Volkswagen Golf GTI numer osiem, czyli test w kratkę. Emocje wzbudza tu nie to, co myślicie
Nie znosisz hot hatchy, ale jakaś tajemnicza siła ciągle każe ci się nimi interesować? Volkswagen Golf GTI ósmej generacji to idealny samochód dla ciebie.
Myślicie, że wielkie ekrany dotykowe w samochodach są kontrowersyjne? A może uważacie, że to temat elektryfikacji, końca silników spalinowych i kresu takiej motoryzacji, jaką znamy, rozbudza emocje? Być może macie trochę racji, ale naprawdę niewiele. Prawdziwie kontrowersyjne są…
…fotele w kratę w Volkswagenie Golfie GTI
Rozmawiałem na ten temat już z wieloma osobami w różnym wieku, z różnym wykształceniem i z różnymi dochodami (to tak, aby badanie było miarodajne). U każdego niewinna tapicerka w kratę budziła silne emocje. Nikt nie powiedział, że nie ma na jej temat zdania albo że jest mu obojętna. Przepytywani albo mówili, że jest doskonała i świetnie nawiązuje do tradycji dawnych GTI, albo że wygląda paskudnie, jak zrobiona z wózków zabieranych przez starsze panie na zakupy na bazarek. Nie było nic pomiędzy.
Ja oczywiście uważam, że krata jest doskonała
Pasuje tutaj jak nic innego. GTI z inną tapicerką (na całe szczęście obecnie nie jest dostępna w konfiguratorze, choć w poprzedniej generacji dało się kupić czarną skórę) byłoby bez sensu. Wtedy już lepiej kupić Golfa R.
Żałuję tylko, że w Golfie GTI numer osiem nie ma już gałki drążka zmiany biegów w kształcie piłki do Golfa... to znaczy, golfa. W Polsce nie ma zresztą w ogóle klasycznego drążka, tylko lekko wystający dżojstik – bo na naszym rynku nie da się zamówić GTI z ręczną skrzynią. Jest tylko siedmiobiegowe DSG. W Niemczech, owszem, manualna przekładnia jeszcze się ostała, ale piłka golfowa została już wybita do dołka. Zastąpiła ją zwyczajna, czarna gałka.
Na szczęście testowy Volkswagen Golf GTI był czerwony
To kolejny ze znaków rozpoznawczych Golfa GTI. Nie jestem tutaj co prawda aż tak zasadniczy, jak w przypadku kraty na siedzeniach, bo dopuszczam inne kolory nadwozia, ale jednak czerwień jest najlepsza.
Czy nowa generacja prezentuje się dobrze? Jeszcze jak! Przekonałem się już do charakterystycznego, niskiego frontu Golfa VIII. Bardzo podobają mi się diody w zderzaku, ułożone w równie charakterystyczny, wyróżniający wersję GTI, wzór. Nie mogę się tylko przekonać do listwy świetlnej, którą nowe Golfy (i w ogóle nowe Volkswageny) mają z przodu. Wszystko to za mocno rzuca się w oczy i samochód wygląda dziwacznie, jak po wyjeździe ze staromodnego warsztatu tuningowego. Na szczęście zza kierownicy tego nie widać.
Nowy Volkswagen Golf GTI ma też ten sam charakter, co poprzednicy
Nie tylko krata na fotelach i lakier przywołują poprzednie generacje. Najważniejsze jest to, że nie zmienił się charakter całego modelu. Volkswagen Golf GTI zawsze był hot hatchem dla tych, którzy nie do końca lubili hot hatche i nie do końca chcieli mieć taki samochód. Z jednej strony – owszem – konkurował z rywalami w rodzaju Renault Megane GT i RS, a z drugiej także z bardziej „zwykłymi” samochodami bez sportowych ambicji. GTI mogli rozważać kierowcy, którzy na różne inne RS’y, GT-ki i N-ki nawet by nie spojrzeli.
Wszystko dlatego, że Volkswagen Golf GTI był całkiem cywilizowany, jak na szybkiego hatchbacka. Zawieszenie? Twarde, ale bez przesady. Wydech? Nie popisujący się zanadto strzałami. Wersja 5d? Niemal zawsze w ofercie. Nie trzeba było smarować pasażerów oliwką, by przeszli do tyłu przez otwór drzwiowy odmiany 3d.
Nadal tak jest
Pomysł na auto pozostał właściwie bez zmian w stosunku do Golfa VII. Na papierze, dane techniczne też nie różnią się zbyt mocno. Silnik to benzynowe 2.0 turbo bez żadnej formy „uhybrydowienia”. Dla chętnych w gamie przewidziano wersję GTE plug-in o tej samej mocy. No właśnie, skoro już o tym mowa – GTI ma 245 KM. Skrzynia to wspomniane, siedmiobiegowe DSG. Napęd? Tylko na przód, bo AWD zarezerwowano albo dla słabszego Alltracka, albo dla mocniejszego Golfa R. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje GTI 6,3 s.
W stosunku do poprzednika, poprawiono prowadzenie, zmieniono przełożenie układu kierowniczego (wymaga teraz mniej obrotów „od oporu do oporu”), obniżono środek ciężkości i tak wszystko wymyślono, że nowe GTI waży tylko o kilka kilogramów więcej od starego, mimo że ma więcej wyposażenia obniżającego emisje CO2 i poprawiającego bezpieczeństwo.
Volkswagen Golf GTI to udany „wybór środka”
Z jednej strony to niezły hot hatch dla tych, którzy ich nie lubią. Z drugiej, to hot hatch środka. Na rynku, zwłaszcza poza koncernem VW, nie zostało już wiele kompaktów o podobnej mocy. Rywale w rodzaju Renault Megane RS, Forda Focusa ST czy Hyundaia i30 N „odjechali” w tej kwestii i oferują 280 czy 300 KM. Walczą raczej z Golfem R i są o wiele ostrzejsi w obyciu.
GTI ma dobre maniery. Przez tydzień jeździło mi się tym autem bardzo miło. Na tyle, że… zapominałem, że to wersja usportowiona. Jeździłem, delikatnie wciskając gaz i czułem się zupełnie tak, jak w zwykłym Golfie. Nie pojawiały się żadne chrapliwe odgłosy ani dobijanie pochodzące z zawieszenia. Nic, co mogłoby mi przypomnieć o tym, że jadę GTI, a nie 150-konnym Golfem 1.5.
Wszystko zmieniało się po wyprostowaniu prawej stopy
Nie będzie tu jednak akapitu o tym, że po wciśnięciu gazu do podłogi, GTI zamieniało się w szatana. Czerwony Volkswagen może i ma diabelski lakier, ale nie zionie ogniem i nie sprawia, że świat za oknem rozmazuje się tak, jakby ktoś włączył przyspieszenie na kasecie wideo (teraz chyba mówi się „na Youtube”).
W każdym trybie świetnie się prowadzi, jest neutralny w szybkich łukach i bardzo stabilny (a przy tym cichy) przy dużych prędkościach. Łatwo jest nim dynamicznie jeździć. Ale do przyspieszenia szybko można przywyknąć. Po kilku dniach testu stwierdziłem, że jest „w sam raz” do auta na co dzień. Nie za wolno, ale i nie na tyle błyskawicznie, by błyskawicznie stracić prawo jazdy. W GTI nie będziecie chwalić się przed kolegami kolejnym startem spod świateł. Ale gdy przyjdzie pora na błyskawiczne wyprzedzenie ciężarówki, po prostu sobie poradzi.
Spalanie? Cudów nie ma, ale obędzie się bez tragedii
W mieście zużycie drogocennego płynu wynosi 10-11 litrów na sto kilometrów. Stary Golf V GTI palił podobnie, ale miał o 45 KM mniej. W trasie „Ósemka” pali około 8 litrów na setkę, ale gdy jechałem bardzo spokojnie i przepisowo, zszedłem do 5,7 l/100 km. Ogólnie, średni wynik z całego testu to około 9 litrów.
Czy Volkswagen Golf GTI VIII ma wady? Tak, całkiem istotne. Główna to ospałość. Z jednej strony skrzyni biegów, która nie redukuje biegów tak szybko, jak bym chciał, chyba że jest przestawiona w tryb „S”. To typowy kłopot dla nowych aut koncernu VAG i wspominałem o nim już wiele razy. Na szczęście, w GTI nie jest tak źle, jak np. w mocniejszym Audi S3… ale nadal można się rozczarować.
Nie mam pojęcia, dlaczego koncern Volkswagena nadal nie może sobie z tym poradzić. Tęgie głowy pracujące w wielkich, szklanych biurowcach powinny już dawno wymyślić, jak pogodzić normy spalania z reakcją na gaz adekwatną do mocy i charakteru auta. Jeśli nie dali rady, mogliby przynajmniej podpytać o to na przerwie lunchowej kolegów z innych marek, bo rywale jakoś sobie radzą.
Z drugiej strony, potwornie ospały jest ekran dotykowy, którym obsługuje się prawie wszystkie funkcje auta. Nie dość, że powoli działa, to jeszcze potrafi się w ogóle zawiesić, jak stary komputer. Zdarzało mu się też „zapominać” o tym, że połączyłem z systemem multimedialnym swój telefon i gdy ktoś do mnie dzwonił, nie słyszałem jego głosu w głośnikach. To irytujące, zwłaszcza że bez ekranu samochód staje się w połowie bezużyteczny. Nie da się wtedy przełączyć radia, ustawić większości funkcji klimatyzacji, ustawić nawigacji i tak dalej. Czy tylko mnie tak okropnie denerwuje zawieszający się sprzęt elektroniczny, że na niego krzyczę? Gdyby Golf rozumiał język polski, w ramach zemsty za obelgi chyba musiałby wypalić mi na postoju poduszką powietrzną prosto w twarz.
Wielu mówi jeszcze o tym, że Golf jest nudny
To oczywiste, że wspomniany, twardy jak stal i głośny jak odrzutowiec Hyundai i30 N zapewni lepsze osiągi. Podobnie będzie zresztą z Hondą Civic Type-R, która w dodatku została narysowana w ten sposób, że albo się ją kocha, albo się jej nie znosi. Na ich tle, Volkswagen Golf GTI jest letni… pomijając wzbudzającą emocję kratkę na fotelach. Ale takie „modele środka” też mają sens. Nazwijcie mnie nudziarzem, ale na dłuższą metę wolałbym chyba jeździć GTI, bo jest bardziej uniwersalne i nie męczy.
Niestety, cenę trudno nazwać „środkową”. Cennik mocnego (ale nie najmocniejszego) Golfa startuje od okolic 150 tysięcy złotych, ale testowany egzemplarz jest wyceniony niemal na 200 tysięcy. Da się mieć za tyle mocniejsze wozy. Czy krata na fotelu jest warta aż tyle? Sam nie wiem, ale Golf już od dawna nie jest tani. I chyba tak naprawdę, porównując go z konkurentami, nigdy taki nie był.
Fot. Chris Girard