Podbiera prąd ze szpitala, żeby naładować swoje Porsche. Proszę tak nie robić, to straszny pomysł
W tym wpisie przedstawię kilka istotnych porad dla właścicieli samochodów elektrycznych. Właściwie już można zacząć od pierwszej z nich: nie ładujcie się na lewo cudzym prądem, uznając że nikt nie zauważy.

Rozmawiałem ostatnio z cudzoziemskim właścicielem samochodu elektrycznego, który przyjechał do Polski. Chwilę mu ta podróż zajęła, bo jechał z Holandii, ale ostatecznie się udało. Jakie były jego pierwsze wrażenia ze spotkania z naszą infrastrukturą do ładowania EV?
- ładowarek nie jest dużo, ale są nowe i działające
- prawie nigdy nie ma na nich kolejki, bez problemu da się z nich korzystać od ręki
- prąd jest u nas drogi, zwłaszcza w odniesieniu do porównania cen za 1 kWh ze średnią płacą w Holandii.
Być może wskutek tak drogiego prądu pewien pracownik szpitala z Zakopanego (zapewne lekarz) postanowił zaoszczędzić na ładowaniu swojego elektrycznego Porsche Macan. Niestety, zdarzyło się to więcej niż raz, przez co niepotrzebnie zwrócił na siebie uwagę i o sprawie poinformował nawet lokalny portal. Rzecz działa się w Zakopanem, co niestety potwierdza wiele stereotypów o tym miejscu. Ostatecznie podobno przyłapany miłośnik bezemisyjnej jazdy zgodził się uregulować należności za wykorzystany prąd i obiecał tak więcej nie robić.
Przypomina to jednak o paru prostych zasadach ładowania aut elektrycznych
- nie każde gniazdko jest twoją stacją ładowania. Ja wiem, że gniazdka we wspólnym garażu kuszą, ale jest to tak łatwe do wykrycia, że praktycznie każdy sąsiad zauważy co robisz. Być może skończy się awanturą, może rozejdzie się po kościach, ale jeśli trafimy na osobę zaangażowaną w obronę publicznej własności, to osoba ładująca się z nieswojego gniazdka może nawet trafić do sądu. Sąd może natomiast potraktować ten czyn jako kradzież. Jeśli wyssany z gniazdka prąd był wart mniej niż 800 złotych, to jedynie wykroczenie, ale można sobie niepotrzebnie zabrudzić kartotekę.
- odradzam podłączanie się z użyciem tanich przedłużaczy z supermarketu. O ile można ładować auto elektryczne przez przedłużacz, o tyle musi on być do tego dostosowany, przede wszystkim za sprawą odpowiednio dużego przekroju przewodu. W innym przypadku może się zacząć grzać. Unikamy też PRL-owskich przedłużaczy bez pinu uziemiającego oraz wszystkiego, co ma popękaną izolację, jest owinięte taśmą i ogólnie wygląda jak śmietnik. Ja wiem, że to wszystko kwestia zdrowego rozsądku, ale zobaczcie jak było podłączone to Porsche...

Jakieś stelaże, splątane kable, coś wisi w powietrzu, a do tego jeszcze metalowy płot, który aż prosi, żeby powstało zwarcie. Trudno uwierzyć, żeby ktoś, kto ma elektrycznego Macana, musiał uciekać się do takich metod. Chyba ten prąd jest naprawdę za drogi na polskich stacjach ładowania.
Jak zrobić to wszystko legalnie?
Mnie się udało. Nasz blok jest własnością wspólnoty mieszkańców, więc nie musiałem prosić o zezwolenie spółdzielni. Zebrałem zgody pozostałych mieszkańców budynku (wystarczy 1 zgoda na mieszkanie, nawet jeśli mieszka w nim 6 osób), a następnie wynająłem ekipę, która przez tzw. szacht przeprowadziła przewód od mojego licznika na 2. piętrze do garażu podziemnego. Pozostało jeszcze poprowadzić kabel kawałek po suficie i po ścianie, i cyk – mam własne gniazdko do ładowania samochodu elektrycznego. Koszt nie przekroczył 1000 zł. Wprawdzie samochodu takiego nie posiadam, ale regularnie trafiają się prasowe auta na prąd i wtedy to wyposażenie okazuje się nadzwyczaj pomocne. Dla spokoju ducha zamontowałem bezpiecznik 8-amperowy, ale mógłby być również 16-amperowy bez spalenia instalacji. Wskutek tego mój maksymalny prąd ładowania jest mały, ok. 1,5 kW – czyli ładowanie akumulatora o pojemności 45 kWh trwałoby 30 godzin. O wiele trudniejsze byłoby zamontowanie wallboxa, czyli ładowarki z prądu trójfazowego. Tu podobno wspólnoty czy spółdzielnie żądają na początek audytu z dziedziny bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Zabawne, że jednocześnie można zupełnie legalnie podłączyć się do czegokolwiek we własnym garażu.
Obstawiam, że nadchodzi zmierzch ładowania prądem przemiennym 230V
Producenci często nie dają już ładowarki sieciowej typu cegła wraz z samochodem i trzeba ją sobie dokupić. Póki co jednak da się podłączyć nawet nowe i drogie wozy do zwykłego prądu i je ładować w pokazany powyżej sposób. Prędzej czy później obudzimy się w rzeczywistości, w której ładowanie nie będzie rozpoczynać się, jeśli moc ładowarki nie przekroczy 6,6 kW, czyli mocy z typowego domowego wallboxa. Dzięki temu ludzie kupią więcej wallboxów, a producenci zarobią. Jeśli pytacie, czy Polacy również znajdą sposób na obejście tego i będą podpinać się do prądu trójfazowego przez pirackie przejściówki, to odpowiem tylko: tak, ale najczęściej w Zakopanem.