BMW M850i xDrive Gran Coupe jest świetnym samochodem. Ale wykreśliłem je z listy marzeń
Wiecie już, ile potrafi spalić BMW M850i Gran Coupe. Teraz dowiecie się między innymi tego, jak jeździ. W gratisie: ładne zdjęcia bardzo ładnego samochodu. I pewna onomatopeja.
Tylko spójrzcie na to nadwozie. Czy właśnie tak nie wygląda samochód marzeń? Na mojej liście „samochody, które kupię, gdy w końcu trafię szóstkę w totolotka” seria 8 Gran Coupe pojawiła się, gdy tylko zobaczyłem jej pierwsze zdjęcia. Kiepskie, trochę rozmazane, zrobione ukradkiem przez jakiegoś pracownika fabryki.
Zwykłe, dwudrzwiowe coupe nie jest brzydkie. Wręcz przeciwnie, to bardzo ładny samochód. Ale nigdy nie spodobało mi się aż tak. Dodanie dodatkowej pary drzwi świetnie zrobiło „Ósemce”. To trudny zabieg, ale styliści BMW przeprowadzili go z wyczuciem i smakiem. Efekt jest znakomity. Proporcje – na szóstkę. A może nawet na ósemkę? Wybaczcie, nie mogłem sobie odmówić tego żartu.
Na żywo Gran Coupe wygląda jeszcze lepiej.
Być może to kwestia koloru. Gdy rok temu testowałem zwykłe Coupe, było pomarańczowe. Teraz, Gran Coupe ma efektowny, szary matowy lakier. Ale przy obecnej pogodzie szybko się brudzi i traci wiele ze swojego uroku. Więc może to dlatego Coupe zbierało wszystkie spojrzenia przechodniów i innych kierowców, a za Gran Coupe prawie nikt się nie oglądał?
Tak czy inaczej, patrzenie na ten samochód jest po prostu miłe. Gdyby chodziło tylko o wygląd, moja lista kandydatów do garażu marzeń nie uległaby zmianie.
Silnikowi też trudno coś zarzucić.
V8, 4.4 litra pojemności, 530 KM. Wyszedłbym na strasznego marudę, chcąc się do czegoś przyczepić. Dźwięk silnika? Piękny i niezbyt nachalny. Jest go w samochodzie tyle, ile trzeba. Kultura pracy? Świetna, jak przystało na osiem cylindrów. Osiągi? Doskonałe. Właściwie to słowo mogłoby już wystarczyć za opis, ale pozwólcie, że podeprę się jeszcze danymi technicznymi.
Od 0 do 100 km/h w 3,9 s. Prędkość maksymalna elektrycznie ograniczona do 250 km/h, ale gdyby nie kaganiec, BMW prawdopodobnie zbliżyłoby się do granicy 300 km/h. Mocniejsze, 600-konne M8 może jechać 305 km/h. Do 100 km/h jest jednak szybsze tylko o pół sekundy.
Na co dzień, M850i jest wręcz za szybkie. Nawet spokojne ruszanie wymaga trochę wprawy. Po wciśnięciu gazu, wóz natychmiast wgniata swoją załogę w fotele. Nie musi nabierać obrotów, bo„idzie” od samego dołu. Na początku można irytować pasażerów szarpaniem, zwłaszcza przy podjeżdżaniu w korku. Najpierw wszyscy robią „łup” głowami w zagłówek. A potem wiszą na pasach, bo hamulce też są ostre. Na szczęście dźwięk i wrażenia z przyspieszania mogą to wynagrodzić, gdy tylko korek się skończy.
Oczywiście, dużo pali.
O tym napisałem oddzielny wpis. M850i potrafi spalić nawet 35,5 litra na 100 kilometrów. Oczywiście, nie pali tyle za każdym razem. Gdy bardzo się starałem i nie przejmowałem się trąbiącymi emerytami, zużyłem poza miastem 11 litrów. Średni wynik z testu przekraczał jednak 21 litrów, a w korkach BMW paliło 27.
Wiadomo, że V8 musi wypić swoje. Ale konkurencyjne Porsche Panamera GTS nawet przy ostrym traktowaniu zamykało się w 18 litrach. Dlatego spalanie zapisuję na liście zgrzytów 8 Gran Coupe. Czy to już pora, by o nich opowiedzieć? No dobrze, poczekajmy jeszcze chwilę, jeszcze jedna zaleta…
To bardzo wygodny samochód.
Czas na banalnie brzmiące zdanie. BMW 8 Gran Coupe to wybitne gran turismo. Jest nie tylko szybkie, ale i świetnie izoluje od tego, co dzieje się na zewnątrz. Mimo bezramkowych szyb, w środku nie słychać szumu nawet przy autostradowych prędkościach. Wóz jest niesamowicie stabilny. Idealny do tego, by wsiąść w Warszawie, włączyć sobie ulubioną muzykę i wysiąść w Wiedniu. To znaczy, byłoby tak, gdyby nie konieczne przerwy na tankowanie…
W ogóle, mimo niesamowitych osiągów i pewnej tendencji do lekkiego zamiatania tyłem na zakrętach (mimo napędu na cztery koła), M850i jest bardziej wygodne niż sportowe. Na trasę, a nie na tor. Całkiem sprężyście resoruje, ale za to ma sztucznie działający, trochę przewspomagany układ kierowniczy.
Czy przeszliśmy już do wad?
Prawie! Zanim to zrobimy, pochwalę jeszcze Ósemkę za przestrzeń na tylnej kanapie. Wygodnie tam usiadłem i nawet nie brakowało mi miejsca. Tym, że miałem sporo miejsca na nogi, nie byłem zdumiony, bo M850i mierzy prawie 5,1 m. Ale to, że podsufitka nie chciała mi popsuć fryzury, już mnie miło zaskoczyło w aucie, którego częścią nazwy jest słowo Coupe. Trzeba tylko się trochę postarać, wsiadając na tylną kanapę. Otwór drzwiowy jest bardzo mały. Na taksówkę wybierzcie jednak coś innego.
Szybko pochwalę też wyposażenie testowanego egzemplarza (rewelacyjne, laserowe reflektory, świetny, intuicyjny system multimedialny, wspaniałe audio), choć w wozie za 750 tysięcy złotych to nie szokuje. Czas ponarzekać.
Pierwsza wada - kokpit.
Na pierwszy rzut oka, nie ma w nim nic złego. Jest funkcjonalny i dobrze wykonany. Ale…
Jest zbyt zwyczajny. Przy składaniu testowanego egzemplarza komuś zabrakło fantazji. Zwykła, czarna skóra sprawia, że wnętrze M850i robi się nudne. W konfiguratorze można wybrać piękne, efektowne tapicerki. BMW może mieć biało-granatowe albo beżowo-koniakowe wnętrze. Do szarego lakieru pasowałoby też czerwone zestawienie. Byłoby trochę w stylu italo disco. Lata 80, wąsy, białe marynarki i tak dalej. Wchodzę w to.
Ale gdy postawimy na czerń, kokpit sporo traci. System multimedialny, przełączniki, ikony, detale bardzo przypominają serię 1 i 3. Układ nawiewów i rysunek deski rozdzielczej trochę się różnią, ale chyba jednak za mało. Właściwie, głównym elementem, który odróżnia środek Ósemki jest świecący wybierak przełożeń. Sam nie wiem, czy jest bardziej efektowny, czy efekciarski.
Jeśli jeździcie Jedynką albo Trójką, możecie szeroko się uśmiechnąć po wejściu do 8 Gran Coupe i powiedzieć „O, tu jest jak u mnie!”. Ale jeśli właśnie wydaliście kilka razy więcej na Ósemkę, dołóżcie jeszcze trochę do ciekawszego wystroju wnętrza. Inaczej będzie was bolało, że tańsze modele są zmontowane z tych samych klocków.
Kszszszszsz.
Czy kot przebiegł mi po klawiaturze? Nie tym razem, zresztą od zawsze wolałem psy. Tak brzmi Ósemka, która zjeżdża do mojego parkingu podziemnego. Jej przód jest na tyle niski, że szoruje po ziemi w miejscu załamania zjazdu. ‘
Na szczęście, szoruje gumowym elementem, który chroni zderzak od spodu, więc nie musiałem świecić oczami przy oddawaniu auta. Czy da się uniknąć całej sytuacji? Tak - wjeżdżając (i wyjeżdżając) zygzakiem w taki sposób, by w kluczowym momencie auto było pod kątem. Ale… ten garaż wcale nie ma tak stromego zjazdu. Wiele budynków (zwłaszcza z początku XXI wieku) projektowano o wiele gorzej. Nawet tych, gdzie mieszkają osoby, które stać na takie auta.
Poza tym, Ósemka jest moim pierwszym samochodem testowym, który szorował tam przodem. Nie robiły tego m.in. BMW Z4, Alpine A110 ani konkurencyjne Porsche Panamera. Uciążliwe, prawda? Taki wóz sporo traci na co dzień. Odpada wjeżdżanie na większość krawężników, a przejazd po gorszej nawierzchni sprawia, że kierowcy pojawiają się na skroni siwe włosy.
Szczerze mówiąc, po kilku dniach wjeżdżania zygzakiem, ze ściszonym radiem i z nasłuchiwaniem okropnego odgłosu, zatęskniłem za jakimś SUV-em. Rozumiem takie wrażenia np. w Porsche 911 GT3 RS, ale w czterodrzwiowym BMW?
Uporządkujmy to wszystko.
BMW M850i Gran Coupe jest piękne. To fakt i nie przyjmuję głosów sprzeciwu.
Jest też bardzo, ale to bardzo szybkie. To rewelacyjny wóz w długa trasę. Świetnie się prowadzi, stabilnie jeździ i dobrze izoluje od świata pełnego codziennych problemów. A gdy kierowca znudzi się jazdą na prostej, może spróbować zabić kilka much bocznymi szybami i posłuchać V8.
Ale za to dużo pali. Ma kokpit, który nie jest tak wyjątkowy, jak przystałoby na cenę. I jest trochę za mało użyteczne na co dzień jak na samochód z czterema drzwiami. Kszszszsz. Ten odgłos ciągle kołacze mi się gdzieś w głowie, mimo że na felernym parkingu stoi już zupełnie inny samochód. I to taki, w którym raczej bałem się o przycieranie dachem, a nie przodem.
Co z tym zrobić (czyli problemy pierwszego świata)?
Teoretycznie, receptą na duże spalanie jest zakup BMW 840d Gran Coupe. Ma tak samo ładne nadwozie, ale pod maską pracuje tu 320-konny diesel. W sam raz na trasę. Do tego zwykłe, a nie M-pakietowe zderzaki. Trudniej je uszkodzić, bo prześwit z przodu delikatnie wtedy rośnie.
Brzmi rozsądnie. Ale jeszcze rozsądniej byłoby kupić po prostu BMW serii 5 z takim samym silnikiem, a różnicę w cenie (wynoszącą ok. 150 tysięcy złotych) wydać na Ósemkę z początku lat 90. w stanie kolekcjonerskim.
Jeśli już BMW 8, to z V8!
Nie ma się co oszukiwać – to nie będzie racjonalny zakup. Taki wóz kupuje się sercem. Lepiej więc iść na całość i kupić wersję szybką, bulgoczącą i zużywającą dwa pola naftowe na sto kilometrów. Ile będzie kosztować? M850i wyceniono co najmniej na 585 100 zł, ale testowany egzemplarz kosztuje ok. 750 tysięcy. Konkurencja spod znaku Porsche ma podobną metkę z ceną. Może nawet trzeba za nią zapłacić odrobinę więcej, ale kto przejmowałby się bilonem przy takich kwotach?
W gamie jest jeszcze M8. Różnica w osiągach - pomijalna. W prestiżu - ogromna. 70 KM więcej i szerszy grymas zazdrości u kolegów kosztuje jeszcze dodatkowe 155 400 zł, choć M8 ma trochę bogatsze wyposażenie seryjne. Myślę, że będzie się sprzedawać lepiej od M850i, bo klienci tego typu lubią iść na całość. Jak w tym teleturnieju sprzed lat.
Ja trochę wyleczyłem się z Ósemki Gran Coupe.
Po kilku dniach testu, oddałem widoczny na zdjęciach egzemplarz bez większego żalu. Gran Coupe ma ten sam problem, co wersja z dwoma drzwiami. Jest za mało luksusowe, by konkurować np. z Mercedesem klasy S. Jest też za mało sportowe, by podgryzać Porsche, a do tego za mało praktyczne. Pięknie wygląda i brzmi, ale to chyba za mało, żebym specjalnie pędził do kolektury Lotto.
Wygląda na to, że właśnie zaoszczędziłem 750 tysięcy złotych z mojej potencjalnej wygranej. Nieźle. Zapraszam na kurs z oszczędzania wielkich kwot. Przelew za szkolenie proszę wysłać pod numer...