Jakie są najdziwniejsze przyciski na kierownicy? Moim kandydatem jest ten z Hyundaia Kona N
Przyciski na kierownicy od dawna nie służą już tylko do przełączania radia. Producenci umieszczają tam coraz więcej funkcji. Niektóre są bardzo nietypowe.
Kiedyś kierownica służyła wyłącznie do tego, by nią kręcić. Chciałem napisać, że jedynym przyciskiem, który dało się na niej kliknąć, był ten od klaksonu – ale przecież wcale nie zawsze tak było. Francuzi rezygnowali nawet z tego i sprawiali, że trąbiło się po wciśnięciu guzika na manetce od kierunkowskazów.
Nieco później przyciski na kierownicy zaczęły służyć do sterowania radiem. Tutaj też francuscy producenci trochę się wyróżniali, montując raczej mały pilocik z tyłu. Zdarzały się nietypowe funkcje. Przykładowo, BMW serii 1 mogło mieć na kierownicy guzik odpowiadający za wysuwanie płyty CD z odtwarzacza. Potem do radia dołączyły przełączniki do obsługi komputera pokładowego i tempomatu. Niektórzy dziennikarze zaczęli pisać o „gąszczu przełączników” na kierownicach różnych aut.
Ale to dopiero początek
Wraz z rozwojem samochodowej technologii, pojawiały się coraz większe ekrany dotykowe, kryjące milion różnych funkcji. Ale kierowcy chcieli mieć dostęp do niektórych z nich szybciej. Najwygodniej jest klikać w przełączniki na kierownicy. Dlatego szybko pojawiły się tam nowe funkcje. Można trafiać w strzałki i skróty, które przenoszą nas do świata asystentów jazdy, ustawień auta albo podświetlenia zegarów.
Pytanie brzmi: jakie są najdziwniejsze przyciski na kierownicy?
Do przemyśleń sprowokował mnie Hyundai Kona N. Zgodnie z najnowszą modą, ma na kierownicy nie tylko sterowanie tempomatem, radiem i ekranem zamiast zegarów, ale i wybór trybów jazdy. Dokładniej: można kliknąć w jeden z dwóch błękitnych przycisków z literą „N”. Po ich włączeniu odpalają się zapisane tryby, które dodają do przepisu na Konę trochę chilli. Wiadomo – wyostrza się reakcja na gaz, a skrzynia biegów wyczekuje ruchu prawej stopy kierowcy niczym olimpijski biegacz wystrzału rozpoczynającego wyścig. Oprócz tego, usztywnia się układ kierowniczy, a w środku robi się głośniej, bo system audio zajmuje się emitowaniem nie tylko muzyki, ale i rasowych burknięć, warkotów i sapnięć.
Jest tam też interesujący, czerwony przełącznik
Wygląda jak uruchamianie katapulty, ale widnieją na nim tajemnicze litery „NGS”. Kojarzą mi się trochę z organizacjami pozarządowymi, znanymi jako NGO-sy. Czy po wciśnięciu czerwonego przełącznika wzywamy na miejsce aktywistów klimatycznych? Na szczęście nie. Ale możemy przed nimi szybciej uciec.
NGS to skrót od „N Grin Shift”, czyli efektu trochę jak z gry komputerowej. Jeżeli też marzyliście kiedyś o magicznym przycisku uruchamiającym nitro, to jest jego namiastka z realnego świata. Kona N po naciśnięciu czerwonego przełącznika otrzymuje dodatkowe 10 KM, a skrzynia szybko redukuje do najniższego możliwego biegu. Cały ten efekt trwa przez 20 sekund. W sam raz, by wskoczyć szybko na lewy pas.
Dobrze, że taki przycisk jest właśnie na kierownicy, a nie gdzieś indziej
Gdy jeździłem nowym Volkswagenem Tiguanem Plug-in Hybrid, lubiłem jego przycisk „GTE”. Po jego wciśnięciu wóz dostawał krótkotrwałego kopa od silnika elektrycznego i stawał się naprawdę wyrywny. Ale tego przełącznika trzeba było szukać na konsoli środkowej, obok dźwigni zmiany biegów. Nie było to łatwe np. podczas planowania wyprzedzania ciężarówki. Gdyby umieszczono go tam, gdzie NGS w Hyundaiu, byłoby lepiej.
A co z innymi, nietypowymi przełącznikami na kierownicy? Na myśl przychodzi mi jeszcze przycisk służący po prostu do włączania i wyłączania silnika. Tego typu rozwiązanie można znaleźć np. w autach marki Cupra. Ciekawe, bo niespodziewane. Zwykle szuka się włącznika jednak gdzieś z tyłu, za kierownicą, ewentualnie na tunelu środkowym. Są też Mercedesy (dokładniej: w wersjach AMG) ze swoimi przyciskami-ekranami. Można je przekręcać i wciskać, a w samochodzie zmieniają się wtedy tryby jazdy albo np. głośność wydechu. Wygląda to efektownie i jest dość wygodne w obsłudze – w przeciwieństwie do innego mercedowskiego rozwiązania, czyli przycisków dotykowych. Choć jednak trochę już odwraca uwagę od jezdni.
Można się tylko zastanawiać, gdzie jest granica dodawania kolejnych funkcji na „kółku” (które wcale nie musi mieć takiego kształtu). Czekam, aż ktoś wymyśli kierownicę, która jest jednym wielkim wyświetlaczem. A nie, moment, to właściwie już było…