Strefa czystego transportu jednak nie dla LPG. Miliony fanów gazu zapłaczą
A potem z tego smutku będą musieli się sztachnąć oparami LPG.
Chodzi oczywiście o rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o elektromobilności, który niedawno doczekał się zmian i obecnie po zmianach prezentuje się tak.
Kluczowy jest art. 39 ust. 1
Zniknęło z niego w ogóle cokolwiek na temat LPG. Obecnie wygląda tak:
na terenie gminy można ustanowić strefę czystego transportu obejmującą drogi, których zarządcą jest gmina, do której zakazuje się wjazdu pojazdów samochodowych w rozumieniu art. 2 pkt 33 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. innych niż:
a) elektryczne,
b) napędzane wodorem,
c) napędzane gazem ziemnym.
No i cześć, był gaz LPG, nie ma gazu LPG. Całkiem jak w mojej Maździe. Oczywiście zmiana jest sensowna, bo transport jest albo czysty, albo emisyjny. Oczywiście nie rozumiem, co tam robi CNG i jak grubo musieli lobbować przedstawiciele przemysłu gazowego w tej sprawie.
Nie zmienia to w żadnym stopniu nonsensu istnienia takiej strefy
Zmiana jest detaliczna, nonsens pozostał. W moim rozumieniu strefa czystego transportu to taka, w której jeżdżą pojazdy bezemisyjne. Nie prujesz syfem z rury wydechowej – wjeżdżasz. Prujesz – sory, nie tu. Jednak nic z tych rzeczy. Strefa czystego transportu w rozumieniu rządowym to taki obszar, gdzie za trucie po prostu ponosisz dodatkową opłatę dzienną lub abonamentową, ponieważ jak wiadomo wniesienie opłaty niweluje negatywne skutki środowiskowe. Pozwólcie, że znowu zacytuję projekt...
Rada gminy, w uchwale ustanawiającej strefę czystego transportu, może dopuścić wjazd do strefy w godzinach 9-17 w okresie nie dłuższym niż 3 lata od dnia przyjęcia uchwały pojazdów innych niż określone w ust. 1 -2 i 4 pod warunkiem uiszczenia opłaty.
Opłata to 2,5 zł za godzinę albo 500 zł abonamentu za trucie miesięczne. Wtedy możesz wjechać do strefy najbardziej gruźliczym Transitem i piłować go do odcinki w kłębach dymu, bo przecież masz opłacone. Dodatkowo rada gminy ze strefą Cz. T. może wprowadzić dodatkowe wyłączenia, na przykład dla mieszkańców. I wtedy mieszkasz sobie w strefie, masz Volvo 940 z dieslem 2.4 i codziennie rano odpalasz je na pohybel sąsiadom. Wstawiłbym tu mem z Prosiaczkiem i Puchatkiem, ale tam są wulgarne słowa i mi nie wypada. I taka sytuacja będzie mogła trwać przez 3 lata od ustanowienia strefy.
Jest jeszcze jedna zmiana, trochę dla mnie smutna
Od lat marzyłem o własnym, prywatnym stanowisku do ładowania samochodu elektrycznego. To znaczy mogę sobie naładować w garażu, ale ze zwykłego gniazdka 230V, które daje prąd ładowania 2 kW, a to oznacza że proces ten trwa wieczność. Projekt ustawy dawał taką nadzieję, ponieważ przewidywał, że ekspertyza pod wykonanie takiego punktu ładowania będzie należeć do obowiązków wspólnoty zarządzającej nieruchomością i będzie odbywać się na koszt wspólnoty. Niestety to wyleciało, czyli gdybym chciał zrobić sobie wallboxa na teoretycznym miejscu garażowym, to musiałbym za ekspertyzę zapłacić sam, a wspólnota pobierze za to taką opłatę, że wszelkiej elektromobilności mi się natychmiast odechce.
To wciąż jednak tylko projekty, dalekie od zatwierdzenia. Ale będziemy obserwować ten temat, lub też jak to mówią po angielsku, zegarek ten kosmos (watch this space).