne posiadanie swoich akcji - Nissan miał część udziałów w MItsubishi i Renault, Renault część udziałów Nissana i Mitsubishi, a Mitsubishi część udziałów Renault i Nissana I to właśnie te udziały będą grały kluczową rolę w nadchodzących dla sojuszu czasach.
Nissan jest w złej sytuacji rynkowej
Sprzedaż spadła globalnie o kilka procent, już teraz wiadomo, że nie uda się dowieźć planu sprzedażowego i co gorsza - trzeba go zaktualizować zakładając znacznie gorsze wyniki. Firma właśnie ogłosiła, że na całym świecie zwolni 9000 pracowników i zmniejszy globalne zdolności produkcyjne o 20 proc. To ogromne wartości, ale i problem jest poważny. W Chinach sprzedaż spadła o 14,3 proc. w pierwszej połowie tego roku w porównaniu z rokiem poprzednim, bo lokalna konkurencja zaczęła się rozpychać łokciami na rynku. Trzeci kwartał przyniósł jeszcze gorsze wyniki i ostatecznie Nissan zdecydował się na zamknięcie fabryki w Chinach.
Sprzedaż spadła również w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Dealerzy zarobili o 70 proc. mniej w pierwszym półroczu 2024 r., niż rok wcześniej. Place są zapchane samochodami z 2023 r. i nawet agresywna polityka zniżkowa nie pomogła w oczyszczeniu stocka, na którym trzeba było zrobić miejsce na nowe modele z 2024 r., a sam program zniżek przyniósł prawie 170 mln dolarów straty. Nissan miał również problem z Ariyą, która nie łapała się na federalny program dopłat do samochodów elektrycznych, bo powstaje w Japonii. Producent musiał uruchomić własny program dopłat do leasingu, które miały podkręcić sprzedaż modelu.
USA i Chiny odpowiadały za prawie 50 proc. globalnej sprzedaży, a że cena akcji spadła o ponad 20 proc., to czas było wezwać na odsiecz kawalerię w postaci Mitsubishi, które wykupi swoje 10 proc. udziałów w Nissanie, co da trochę tlenu na następne kilka miesięcy (wartość tlenu to około 450 mln dolarów). Wszystkie działania firmy mają pozwolić zaoszczędzić 3 mld dolarów w dłuższej perspektywie.
To szerszy problem z motoryzacją
Tradycyjni producenci mają ogromne problemy, bo chińska motoryzacja rozpycha się zbyt mocno, a że jest podłączona do państwowej kroplówki z gotówką, to nie da się wyjść zwycięsko z tego starcia. Można walczyć o utrzymanie się na rynku i lojalność klientów, ale ci nie mają serca i wybierają atrakcyjniejsze oferty. Czy japoński rząd odważy się podać kroplówkę Nissanowi? Tego dowiemy się już wkrótce.
Więcej o problemach w raju przeczytasz w: