Jan Paweł II powinien nas prowadzić, gdy jedziemy po głównym rondzie w Pile. Nie mam pojęcia, jak poruszać się tamtędy zgodnie z przepisami. Oto historia z kantem, co podwójne ma dno.
Do tego wpisu zainspirowało mnie zdjęcie na profilu „bandyta z kamerką” na Youtube. Żeby nie przeciągać, chodzi o główne rondo w Pile, tuż koło hotelu Gromada. Spójrzcie na nie z perspektywy Google Maps:
Wydawałoby się, że rondo to rondo – gdzież tu miejsce na wątpliwości? Wiadomo, że wjeżdżający na rondo ustępują tym, którzy po rondzie już jadą. Wloty są oznakowane stosownym znakiem „ruch okrężny” i „ustąp pierwszeństwa przejazdu”. Jednak spójrzcie na czerwony i niebieski samochód na zdjęciu powyżej. Niebieski samochód kontynuuje jazdę po rondzie zbliżając się do wylotu w al. Piastów (kontynuacja ul. Wodnej). Żeby wjechać na tę jezdnię, jadąc zewnętrznym pasem, musi... zmienić pas. O, tu, proszę spojrzeć:
I teraz czy zmieniając ten pas nadal ma pierwszeństwo na rondzie? Otóż nie wiadomo.
Ponieważ (interpretacja A):
Jadąc wzdłuż żółtej strzałki owszem jest dalej na rondzie, ale zmienia na nim pas. A zatem musi ustąpić pierwszeństwa tym pojazdom, które już po tym pasie jadą, czyli nadjeżdżającym w tym wypadku z prawej strony. Sytuacja analogiczna do tej, jak jedziemy po rondzie pasem wewnętrznym i chcemy zmienić pas na zewnętrzny – nie możemy tego zrobić po prostu, musimy ustąpić pojazdom na pasie zewnętrznym. Na upartego można byłoby powiedzieć, że pojazd wjeżdżający z prawej strony od ulicy Wodnej jest już na rondzie (tam gdzie na zdjęciu powyżej jest granatowy Opel), więc jest w swoim prawie jadąc prawym pasem, podczas gdy my jedziemy pasem środkowym. Teoretycznie więc zmieniamy pas i musimy ustąpić tym, którzy już na rondo wjechali. Karkołomne, ale do obrony. Wszystko z powodu tego dziwnego, kanciastego kształtu ronda – to właśnie jest historia z kantem.
Oczywiście jest też interpretacja B
Czyli pojazd wjeżdżający na rondo ustępuje wszystkim jadącym już po rondzie i nawet jadąc wzdłuż żółtej strzałki jesteśmy „w swoim prawie”. Pojazdy nadjeżdżające z prawej dopiero na rondo wjeżdżają, więc muszą ustąpić pierwszeństwa. Jakby nie było, nie chciałbym mieć stłuczki w tym miejscu, ponieważ wszystko zależy od interpretujących sytuację policjantów i ewentualnego sędziego.
A wiecie kto jest tak naprawdę winny?
Ten, kto wymyślił i zatwierdził tak absurdalną organizację ruchu, która sprawia że nikt już nic nie rozumie. Oczywiście nie ma się co bać, ta osoba z pewnością żadnej odpowiedzialności nie poniesie i może spać spokojnie, nawet wiedząc że jego lub jej szalony pomysł przyczynia się do powodowania niebezpieczeństwa w ruchu drogowym. Gdyby ktoś w Pile miał rozum i godność człowieka, to powinien dawno zetrzeć obecnie namalowane pasy, wykorzystać oznaczenie P-21 i namalować je od nowa w taki sposób, żeby nie budziły żadnej wątpliwości. Na przykład tak:
Można? Da się? Puszka farby + znak drogowy i problem rozwiązany.
Podsumowując, że po co w ogóle to wszystko napisałem: wymaga się od kierowców bezwzględnego trzymania się przepisów w każdej sytuacji. Świetnie, tylko że przepisy i oznakowanie dróg są tak skomplikowane i pozostają często w takim chaosie i sprzeczności, że po prostu nie wiadomo jak się zachować. Ktoś może to wykorzystywać i polować w tym miejscu na jeleni. Ktoś zahamuje, żeby ustąpić zgodnie z interpretacją A, ktoś inny wjedzie w niego bo on zawsze jeździ według schematu B. No i co z tego, ktoś powie, to wtedy ten z tyłu jest winny. Ale wtedy ten z przodu, na skuterze, może mieć złamany kręgosłup i to jest właśnie to podwójne dno bezmyślnego malowania oznakowań.