REKLAMA

Włoska marka mówi papa. Ale udaje, że wszystko jest pod kontrolą

Na pewno kojarzycie kultową scenę z filmu "Naga broń", gdy za porucznikiem Frankiem Drebinem wybucha magazyn pełen fajerwerków, a porucznik uspokaja gapiów, mówiąc im, żeby poszli do domu, bo absolutnie nic się nie dzieje. Dzisiaj porucznika gra włoska marka z tradycjami: Maserati.

Włoska marka mówi papa. Ale udaje, że wszystko jest pod kontrolą
REKLAMA

Maserati jest już z nami od 110 lat, ale jeżeli ktoś nie zatrzyma tego szaleństwa, to nie będziemy świętować 120-lecia marki. Za co kochamy Włochów? Za całkiem oryginalny design i niesamowity dźwięk silników V8, które są tak donośne, że tylko lęk przed inwazją zombie powstrzymuje lekarzy od używania ich w charakterze budzika dla umarłych. Serio, ostatnio szedłem sobie ulicami Warszawy, gdy doleciał do mnie charakterystyczny dźwięk włoskiej V8. Wiedziałem, co się do mnie zbliża, zanim ujrzałem to na własne oczy. I te wspaniałe silniki właśnie idą do piachu, bo tak.

REKLAMA

Maserati z rozpędu kończy produkcję dwóch modeli

Mówi się, że cokolwiek napiszesz po włosku, to brzmi to dobrze. Nie inaczej było z Quattroporte. Sama nazwa od razu rozpala serduszko. Podobnej sztuczki próbowali Niemcy z Mercedesa, ale nie będę pastwił się nad czytelnikami i nie powiem, jak wymawia się czterodrzwiowy po niemiecku. Ten piękny samochód znika z rynku razem z SUV-em Levante, a wcześniej w tym roku marka zakończyła produkcję Ghibli. Tym samym oficjalnie zakończyła się era silników V8 w Maserati. Pięknych silników, bo nikt mi nie powie, że ten wygląd nie wzrusza:

Cudo, ale niestety jak mówiła wielka filozofka Furtado - wszystkie dobre rzeczy się kończą. Maserati zrywa z V8 i przechodzi na mniejsze V6 i elektryfikację. Obecnie gama marki składa się z modeli: Granturismo, Forda Pumy, sorry Grecale oraz MC20. Co ciekawe - edycja pożegnalna Quattroporte była zapowiadana już rok temu, ale najwidoczniej obecna jest już tą ostateczną. Tym samym końca dobiegła czteroletnia saga żegnania się z V8.

Marka twierdzi, że właśnie stoi na rozstaju dróg i że przechodzi transformację, ale pojawią się następcy Levante i Quattroporte. Kiedy trafią na rynek? Mówi się, że już w 2028 roku, ale spokojnie, nie nastrajajcie się, bo biorąc pod uwagę obecne zamieszanie wokół marki, mam wrażenie, że do tego czasu przejdzie już w chińskie ręce.

Robi się jeszcze zabawniej, gdy dowiemy się, że główny inżynier pracujący nad następcami Quattroporte i Levante twierdzi, że prace nad nimi były już w połowie ukończone, gdy ktoś we władzach podjął decyzję, żeby je wstrzymać. Francuzi mają na to piękne słowo: sabotaż. Bo wiecie, ostatnio mówiło się, że prezes Tavares dał ultimatum markom wchodzącym w skład Stellantis - jeżeli nie zaczną przynosić zysku, to zostaną sprzedane. Od razu pojawił się pierwszy kandydat do trafienia w obce ręce - Maserati. Chwilę potem koncern wydal oświadczenie, że marki mają 10 lat, a poza tym bardzo kocha Maserati i widzi dla niego przyszłość.

Gdzie trafi Maserati?

Zapewne w chińskie ręce, bo nie da się przetrwać w koncernie zarządzanym przez Tavaresa, jednocześnie nie przynosząc zysków, a tych nie widać i co najgorsze - nie ma na nie widoków. Cztery lata na wprowadzenie nowego modelu to bardzo długo, zwłaszcza jak nie ma się pomysłu na następców. To co, zakład o 20 zł, że marka zostanie sprzedana w ciągu dwóch następnych lat?

REKLAMA

Więcej o Maserati przeczytacie w:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA