Walczyłem o prawo jazdy w Mercedesie A 35 AMG. Nie czekam na 400 koni w A45
Każdy kto weźmie się za test Mercedesa A 35 AMG, powinien mieć dobry pomysł jak zachować prawo jazdy. Ja swoje wciąż mam.
Dyrygent chłopięcego chóru, księgowy mafii, czy dziennikarz motoryzacyjny. To niezwykle trudne i narażone na liczne pokusy zawody. Trud wykonywania dwóch pierwszych jest oczywisty, ale gdy przychodzi do testu Mercedesa A 35 AMG też nie jest lekko.
Chciałoby się przycisnąć, a nie wolno. Można się rozchorować z frustracji. Prawo jazdy jest w nim tak łatwo stracić, że prościej od razu pojawić się na komendzie i zdać tam nasz dokument. Ten gest zaoszczędzi nerwowego wyczekiwania na policyjną kontrolę, która stwierdzi, że jechaliśmy stanowczo zbyt szybko.
A że tak w końcu będzie, jest pewne jak to, że kolejny model na bazie klasy A będzie jeszcze szybszy. Ja opanowałem swe żądze i wciąż mogę testować samochody, ale redaktorze prowadzący, na test nadchodzącej ponad 400-konnej wersji, to mnie już nie umawiaj. 306 koni mechanicznych mi w zupełności wystarczy.
Mercedes A 35 AMG - test siły woli
Właściwie nie testowałem tego samochodu, tylko własne zdolności do jazdy zgodnie z przepisami. Moc wyciśnięta z dwóch litrów, między innymi dzięki turbosprężarce twin-scroll, jest imponująca, ale więcej zła czyni skrzynia biegów. A 35 ma 7-stopniową dwusprzęgłówkę, która niestety, kierowcy w niczym nie ogranicza. Lekkie wciśnięcie pedału gazu powoduje niczym nie przerywany start rakiety.
Gdy jeździłem Hyundaiem i30 N, to hamowała mnie chociaż manualna skrzynia biegów. Jedynka - cisnę, dwójka - cisnę jeszcze mocniej, wrzucam trójkę i przy tym ruchu odzywał się głos rozsądku, mówiąc może już wystarczy.
W A 35 nic nie tak nie mówi i wycieczka na lewy pas miejskiej dwupasmówki pod hasłem a wyprzedzę tego marudera, nagle kończy się prędkością przekraczającą dopuszczalny limit prędkości na polskiej autostradzie. To nie może skończyć się dobrze, gdy nawet w hot hatchu nie czuje się prędkości.
Hot hatch wysokich prędkości
Chętnie podróżowałbym tym Mercedesem po autostradach, dużo chętniej niż jeździł po mieście. Wysokie prędkości nie są dla niego problemem, a w mieście i tak nie ma gdzie skorzystać z tej mocy.
Nie wiem co trzeba zrobić by tym samochodem wypaść z drogi, a kilka zakrętów mi świadkiem, że próbowałem się dowiedzieć. Ten przedstawiciel AMG dzięki napędowi na cztery koła trzyma się asfaltu jak przyklejony i to jest jego wada.
W trybie jazdy Comfort kierowcy wydaje się, że dysponuje znakomitymi umiejętnościami, a w rzeczywistości wszystko robi za niego elektronika. Zbyt szybkie wejście w zakręt traci posmak ryzyka, bo pozostaje tylko z grubsza celować kierownicą w czarne, a samochód zrobi resztę.
Dokona się coś jakby przełknięcie zakrętu, w trakcie którego nie do końca wiadomo, co dokręciło nas do środka. Zapewne po sznurku prowadzi układ AMG Dynamics, rozszerzający funkcje ESP. To działa za każdym razem, można przeholować, a umiejętności kierowcy pozostają nieistotne.
Tylko raz udało mi się doprowadzić do minimalnego uślizgu, gdy w trybie Sport+ z premedytacją znalazłem zabrudzony przez pojazdy z budowy fragment ronda. Działanie ESP było wtedy ograniczone, a i tak nie musiałem się martwić o wynik tej potyczki. Zresztą samochód swym wyglądem sugeruje, że nie lubi przegrywać.
Tylko nie żółty - dyskrecji brak
Gdy jechałem odbierać A 35, powtarzałem sobie byle nie żółty, tylko nie żółty, poproszę o szary. Niestety, dostałem zestaw kolorystyczny, który w połączeniu z lotką na tylnej klapie wręcz krzyczy, że właściciel tego pojazdu zaraz wywinie jakiś konkretny numer na drodze, lub zwyczajnie narobi trzody.
Nie chciałem robić trzody (zbyt często), więc by pohamować tendencję do korzystania z 306 koni mocy, włączałem tryb Sport+. O dziwo, to pomagało. Wtedy układ wydechowy strzela przy redukcji biegów, którą wyraźnie czuć pod stopą przy hamowaniu. Mi jednak nie służył do korzystania z najlepszego zakresu obrotów, tylko przypominał mi, że siedzę w sportowym samochodzie i mam jechać wolniej.
Można się zapomnieć, bo to wciąż wygodny i cichy Mercedes. O tym, że siedzimy w rakiecie, przypomina lekko dyskotekowe wnętrze. Ileż tu jest świecących się rzeczy.
Mercedes A 35 ma bajery
W przednie fotele można wpaść - jest dość nisko - wyciągnąć nawet długie nogi i przejechać kilkaset kilometrów. Atmosferę komfortu zakłóci tylko brutalnie ociosana kierownica zasłaniająca kawełek środkowego ekranu.
Warto kupić dość wąskie kubełkowe fotele (30 256 zł za pakiet AMG Edition 1), bo bez foteli AMG Performance to jest zwykła A klasa, a nie żadna sportowa jazda. Na pokład wtoczą się wtedy również 19-calowe koła i - uwaga - oświetlenie ambient - absolutnie kluczowe w sportowym samochodzie. Fotele zapamiętają trzy różne ustawienia i spodobają się szczupłym kierowcom, tęgawi mogą się w nie nie zmieścić.
Nie jest klasycznie, ale nie jest wybitnie sportowo. No cóż, A 35 wypracowało swój styl, w restauracji nazwali by go fusion. Czerwoną kreskę na kierownicy i czerwone pasy bezpieczeństwa można uznać za oczywiste, ale to, że nawiewy rozświetlają się na niebiesko, gdy obniżamy temperaturę, i na czerwono, gdy ją zwiększamy, to już nie przelewki.
Fit hatch i nakładka na życie
Rozgrzaną szybką jazdą do czerwoności głowę mogłem schłodzić przy pomocy otwieranego panoramicznego dachu, albo skorzystać z zestawu 10-minutowych ćwiczeń rozluźniających. Samochód może wydawać nam polecenia, które mięśnie napiąć, a które rozluźnić lub samemu pomachać naszym fotelem. Imponujący powiew fitness w sportowym samochodzie.
Ten samochód się o mnie troszczył. Mam widocznie życiowe problemy zapisane w strunach głosowych, bo hejmercedes (z którym rozmówiłem się teście Mercedesa GLC) w kółko pytał mnie jak może mi pomóc, po tym jak kolejny raz mnie nie zrozumiał. Na pocieszenie dał mi rozszerzoną rzeczywistość.
Widok nawigacji zmienia się przed zbliżającym się manewrem. Mapa przenosi się na lewo (akurat tam, gdzie zasłania ją kierownica), a po prawej, na obraz z kamery nakładane są wizualne komunikaty. W tańszych hot hatchach takich luksusów nie ma. Gdyby tylko strzałka z nazwą ulicy pojawiała się kilka sekund wcześniej, byłoby idealnie.
Jeszcze więcej przycisków
Mercedes dba o kierowcę nie tylko majtając fotelami. Aż za bardzo. Jeśli w GLC było w nadmiarze możliwości sterowania menu samochodu, to w A 35 doszły jeszcze dedykowane przyciski do zmiany trybów jazdy i ograniczania ingerencji systemów - są dosłownie wszędzie. W tym samochodzie wystarczyłby jeden prztyczek przełączający z trybu chcę jechać normalnie w tryb, który neutralizuje wspomaganie, utwardza zawieszenie i pogłaśnia układ wydechowy. Wszystkie pozostałe ustawienia pomiędzy skrajnościami są zbędne.
Niezbędna jest za to przydomowa stacja benzynowa - mój wynik spalania to sporo ponad 13 litrów na każde sto kilometrów. Na pewno da się go znacznie zredukować, gdy jeździ się bardzo przepisowo i korzysta z adaptacyjnego tempomatu, czyli nigdy. Wszyscy właściciele A 35 na pewno będą stosować się do przepisów kodeksu ruchu drogowego, tuż po tym jak otworzą drzwi samochodu korzystając z łączności NFC i swojego smartfona.
Gdzie tym się jeździ?
Nie dokąd, ale gdzie. Poważnie pytam, gdzie się jeździ samochodem o takiej i tak łatwo dostępnej mocy? Ile razy można okrążyć lokalne rondo próbując zgubić przyczepność? Może każde miasto ma swoją wymarłą dzielnicę, gdzie można bezkarnie pędzić pustymi ulicami. Świat nie zna tylu zakrętów, gdzie nie istnieje ruch samochodowy i pieszy, i w które można wchodzić zbyt szybko. Tylko na torze wyścigowym da się wykorzystać tą moc lub skorzystać z trybu AMG Track Pace, który rejestruje ponad 80 parametrów samochodu.
Tym, którzy na tor mają za daleko, pozostaje niewiele możliwości by sprawdzić przyspieszenie do setki (4,7 s). Trzeba wydać minimum 189 900 zł by odkryć, że nie ma gdzie wyduszać ostatniego tchnienia z opon tego samochodu, bo jest tak świetny, że stanowczo zbyt dobrze trzyma się drogi. Cóż więc począć, kupić coś innego?
Konkurencja wewnętrzna jeszcze bardziej szalona
Fajne są takie samochody, które nie mają rywali. To znaczy teoretycznie mają, ale akurat w przypadku hot hatcha od marki premium, chyba nikt nie dokonuje pieczołowitych porównań. Raczej chce mieć A 35 AMG i już, pozostaje się tylko zdecydować na zakup. Przekonuje się samego siebie, że warto, a nie co warto. Gdy przeskoczy zapadka w mózgu, reszta samochodów nie istnieje.
Plany zakupowe pokrzyżować może tylko mocniejsza wersja. Już niedługo dostępne będzie A 45 AMG z dwulitrowym silnikiem, który może osiągać nawet 421 KM, gdy po piątce postawi się literkę S. Przepraszam panie oficerze, w którym okienku można zdeponować prawo jazdy?
Początkowo chciałem zakończyć ten tekst sugerując, że trzeba być niespełna rozumu by kupić ponad 400 koni w tak niewielkim samochodzie i jeszcze bardziej nie mieć ich gdzie wykorzystać, ale zmieniam zdanie. Ponad 100 KM mocy - niby duża różnica, lecz tak naprawdę pomysł zakupu każdej z nich jest równie kusząco szalony. Śmiało, czekajcie na A 45S - będzie dobrze, ja natomiast wolę swoje prawo jazdy jeszcze trochę potrzymać.