Ferrari F40 powróciło. To hołd dla legendy
Ikona lat 80. powróciła w nowoczesnym wydaniu. Ferrari SC40 nawiązuje do pierwowzoru, a jego spalinowy silnik generuje 830 KM.

F40 i Testarossa to dwie legendy z lat 80., które do dziś są marzeniem niejednego fana motoryzacji. Przy okazji ostatniej premiery 849 Testarossa producent przywrócił już jedną z kultowych nazw, ale plotki o wskrzeszeniu F40 również krążyły w mediach od dłuższego czasu. Okazuje się, że były trafne, bo Ferrari zaprezentowało model oddający hołd jego poprzednikowi. Oto SC40.







Nowe Ferrari SC40 nawiązuje do F40
Najwidoczniej Ferrari tęskni za modelami sprzed lat. Nie bez powodu Ferrari 12Cilindri nawiązuje do Daytony, a 296 GTB do Dino 206 GT. W przypadku 849 Testarossy też można dostrzec podobieństwo do Testarossy z 1984 roku. Teraz dostaliśmy do tego prawdziwą wisienkę na torcie, a raczej szynkę na pizzy. Mowa o SC40. „Czterdziestka” w jego nazwie jest chyba wystarczająco wymowna.
Nowy model włoskiego producenta został zaprojektowany przez zespół Ferrari Styling Centre kierowany przez Flavio Manzoniego. To projektant odpowiedzialny za LaFerrari, 488 GTB i właściwie resztę współczesnych modeli. W przypadku SC40 cel był jednak nieco inny. Chodziło o stworzenie egzemplarza na specjalne życzenie jednego z zamożnych anonimowych klientów.
Za bazę SC40 posłużyło seryjne 296 GTB. Jego karoseria została zaprojektowana wspólnie z przyszłym właścicielem. Widać ostre i kanciaste linie nawiązujące do F40, a na spojlerze wytłoczono nawet nazwę modelu. W przedniej części zderzaka znajdziemy poziome LED-y i reflektory wkomponowane w czarny element zachodzący na boki. Podobne elementy stylistyczne przewijają się w ostatnich modelach marki.
Za drzwiami umieszczono po dwa wloty, a ich liczba prawdopodobnie odnosi się do F40. Wnętrze jest niestety takie same jak w 296 GTB, choć na uwagę zasługuje zielone włókno węglowe i kubełkowe fotele z nazwą modelu. Jest jednak coś, co wyróżnia samochód od jego bazy. To całkowicie unoszona klapa, która daje dostęp do silnika i odsłania jeszcze więcej zielonego włókna węglowego. W 296 GTB odchylała się jedynie sama szyba. Swoją drogą, to także bezpośrednie nawiązanie do F40.









Za takie pieniądze strach się bać
Sercem SC40 jest 3-litrowe V6, o kącie rozwarcia cylindrów wynoszącym 120 stopni. Jednostka generuje 663 KM, a w połączeniu z układem hybrydowym łączna moc wzrasta do 830 KM. Silnik kręci się do 8500 obr./min. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 2,9 sekundy, a prędkość maksymalna to ponad 330 km/h. Wszystko przy masie wynoszącej 1550 kg i napędzie na tył.
Akumulator o pojemności 7,45 kWh przyda się raczej przy wyjeżdżaniu z parkingów niż w realnym oszczędzaniu paliwa. Poza tym Ferrari zaprojektowało ten układ z myślą o pozbyciu się turbodziury i zapewnieniu jak najlepszych osiągów. Co ciekawe, SC40 jest o 13,5 cm dłuższy, 1,7 cm szerszy i 1,1 cm wyższy od 296 GTB. Niestety raczej i tak tego nie zweryfikujecie, bo właściciel zapewne schowa samochód w garażu obok innych kosztownych perełek. No właśnie, cena. Biorąc pod uwagę, że 296 GTB kosztuje mniej więcej 1 400 000 zł, one-off tworzy w jednym egzemplarzu, z pewnością jest minimum dwukrotnie droższy. No, Ferrari, to teraz może pora na coś bardziej dostępnego dla reszty klientów?
Dowiedz się więcej o marce Ferrari: