Wkrótce mogą tego zabronić. Przegląd ofert aut rodzinnych do 100 tys. zł
Rząd szykuje znaczne utrudnienia w kwestii importu samochodów spoza Unii Europejskiej. Jeśli do tego dojdzie, rejestracja auta ze Stanów Zjednoczonych w Polsce może okazać się niemożliwa z powodu braku normy Euro. Zapraszam więc na przegląd amerykańskich vanów i nie tylko w cenie do 100 tys. zł.

W Europie prawdziwych minivanów już nie ma, zostały tylko vany bazujące na autach użytkowych. Często jest to baza bardzo daleka, bo trudno na przykład doszukać się dostawczych genów w klasie V, ale jednak to nieco inny rodzaj pojazdu niż rodzinny minivan. W Stanach Zjednoczonych segment ten się znacząco zmniejszył, mimo to niektóre pojazdy tego rodzaju wciąż pozostają tam w sprzedaży. A grupa klientów w Polsce nadal istnieje. Na co zamienić Sharana albo Espace IV generacji? No właśnie – po to zebrałem ogłoszenia amerykańskich minivanów (plus jednego nieminivana) w przegląd ofert, z górną granicą ceny do 100 tys. zł. Na początek wybory oczywiste:
Chrysler Pacifica
W cenie do 100 tys. zł można kupić Pacificę z lat 2017-2020, chyba że uszkodzoną, to wtedy nowszą. W 2020 r. niektóre tańsze wersje wyposażenia przemianowano na Voyagera. Nie należy mylić tego samochodu ze starszym Chryslerem Pacifica z wczesnych lat 2000, który był niecodziennym połączeniem vana z SUV-em. Pacifica generacji zaprezentowanej w 2016 r. ma tylko jeden silnik: 3.6 V6 Pentastar, w wersji benzynowej lub jako hybryda plug-in z akumulatorem o pojemności 16 kWh, pozwalającym na przejechanie ok. 50 km na samym prądzie.
Pacifiki są 7- lub 8-miejscowe. Realnie jednak w tym aucie wygodnie pojedzie 6 osób – środkowe miejsce w środkowym rzędzie jest symboliczne, o ile auto posiada środkową kanapę, a nie tzw. fotele kapitańskie jak odmiana 7-osobowa. Jeśli dany egzemplarz nie ma LPG, to wszystkie fotele można po prostu schować w podłogę i otrzymać coś takiego:

A jeśli LPG ma, to nie złożymy foteli rzędu środkowego, bo butle montuje się w miejscach na fotele pod podłogą.
Pacifiki w ogłoszeniach są do siebie dość podobne. Bogato wyposażone, z przebiegami ok. 200 tys. km i po mniejszych lub większych przygodach w USA. Proponuję na początek sprawdzić oświetlenie, czy jest ono zgodne z europejskimi normami – najlepiej pojechać na stację kontroli pojazdów. Dobrze, jeśli sprzedający od razu pisze, co było uszkodzone w momencie opuszczania USA. Takie ogłoszenia są godne uwagi bardziej niż te, gdzie handlarz twierdzi, że auto nie miało nawet obcierki, tyle że akurat zgubił raport o przeszłości pojazdu w USA. O silnik 3.6 przeważnie martwić się nie trzeba, jego usterki nie są częste, a części występują powszechnie.
Co kupić: samochód po możliwie małych szkodach. Gaz najlepiej założyć w specjalistycznym zakładzie i mieć na to gwarancję.
Czego unikać: hybrydy plug-in, wersji AWD – niepotrzebne podnoszenie kosztów eksploatacji w razie usterki

Sienna jest znacznie droższa od Pacifiki, a to oznacza, że za 100 tys. zł kupimy zauważalnie starszy egzemplarz. Będzie to pojazd z lat 2014-2017. Z drugiej strony renoma i przekonanie o niezawodności Toyoty sprawia, że Siennę zapewne łatwiej odsprzedamy za parę lat. Co do porównania praktyczności, to Sienna i Pacifica są prawie identyczne w kluczowych wymiarach: ponad 5 m długości, 3 metry rozstawu osi, trzy rzędy siedzeń. Siennę generacji z lat 2010-2020 napędza 3,5-litrowy silnik V6 bez hybrydy, łączony z ośmiobiegowym automatem i często z napędem na cztery koła – to różnica wobec Chryslera, gdzie AWD występuje tylko w świeżych egzemplarzach, często droższych niż 100 tys. zł. Powiedziałbym, że Sienna ma jednak nieco mniejsze fotele, nie tak luksusowe jak Chrysler, ale miejsca na nogi – trochę więcej. Chyba wolałbym też „zagazować” 3.5 V6 z Toyoty, seria GR-FE ponoć znakomicie znosi gaz. Jednak trzeba pamiętać, że za te same pieniądze kupimy dużo świeższego Chryslera. Niezła Sienna z 2017 r. kosztuje równe 100 tys. zł.

Tu mamy ogłoszenie wersji ośmioosobowej z LPG. Widać dwie butle gazu w bagażniku oraz symboliczne środkowe miejsce w środkowym rzędzie.


Co kupić: osiem osób, gaz
Czego nie kupić: brak odradzanej wersji
Inne minivany z USA
Mniej wymagający nabywcy mogą poszukać Dodge'a Grand Caravana starszej generacji, którego produkowano równolegle z Chryslerem Pacificą. Jest prosty i niedrogi, nie ma aż tyle wyposażenia – ale miejsca właściwie tyle samo. Różnica leży głównie w liczbie gadżetów. Do napędu służy ten sam 3.6 V6 Pentastar łączony ze skrzynią automatyczną. Ostatnie egzemplarze zjechały z taśmy w roku 2020.

Jeśli koszty paliwa cię nie przerażają, można pójść w tzw. salonkę, czyli dużego vana marki Chevrolet albo GMC Savana. Wszystkie te auta mają ogromne silniki V8, zajmujące przeraźliwie dużo miejsca w kabinie. Często też wyposażono je w podwyższony dach, co uniemożliwia wjazd na parkingi podziemne. Jazda tym przypomina manewrowanie autobusem, ale ma swój urok ze względu na dźwięk V-ósemki i poczucie panowania nad ogromną masą. Wozy te mają wysokie ceny niezależnie od rocznika, liczy się głównie stan techniczny, liczba miejsc, obecność instalacji LPG i stan blacharski. Warto wiedzieć, że to pojazd na ramie, co podnosi jego masę, więc jeśli ktoś chce zrobić z tego kampervana, to niech uważa, żeby nie przekroczyć 3,5 tony.

Znakomitym, wysoce niedocenionym samochodem jest Honda Odyssey. Niezawodna, ponoć dobrze wyciszona, z bardzo udanym 3.5 V6 pod maską. Za 100 tys. zł można mieć egzemplarz z lat 2017-2018, przy czym trzeba wiedzieć, że w 2018 r. miała miejsce zmiana modelu z RL5 (znanego od 2011 r.) na RL6 – w cenie nieco poniżej 100 tys. zł da się kupić idealny egzemplarz RL5 z końca produkcji albo RL6 z jej początku. Wersja ośmiomiejscowa jest tu znacznie bardziej „ośmioosobowa” niż Sienna – środkowe miejsce w 2. rzędzie pozwala siedzieć względnie normalnie. Nie jest to samochód, który uwielbia zasilanie gazem, ale z trójki Pacifica-Sienna-Odyssey, pali zdecydowanie najmniej. Można przygotować się na takie problemy jak długi czas oczekiwania na części i konieczność przeróbki oświetlenia.
Ja bym wybrał ten egzemplarz – to już nowa generacja RL6. Ładniejsze wnętrze, niższa linia dachu, podobno jeszcze niższe spalanie, zwłaszcza w trasie. Ogłoszeń z tym wozem jest mało i nie należy nadmiernie wybrzydzać.

Znalazłem całe jedno ogłoszenie z Nissanem Questem ostatniej generacji. Ostatnia generacja tego auta sprzedawała się w ilościach śladowych. Obstawiam, że klienci nieprzesadnie czuli się przekonani połączeniem nissanowskiego 3.5 V6 ze skrzynią CVT. Auto ma też pudełkowaty wygląd z wysoką podłogą, bardziej jak normalny van niż „megakombi” jakim jest Honda Odyssey. Chyba nie chciałbym brać udziału w tym queście (żart).

To już wszystkie amerykańskie vany w tym przeglądzie, ale prawda jest jedna. Jak chcecie amerykański wóz, który wygodnie bierze na pokład siedem osób, to można śmiało pominąć te vany, ponieważ istnieje Chevrolet Suburban. Bardziej amerykańskie już może być tylko płacenie 1000 dolarów za przyjazd karetki.