Nowe Ferrari Amalfi jest jak spaghetti. Niby smakuje zwyczajnie, ale chcecie więcej i więcej
Ferrari zaprezentowało następcę modelu Roma. Choć wygląda podobnie, Amalfi wnosi kilka ważnych zmian. Najważniejsze, że pozostał silnik V8.

Wyobraźcie sobie taki scenariusz. Wracacie do domu po wymagającym dniu, zmęczeni i głodni. Pytacie swojej drugiej połówki, co dzisiaj na obiad, spodziewając się kulinarnej niespodzianki – czegoś zupełnie nowego. W odpowiedzi słyszycie: „spaghetti”. I choć doskonale znacie jego smak, i tak jesteście zachwyceni, bo wiecie, że zjecie je z tą samą przyjemnością. Takie jest Ferrari Amalfi, ale od początku.

Oto nowe Ferrari Amalfi
Ferrari kolejny raz postawiło na nazwę odnoszącą się do słonecznego regionu. California, Portofino, Roma – teraz przyszła pora na Amalfi, słynące z drogich włoskich kurortów. Na pierwszy rzut oka następca Romy wygląda bardzo podobnie, ale wnosi istotne zmiany. Ferrari pisze o Amalfi jako coupe 2+, ale lepiej, żeby nie był to wasz pierwszy wybór podczas rozważania czteromiejscowego i wygodnego Grand Tourera.
Nisko poprowadzona linia dachu i długa maska od razu sugeruje, że to Ferrari. Przeprojektowany przedni zderzak nawiązuje swoim rekinim nosem i czarnym paskiem do Purosangue i SF90. Poziomy LED w reflektorach został skrócony, a atrapę chłodnicy przeniesiono niżej. Przypomina klasyczną kratkę i nie jest pomalowana w kolor nadwozia, przez co może podobać się jeszcze bardziej niż Roma.
Z tyłu trudno odróżnić Amalfi od poprzednika. Cztery oddzielne światła wyglądają podobnie, ale połączono je czarnym wcięciem i zakryto spojlerem. Jego centralna część unosi się, dostosowując siłę docisku do prędkości, co poprawia prowadzenie. Wygląda on zdecydowanie lepiej niż w przypadku aktywnego spojlera Romy znajdującego się tuż pod tylną szybą.

Wnętrze to zmiany na lepsze
Tak naprawdę wnętrze skrywa jeszcze więcej nowości niż karoseria. Usunięto wysoko poprowadzony tunel środkowy, który wcześniej prowadził od podłokietnika aż do górnej części deski rozdzielczej. Teraz przypomina wnętrze Purosangue i 12Cilindri, oddzielając zegary kierowcy i pasażera czymś na wzór galerii lub zadaszenia.
Ferrari słucha swoich klientów, dlatego dotykowe gładziki zniknęły z kierownicy. W Amalfi zastąpiono je fizycznymi przyciskami. Oprócz tego ponownie pojawił się na niej klasyczny przycisk start. Porsche, spójrz – można spełniać oczekiwania klientów. Oczywiście we wnętrzu wciąż znajdują się trzy wyświetlacze w rozmiarach 15,6” (zegary), 10,25” (system rozrywki) i 8,8” (ekran pasażera).
Producent zapewnia szerokie pole konfiguracji. Oferuje lakiery z palety historycznej, klasycznej, specjalnej i matowej. Dodatkowo klienci mogą wybrać jeden z sześciu wzorów felg, różnych kolorów zacisków i elementy wykończone włóknem węglowym. Dostosowanie kolorów nici, dywaników i tapicerek również jest możliwe – nie wspominając nawet o ekskluzywnym programie Ferrari Tailor Made.
Pod maską mocniejsze V8
Amalfi wykorzystuje 3,9-litrowy silnik V8 (F154) z podwójnym turbodoładowaniem. Jednostka generuje 640 KM, czyli 20 KM więcej niż Roma. Moment obrotowy pozostał taki sam i wynosi 760 Nm. Drobny przyrost mocy osiągnięto dzięki opracowaniu zaawansowanego systemu zarządzania turbosprężarką, który poprawił reakcję przepustnicy.
Co więcej, czerwone pole obrotomierza zostało podniesione do 7600 obr./min, racząc kierowcę jeszcze głośniejszym rykiem silnika. W połączeniu z 8-biegową dwusprzęgłową automatyczną skrzynią Amalfi potrafi rozpędzić się do100 km/h w 3,3 sekundy, przenosząc moc tylko na tylną oś. Jego prędkość maksymalna to 320 km/h.
Ferrari skorzystało z technologii układu hamulcowego typu brake-by-wire, znanej z 296 GTB i 12Cilindri. Takie rozwiązanie wiązało się z rezygnacją z fizycznego połączenia hamulca z klockami. Równie ważną nowością jest system ABS Evo, dopasowujący swoje działanie do trybu jazdy oraz Side Slip Control 6.1, który jest centralnym systemem sterowania danymi samochodu.

Włoskie daily do luksusowych miasteczek
Zespół projektowy kierowany przez Flavio Manzoniego wykonał kawał dobrej roboty. Zdaniem Ferrari zmiany są wystarczające, by określić Amalfi jako pełnoprawnego następcę Romy. Z bagażnikiem o pojemności 273 litrów i zbiornikiem paliwa mieszczącym 80 litrów, Ferrari stworzyło niezłą propozycję dla mieszkańców drogich nadmorskich miasteczek.
Cena z pewnością będzie odrobinę wyższa niż 1 mln zł na „dzień dobry” w przypadku Romy. Przekonamy się tym już wkrótce. Co prawda Ferrari nie wspomniało o terminie rozpoczęcia dostaw, ale uruchomiło konfigurator Amalfi. Najważniejsze, że włoska motoryzacja nigdzie się nie wybiera i nawet w obecnych czasach potrafi wykonać krok w tył – wracając do rozwiązań cenionych przez klientów.
Dowiedz się więcej o Ferrari: