W korku nie było czasu. Muszę tu odpowiedzieć na pytania o Hyundaia i30 N Performance
Był zimny, deszczowy dzień. W sam raz, by poprosić kogoś o strzelenie z wydechu.
Stałem sobie w korku, siedząc w Hyundaiu i30 N Performance, gdy ktoś zapukał mi szybkę. Kierowca z samochodu za mną wysiadł i uprzejmie zapytał o opinię o tym samochodzie. Chciałby go kupić, ale nie wiedział, jak sprawuje się na co dzień. Zdążyłem odpowiedzieć, ale korek zaraz ruszył. Jeśli przypadkiem wpisujesz teraz w wyszukiwarkę jak Hyundai i30 N Performance sprawuje się na co dzień, to ten tekst jest dla ciebie.
Samochód do stania w korku
Czy da się połączyć sportowe aspiracje i codzienną tyrkę samochodu w drodze do roboty? Oczywiście, że się nie da, bo większość czasu spędza się w korku lub wystarczająco gęstym ruchu by stracić cały zapał do dodawania gazu. Producenci sportowych bestii zapomnieli nam powiedzieć, że przepisy ruchu drogowego nie przestają obowiązywać, a infrastruktura drogowa osiągnęła już swoją wyporność. Prawie każdy samochód ma być samochodem dla wszystkich i do wszystkiego, a na pewno ma być dla młodych i dynamicznych. Nawet miliard-konne AMG, o zestawie cech godnym kosmicznej rakiety, udaje praktyczny samochód. Niezbyt mu to wychodzi, ale nie z powodu sportowego zawieszenia.
Tymczasem, zamiast naszpikowanego światełkami monstrum, można kupić Hyundaia i30 N, nie za miliony monet i nawet stojąc w korku cieszyć się z dokonanego wyboru. Każdy sąsiad w zwykłym Golfie będzie zazdrościł nam tego lakieru i mruczącego na wolnych obrotach wydechu. Czy naprawdę czegoś więcej trzeba?
Ile pali Hyundai i30 N Performance?
Niskiego spalania, podobno. Wprawdzie mój interlokutor z korka stwierdził, że nie ma ono dla niego znaczenia, ale 99 proc. ludzi myśli odwrotnie. Zdążyłem mu powiedzieć, że i30 N Fastback palił 12-14 litrów, łaskawie spoglądając też na 15, ale wielkiej różnicy w zużyciu paliwa między wersjami nadwozia nie ma. Poczułem się kwestią spalania zainspirowany i zamiast jeździć tak, by powyżej 4 tysięcy obrotów zapalały mi się te fajne kolorowe lampki na środku wyświetlacza, jeździłem bardzo oszczędnie. Decyzja nieco bez sensu w jednym z najlepszych hot hatchy na rynku, ale niech tam, niech stracę zarabiając klika litrów.
Przyczyną wysokiego zużycia paliwa w Hyundaiu jest nie tylko dynamiczny styl jazdy. To sam samochód do niego zachęca, dość wysoko trzymając obroty silnika. Trzeba więc biegi zmieniać bardzo wcześnie, jeśli chce się oszczędzać. Tryb Normal (jeden z czterech), częste zmiany biegów, powstrzymany w żyłach testosteron i mamy przepis na przyzwoite spalanie - da się osiągnąć 10 litrów w mieście. Na drodze ekspresowej prawie udało mi się zejść do 8 litrów, stosując się do ograniczeń prędkości. Bez takiej precyzji w przestrzeganiu przepisów w trasie spalimy minimum dychę, co oczywiście odradzam i zachęcam do przepisowej jazdy. Korzystanie z trybu Sport lub Custom, to już proszenie się o wyniki z innej strony skali. Da się tym codziennie dojeżdżać do roboty i nie wydawać na paliwo fortuny. Tylko, czy wtedy potrzeby jest nam 275-konny Hyundai?
Sportowy samochód w mieście?
Tak, jest bardzo potrzebny. Najlepszą rzeczą w codziennym użytkowaniu i30 N Performance nie jest przyspieszenie (6,1 s.), tylko jego zwartość. Po przejażdżce N-ką, większość samochodów wydaje się rozlazła i brakuje w nich możliwości precyzyjnego rozjechania mrówki na pół. Każda dynamiczna zmiana pasa, to trafienie w dziesiątkę, pozostałe samochody cieszą się, że w ogóle trafiły w tarczę. Poczucie pełnej kontroli nad torem jazdy stanowczo jest warte dopłaty do ceny zwykłego hatchbacka.
Najmniej przydatny sportowy element Hyundaia i30 N to automatyczny międzygaz, oczywiście w spokojnej jeździe miejskiej. Przecież w oszczędzaniu paliwa chodzi o to, żeby trzymać niskie obroty, a nie wciąż przygotowywać do ciągłego ataku te wysokie. Wprawdzie ruszanie początkowo może sprawiać kłopot, bo tego Hyundaia łatwo zgasić, ale da się do tego przyzwyczaić. Inne sportowe atrybuty tylko pomagają w codziennych zmaganiach.
Kierownica o sportowym przełożeniu to dar niebios przy wyjeżdżaniu z podporządkowanej. Jeden ruch dłonią, zero przekładania rąk i już pod kątem 90 stopni włączyliśmy się do ruchu, a średnica zawracania nie rośnie wcale do gigantycznych rozmiarów.
Brak automatycznej skrzyni biegów
Każdy samochód powinien mieć automatyczną skrzynię biegów. Oprócz Hyundaia i30 N. To jest jedyny wyjątek, jaki mogę dopuścić w mojej krucjacie o rezygnację z manualnych skrzyń. Nie wnoszą obecnie przeważnie nic dobrego, a ta z Hyundaia wnosi. Świetnie połączono mięsistość jej pracy, z koniecznością ciągłego przerzucania biegów w korku. To inna liga przyjemności, w porównaniu ze zwykłymi patykami.
Tylko w tym samochodzie nie brakuje mi automatu i kompletnie nie czekam na zbliżający się lifting tego modelu, który automat przyniesie. Na szczęście będzie wybór, bo te biegi warto zmieniać.
Czy on ma wady?
Każdy samochód ma wady, więc i i30 N na pewno jakieś ma. Pracy układu wydechowego i sztywności zawieszenia, które możemy regulować, za wadę absolutnie uznać nie można. Nawet na 19-calowych kołach da się żyć, a hałas jest za duży tylko na autostradzie. Jeśli ktoś zamierza pędzić autostradami w hurtowej liczbie kilometrów, to może niech poszuka innego pojazdu. Przy wysokich prędkościach Hyundaiowi ubywa czaru za sprawą słabego wyciszenia. Byle która Skoda Octavia będzie lepszym kompanem dalekich podróży. Jednopasmowe drogi krajowe to zupełnie co innego, można powyprzedzać i pozwiedzać zakręty.
Wystarczające wyposażenie
Da się również kupić lepiej wyposażony samochód, nie tylko lepiej wyciszony. Na liście wyposażenia brakuje systemu monitorowania martwej strefy, ale to pewnie dlatego, że hot hatcha nigdy i nic nie jest w stanie dogonić. Pewnie dlatego, nie ma też aktywnego tempomatu. Nikt nigdy nie jedzie przed tym Hyundaiem.
Jest tu jednak wszystko co potrzeba do życia. Wydając najmniej, czyli 132 500 zł, otrzymamy taki ekstras, jak dwustrefowa klimatyzacja. No dobrze, to może nie jest już obecnie takie super, ale słabszą 250-konną wersją, to niech sobie jeździ CBA, albo jakieś inne trzy litery, aresztujące mdlejących mecenasów. Nie będąc związanym dyscypliną finansów publicznych, należy sięgać po wersję N Performance za 154 500 zł, a w niej otrzymamy elektrycznie regulowane przednie fotele z pamięcią ustawień, podgrzewaną kierownicę i 19-calowe felgi. Jest dobrze, ale nie wybitnie.
Wszytko jest pod ręką, dobrze rozmieszczone. Nie ma żadnych wynalazków, po które trzeba sięgać lewą ręką, ciągnąc się za prawe ucho. Jest jeden kluczowy przycisk pod prawym kciukiem, do zmiany charakteru samochodu i on w zupełności wystarczy. To zupełne przeciwieństwo przepychu Mercedesów serii AMG.
Czy dzieci mogą jeździć sportowym samochodem?
Tył pojazdu jest pod względem użyteczności kompletnie pospolity. Jest taki, jak w każdym kompaktowym samochodzie, choć może nie każdy kompakt ma w bagażniku rozpórkę, ale też nie każdy Hyundai i30 N ją ma. Dziecięce foteliki trzeba wozić właśnie z tyłu, bo sportowe, kubełkowe fotele nie sprzyjają ich poprawnemu mocowaniu.
Z fotelami jest ciekawa sprawa, bo trzeba nosić spodnie z wysokim stanem. Tapicerka bardzo dobrze trzyma nasze siedzenie na miejscu, co jest ważne w zakrętach, ale może powodować, że przy moszczeniu się w fotelu, będą zsuwać nam się jeansy. Walka z poślizgiem ma swoje wady.
Bagażnik? Jest. Torba sportowa się zmieści. Hatchback, z mniejszym od Fastbacka bagażnikiem (sprawdźmy, czy mam dobrą pamięć, to chyba było 60 litrów różnicy), jest niewątpliwie rodzajem nadwozia lepszym do miasta. To nadwozie jest krótkie i na temat, ale i tak wybrałbym Fastbacka, nie tylko ze względu na większy bagażnik. Pragnę większej oryginalności związanej z nieoczywistym dla hot hatcha kształtem nadwozia.
Hyundai i30 N - cena, czyli jaki szybki samochód wybrać?
Mercedes GLA 250 4Matic jest prawie tak szybki Hyundai i30 N i ma napęd na cztery koła. Niestety generuje równe 0 KM odpowiadających za podniecenie jazdą lub czynnik chcę to. Za to świetnie sprawdzi się jako wózek na zakupy. Szybkie Golfy też da się lepiej wyposażyć. Da się również kupić pojazdy oznaczane literą R, które będą miały więcej koni. Jedne będą zbyt bezkompromisowe, inne, mimo swej poprawności, nie będą budzić każdego dnia takiego zadowolenia, jakie budzi ten Hyundai. Zbliżone mocą ST zaś nie jest tak dobrym kompromisem między sportem a codziennością.
Nawet Mercedes A35 AMG, (mój rozmówca wymienił go jako alternatywę) choć ultra szybki i wręcz przyklejony do drogi, wcale nie musi budzić cieplejszych uczuć od przednionapędowej N-ki, choć w tej opinii zapewne pozostanę osamotniony. Wymieniam te wszystkie samochody by dowieść, że cyfry i papierowe dane nie mają znaczenia, a za 144 500 zł (w promocji, za jedyną słuszną wersję N Performance) sprawimy sobie dobrze wymyślony prezent. Hyundai i30 N zebrał taki zestaw cech, że daje użytkownikowi przyjemność z posiadania, nawet jeśli tor wyścigów konnych na Służewcu to będzie jedyny tor, na jaki nim pojedzie. To jeszcze raz odpowiem na pytanie z korka - warto.