Francuzi odtworzyli swoją legendę. Prototypem chcą uratować sprzedaż
DS, czyli luksusowa marka Citroena sprzedaje się mniej więcej tak dobrze, jak paczkowane kostki lodu na Grenlandii. Choć jego przyszłość jest niepewna, to właśnie pokazało interesujący prototyp, nawiązujący do legendy francuskiej motoryzacji.
DS zostało wydzielone z Citroena w 2014 r. Po dekadzie jego istnienia trudno nazwać jego sprzedaż udaną. W ubiegłym roku DS Automobiles sprzedało w Europie 48 tys. samochodów, z czego znaczną większość w rodzimej Francji. Dla porównania - (podobno) konkurencyjne BMW sprzedało ich niemal milion. Nawet japoński Lexus, będący głęboko w cieniu swojej europejskiej konkurencji, sprzedał na starym kontynencie o ponad połowę więcej samochodów niż Francuzi.
Z tego powodu, przy okazji często pojawiających się w ostatnich miesiącach plotkach o likwidacji którejś z marek koncernu Stellantis, wśród kandydatów zawsze wymieniane jest DS - nieważne czy do odstrzału typuje się cztery marki, czy jedną konkretną. Wygląda jednak na to, że jeszcze przez parę lat pożyje, gdyż właśnie pokazało imponująco wyglądającego concept cara, nawiązującego do wspaniałego modelu sprzed lat. Oto DS SM Tribute.
Jak trwoga, to do historii
Producenci często przywołują do życia nazwy uznanych modeli sprzed lat, w celu zbudowania wizerunku swoich modeli. Spotyka się to jednak z mieszanym przyjęciem, gdyż te modele często nie mają nic wspólnego z tymi kultowymi. DS robi to o tyle dobrze, że koncept SM Tribute to nie kolejny SUV/crossover, któremu nadano nazwę z tradycjami, lecz ucieleśnienie jednego z najwspanialszych Citroenów w historii przygotowane na XXI wiek.
SM Tribute to hołd złożony Citroenowi SM
czyli luksusowemu coupé z lat 1970 - 1975. Był to efekt pracy Citroena nad bardziej sportową wersją modelu SM. W tych pracach pomogło przejęcie w 1968 r. dogorywającego wówczas Maserati, które dostarczyło Francuzom silniki V6 o pojemności 2.7 i 3.0, które wcześniej stosowano w modelu Merak.
W swoich czasach SM imponował aerodynamiczną sylwetką o niebanalnej stylistyce. Zasłynął przede wszystkim niezwykłym projektem przedniej części nadwozia; brakowało tradycyjnego górnego grilla na rzecz szklanej obudowy między reflektorami, pełniącej rolę swoistej gabloty, w której znajdowała się tablica rejestracyjna. Do tego długa maska, zwężający się tył i charakterystyczne dla Citroenów schowane pod nadwoziem tylne koła.
Jeśli dodamy do tego citroenowskie zawieszenie hydropneumatyczne, otrzymamy jeden z najwygodniejszych ówczesnych samochodów. To jednak nie pozwalało na znalezienie dużego uznania wśród klienteli - głównie przez osiągi, którymi nieco odstawał od swojej konkurencji.
O francuskiej części Stellantis przeczytasz także tutaj:
Mon dieu, c'est magnifique!
SM Tribute pokazuje jak trzeba robić nowoczesne iteracje historycznych modeli. Wcześniej wspomnianą gablotkę na tablicę rejestracyjną DS naśladuje szklaną, integralną sekcją zawierającą przednie reflektory. Światła i ciemna blenda wokół nich są obramowane cienkimi paskami LED, które tworzą kanciastą trójramienną gwiazdę, podkreślającą spiczasty przód.
Pod względem wymiarów SM Tribute nie różni się zbytnio od oryginału - ma on 494 cm długości, 198 cm szerokości i 134 cm wysokości.
DS zastosował również osłony kół, nawiązujące do dawnych modeli Citroena, jednak w bardziej nowoczesnym (i przy okazji efektownym) wydaniu, odsłaniając górną część 22-calowych kół i wydłużając do nich część tylnych świateł w technologii LED. Dwukolorowe nadwozie z lakierem Gold Leaf w satynowym wykończeniu dodatkowo podkreśla eleganckie linie SM Tribute.
Kabina jest równie oszałamiająca, z futurystycznym ekranem rozciągającym się na całą szerokość deski rozdzielczej z dodatkowym ekranem opadającym wzdłuż konsoli środkowej. Kierownica ma niezwykły prostokątny kształt z kolejnym ekranem w środku. Wnętrze wykończono skórą w kolorze kości słoniowej, a drzwi mają ozdobny grawer laserowy przypominający słońce.
DS na razie milczy w kwestii możliwego wprowadzenia SM do seryjnej produkcji. Jeżeli tak by się stało, niestety nie będzie wyglądał tak okazale. Nie wiadomo również, jaki miałby napęd, ale biorąc pod uwagę, że jest rok 2024, a samochód z przodu ma jedynie symboliczne otwory w osłonie chłodnicy, to raczej byłby on elektryczny. Wiadomo na pewno, że samochód ten będzie miał wpływ na kształt przyszłych modeli, które pojawią się pod koniec dekady pod szyldem DS.