Chiński zakaz eksportu metali ziem rzadkich. Reszta świata może produkować Polonezy
Po chińskiej blokadzie na eksport metali ziem rzadkich reszta świata może produkować Polonezy, albo jakieś inne samochody, w których nie było żadnej elektroniki. No dobrze, w późnym Polonezie elektronika jednak była, ale nie do końca o tym chciałem napisać...

Współczesny samochód jest urządzeniem tak skomplikowanym, że absolutnie niemożliwe jest wyprodukowanie go z lokalnie dostępnych materiałów. Nie zależy to w ogóle od jego źródła zasilania. Kilogramy elektroniki odpowiedzialnej za wszystko sprawiają, że podstawowym zmartwieniem producentów obecnie jest zapewnienie sobie dostępu do surowców, zwanych metalami ziem rzadkich, niezbędnych do procesu produkcji. Dziwnym trafem swoją żelazną rękę na tych materiałach trzymają Chińczycy. Już do tej pory było trudno, a teraz będzie jeszcze trudniej, łamane przez „prawie niemożliwe”.
Ale branża motoryzacyjna już może szczególnie się bać. Jeśli Chińczycy doszukają się, lub po prostu arbitralnie zdecydują, że pozachińscy producenci samochodów mogą też wytwarzać technologie wojskowe, to nie dostaną swoich metali ziem rzadkich i swoich mikroprocesorów. Wystarczy, że jakaś firma wytwarzająca procesory robi je zarówno do aut osobowych, jak i do zastosowań wojskowych, i już – czarna lista, koniec, dziękujemy.
Obecnie nastąpiło zaostrzenie kryteriów, natomiast do mikroprocesorowych braków zachód miał już okazję przyzwyczaić się przy okazji pandemii. Wtedy również fabryki stawały, samochody wyjeżdżały z nich niekompletne i czekały miesiącami na domontowanie brakującego modułu. Nie przeszkadzało to oczywiście w produkcji motoryzacyjnych dinozaurów, które nadal są wytwarzane w takich potęgach motoryzacyjnych jak Rosja, Azerbejdżan czy Iran.
Od kwietnia tego roku producenci motoryzacyjni złożyli w Chinach kilkaset wniosków o licencję na eksport
Zapasy jeszcze mają, ale topniejące, natomiast chiński rząd przetwarza wnioski bardzo wolno. Niedawno czytałem, że liczba udzielonych już licencji nie przekracza 25. Europejskie stowarzyszenie producentów części samochodowych CLEPA ostrzega, że Chińczycy zupełnie losowo i bez uzasadnienia odrzucają prawidłowo złożone i opłacone wnioski. Mercedes prowadzi rozmowy z innymi dużymi producentami w sprawie budowania odpowiednio dużego zapasu kluczowych części elektronicznych. BMW mówi, że restrykcje eksportowe dotknęły ich poddostawców, ale nie wpłynęły istotnie na działanie fabryk. Najbardziej narzekają – i będą narzekać – producenci amerykańscy, przeciwko którym to działanie Chin jest wprost skierowane w ramach wojny celnej między Trumpem a Xi Jinpingiem. Są oni istotnie uzależnieni od chińskiego przetwórstwa metali ziem rzadkich. W Stanach Zjednoczonych ich zasoby są spore, ale możliwości przetwarzania – prawie żadne, więc USA eksportuje rudy tych metali do Chin, a czy one potem wrócą w postaci procesorów, to już zależy od dobrej woli chińskiego rządu. Wiele czasu zajmie – chociaż działania w tej kwestii prowadzone są od lat – żeby Europa i Stany Zjednoczone zbudowały własny przemysł przetwórstwa metali ziem rzadkich. Przez długi czas uzależnienie od Chin było po prostu najtańsze.
Wszystko to przypomina, że kupujemy chińskie samochody, czy tego chcemy czy nie
Obecne zaostrzenie kursu przez Chiny zapewne doprowadzi do pewnych opóźnień w produkcji nowych aut. Niektóre wersje będą wymagały bardzo długiego oczekiwania, inne przestaną być dostępne. Z listy wypadną niektóre elementy opcjonalnego wyposażenia, a ceny w ostateczności wzrosną – takie będą konsekwencje dla nas. Obecnie jest już tak, że kupując samochód inny niż chiński, nadal otrzymujemy produkt, w którym Chińczycy maczali ręce. Globalny przemysł motoryzacyjny można porównać do budowania zamku na plaży: możesz mieć łopatkę, wodę i świetny pomysł, ale piasek należy do Chińczyków i bez niego nic się nie uda.