REKLAMA

Unia zbanuje 8 milionów używanych diesli? Co się dzieje?

W internecie wybuchła afera większa niż Dieselgate. Unia Europejska ma pracować nad regulacjami, które uderzą w kilka milionów samochodów z silnikiem Diesla. Zacznijcie się bać.

Unia zbanuje 8 milionów używanych diesli? Co się dzieje?
REKLAMA

Przyznam, że właśnie padł na mnie blady strach. Moje piękne czarne Audi ma diesla pod maską, ale tak dobrego, że bez problemu spełnia normę Euro 6. Oznacza to, że jak kiedyś dojdę do wniosku, że muszę pojechać do Warszawy samochodem, to bez problemu zaparkuję na całym jej obszarze i jeszcze długo będę mógł to robić. Jednak właśnie dowiedziałem się z mediów, że Unia Europejska chce zmienić normę emisji spalin dla mojego pojazdu. A wszystko przez jedno postępowanie sądowe.

REKLAMA

Europejski Trybunał Sprawiedliwości rozpatruje pewną skargę dotyczącą emisji spalin

Szybkie wprowadzenie - do niedawna emisja spalin była mierzona w cyklu NEDC w warunkach ściśle laboratoryjnych i nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Unia postanowiła to zmienić najpierw wprowadzając cykl testów WLTP, który był już bliżej rzeczywistości, a ostatecznie pracuje tzw. RDE - czyli zbiór danych przesyłanych przez samochody, w których zawarto informacje o rzeczywistym spalaniu na dystansie 200 tys. km.

Przed ETS toczy się postępowanie, które ma odpowiedzieć na pytanie, czy samochody, które były testowane w ramach NEDC, powinny spełniać również procedurę testową WLTP, a może nawet RDE i czy ich zarejestrowanie jest zgodne z przepisami. Oczywiście wszyscy zdroworozsądkowo myślący ludzie wiedzą, że jakiekolwiek wątpliwości nie mają sensu, bo przecież były przetestowane zgodnie z przepisami obowiązującymi w momencie, gdy wchodziły na rynek. To nieważne, że przepisy były słabe (NEDC obejmował 11 kilometrów jazdy), ale były i producenci je spełniali. Tak mówi zdrowy rozsądek, ale wszyscy wiemy, że gdzie kończy się zdrowy rozsądek, zaczyna się urzędnicze bagno. Unijny prokurator ma rzekomo stać na stanowisku, że samochody powinny spełniać normy spalania również w prawdziwym życiu, a jeżeli tego robią, to albo muszą zostać zmodyfikowane, albo wyrejestrowane.

Pięny dieselek

Blady strach padł na Niemców, bo tamtejszy minister transportu Volker Wissing postanowił napisać dramatyczny list do Ursuli von der Leyen, w którym prosi ją o interwencję. Mówi o tym, że nawet 8 milionów samochodów zniknie z ulic, bo w życiu nie spełnią nowszej i bardziej rygorystycznej procedury badania spalin. Wiecie, bo jeszcze niedawno obowiązywała zasada, że prawo nie działa wstecz, ale przez ostatnie kilka lat wszyscy widzieliśmy, że jednak działa.

Media podchwyciły temat. Widziałem dramatyczne nagłówki, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Atmosfera strachu narastała, a że do ogłoszenia wyroku mamy jeszcze 3 miesiące, to zaczęła się gruba awantura. 8 milionów aut to bardzo dużo potencjalnych wyborców, tej siły nie można lekceważyć.

Unia do niemieckiego ministra: co ty gadasz chłopie?

Głos musiał zabrać unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton, który stwierdził, że niemiecki minister wprowadza w błąd opinię publiczną, nikt w Brukseli nie myśli o tym, żeby wprowadzać przepisy z mocą wsteczną. Ma to wynikać z troski o obywateli Wspólnoty oraz o producentów samochodów, którzy mieliby nie podołać dodatkowym obciążeniom. I żeby niemiecki minister przestał siać zamęt, bo Unii chodzi tylko o zdrowie obywateli i czyste powietrze, ale nie będą ruszać już zarejestrowanych samochodów.

I teraz będą w was siedzieć dwa wilki

Jeden, który jest euroentuzjastą, powie, że Unia przemówiła, sprawa zakończona, nie ma sensu się stresować i przejmować. Nikt nie zamierza uderzać w stare samochody, bo i tak ich dni są policzone. Drugi wilk, który jest eurosceptykiem, powie że skoro dementują już teraz, to coś jest na rzeczy i na pewno w listopadzie zapadnie niekorzystny wyrok. Który wilk ma rację dowiemy się już za trzy miesiące.

REKLAMA

Więcej o dieslach przeczytasz w:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA